„Zła wiadomość jest taka, że ten film powstał. Dobra – że nikt go nie obejrzał”. Tę utrzymaną w dobrym, socrealistycznym stylu samokrytykę złożył przed władzami w Pekinie 23 lata temu prezes Disneya. Rzecz dotyczyła wyprodukowanego przez jego wytwórnię, a wyreżyserowanego przez Martina Scorsese filmu „Kundun – życie Dalaj Lamy”. Stawką był natomiast największy filmowy rynek na świecie.
Temat uległości Hollywood wobec chińskiego rządu powrócił w ostatnich dniach za sprawą – wyprodukowanego również przez Disneya – filmu „Mulan”. Kierownictwo studia odrobiło bowiem lekcję udzieloną im przy okazji filmu Scorsesego (kilkuletni zakaz wstępu ich produkcji na chiński rynek) i uprzejmie podziękowało za pomoc w realizacji filmu władzom prowincji Xinjiang. Tej samej, która jeszcze kilka tygodni temu była na ustach całego świata z powodu prześladowania mniejszości ujgurskiej. Płomienne wystąpienie w jej obronie wygłosił wówczas amerykański sekretarz stanu Mike Pompeo. Oliwy do ognia dolały wypowiedzi grającej główną rolę Liu Yifei, która popierała brutalne tłumienie przez policję protestów w Hongkongu.
Hipokryzja, autocenzura czy wręcz usłużność wielkich studiów filmowych wobec Pekinu to temat na osobną dyskusję. W kontekście zbliżających się wyborów prezydenckich za oceanem warto zwrócić uwagę na coś innego. Prowadzona przez administrację Trumpa polityka konfrontacji z Chinami po raz pierwszy na tak ogromną skalę ujawniła podział grup interesów wewnątrz Stanów Zjednoczonych.
To militarna siła umożliwiła amerykańskiemu biznesowi i rozrywce przeprowadzenie globalnej ekspansji. Ale Pentagon, Hollywood i wielkie korporacje już od dłuższego czasu nie grają do tej samej bramki. W optyce tego pierwszego Kraj Środka jest egzystencjalnym zagrożeniem. Dla amerykańskiego biznesu – rynkiem zbytu, bez którego trudno sobie wyobrazić dalsze funkcjonowanie. Dlatego też nadchodzące wybory będą w niedużym tylko stopniu starciem republikanina z demokratą, ale głównie reprezentantów dwóch grup interesu. A interesy te już dawno nie były ze sobą tak bardzo sprzeczne.