Tusk musi być asertywny wobec Unii

Premier powinien dziś zawetować rozwiązania klimatyczne, które mogą wyniszczać polską gospodarkę – pisze lider Solidarnej Polski.

Aktualizacja: 20.03.2014 12:18 Publikacja: 20.03.2014 01:16

Zbigniew Ziobro

Zbigniew Ziobro

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kuba Kamiński

Red

Przyszłość polskiej i europejskiej energetyki zależy od tego, jak zachowa się Donald Tusk dziś na unijnym szczycie w Brukseli. Zaostrzenie obecnej polityki klimatycznej będzie oznaczać, że Unia zamiast sankcji oferuje Moskwie nagrodę za aneksję Krymu. Kreml otrzyma na talerzu dalsze uzależnienie Europy od rosyjskich surowców energetycznych i wzrost cen energii w UE. Jedyną odpowiedzią na kontynuację klimatycznego szaleństwa może być weto Tuska. Putin w trakcie kryzysu ukraińskiego pokazał, że już dziś trzyma gospodarki państw europejskich na krótkiej gazowej smyczy. Jeśli weta zabraknie, ta smycz będzie jeszcze krótsza.

Cena emisji

Premier Jarosław Kaczyński w 2007 r. i premier Donald Tusk rok później zgodzili się na unijną politykę klimatyczną. Jej celem jest rezygnacja z energii uzyskiwanej z węgla jako rzekomo przyczyniającej się do wzrostu temperatury na świecie i zastąpienie jej innymi źródłami, m.in. gazem i atomem. Pierwsze skutki owej zgody odczują już wkrótce odbiorcy prądu w Polsce, gdyż od zeszłego roku wszystkie firmy wytwarzające energię elektryczną muszą dokupić brakujące im uprawnienia do emisji dwutlenku węgla, który z parą wodną unosi się z chłodni elektrowni.

Decyzja, jaką ma dziś podjąć Rada Europejska, spowoduje dramatyczny wzrost cen prądu w Polsce

Chociaż mamy spowolnienie gospodarcze i zapotrzebowanie na prąd oraz popyt na uprawnienia do emisji CO2 są niskie, to cena wytwarzania prądu będzie rosła. Komisja Europejska podniosła bowiem sztucznie cenę uprawnień CO2 przez rozporządzenie (tzw. backloading regulation). Już dzisiaj te uprawnienia kosztują średnio o 40 proc. więcej niż jeszcze kilka miesięcy temu. Elektrownie dorzucą te koszty do rachunków za prąd. Najpierw odczują to firmy, później gospodarstwa domowe.

Tymczasem grozi nam, że część państw unijnych chce się posunąć jeszcze dalej. Zwiększyć redukcję gazów cieplarnianych z 20 proc. do 43 proc., w stosunku do roku 2005, w systemie handlu CO2 (ETS). Państwa te (Anglia, Holandia, Niemcy, Dania, Francja) przekonały Komisję Europejską, by ustawowo wymusiła na wszystkich krajach Unii przejście z węgla na gaz lub energię jądrową.

W Brukseli opowiada się legendy o środkach wydanych na public relations przez niemiecki koncern E.ON i francuski GDF Suez. Firmy te straciły najwięcej na inwestycjach w elektrownie gazowe – dzisiaj zawieszone lub zamknięte. Polscy eksperci od elektroenergetyki, z którymi rozmawiałem, twierdzą, że również niemiecka spółka RWE zrezygnowała ze znacznych mocy produkcji prądu w instalacjach gazowych w ostatnim roku i pierwszy raz od ponad 60 lat odnotowała straty w wysokości prawie 3 mld euro.

Okazało się bowiem, że budowa elektrowni gazowych nie opłaci się dopóty, dopóki uprawnienia do emisji CO2 kosztować będą poniżej ?15 euro. Łączna moc zawieszonych w pracy lub zamkniętych elektrowni gazowych w zachodniej Europie jest dwa razy większa niż moc dyspozycyjna całego polskiego systemu produkcji energii.

To szczególnie bolesne dla wielkich koncernów, gdyż instalacje są nowe i wybudowane na fali entuzjazmu wobec pakietu klimatycznego 2007/2008, który miał spowodować prawdziwą hossę, a wręcz rewolucję gazową w produkcji energii. Stało się jednak coś, czego w UE nie przewidziano – na skutek ogólnoświatowego kryzysu zużycie prądu spadło, a tym samym zmniejszył się popyt na uprawnienia do emisji CO2 i ich cena.

Brońmy ?interesu Polski

Paradoksalnie, kryzys gospodarczy uratował Polskę od dramatycznego wzrostu cen prądu. Zgoda na wyższe ceny uprawnień do emisji CO2, jaka dziś, 20 marca 2014 r., ma zapaść na posiedzeniu Rady Europejskiej, odwróci tę sytuację. W szerokiej perspektywie największym wygranym zaostrzonego pakietu klimatycznego będzie jednak Rosja, która zwiększy swój eksport gazu do Unii. Oczywiście, niemiecki koncern energetyczny E.ON odbije sobie straty –  szczególnie że, podobnie jak niemiecki Wintershall, jest udziałowcem rosyjskiego gazociągu Nord Stream.

Związki zawodowe, izby gospodarcze, firmy wielu sektorów, w tym górniczego i energetycznego, w ostatnich dwóch latach apelowały do premiera Donalda Tuska o wyrażenie sprzeciwu wobec podejmowanych przez Komisję Europejską i niektóre państwa Unii prób podwyższenia ceny uprawnień do emisji dwutlenku węgla. Wydaje się, że polski rząd apeli tych nie zauważył, gdyż w listopadzie 2013 r. wydał 200 mln zł na organizację swoistego „cyrku globalnego ocieplenia" na Stadionie Narodowym – pod nazwą COP19.

Stało się tak, gdy inne państwa nie chciały gościć kolejnego szczytu antywęglowego ONZ za pieniądze podatników. Ale cyrk, jak to cyrk. Zagrał swoje i odjechał. W dobie kryzysu krymskiego Polska ma jednak ostatnią szansę na podjęcie zdecydowanych decyzji.

Trudno jednak być optymistą, gdy nasze Ministerstwo Środowiska – mocno już uzależnione od narracji globalnego ocieplenia – nie widzi powodu, aby szef polskiego rządu nie zgadzał się na kolejną reformę strukturalną ETS i wysoką cenę uprawnień CO2 podczas szczytu w Brukseli. Polska ma rzekomo się zgodzić na radykalną podwyżkę cen uprawnień do emisji w zamian za kolejne derogacje (część darmowych uprawnień CO2).

Warto jednak przypomnieć, że w 2008 roku, w zamian za zgodę na pakiet klimatyczny, polskie firmy energetyczne otrzymały obietnicę darmowych uprawnień „na modernizację polskich elektrowni". Okazało się to kompletnym fiaskiem, gdyż przez sześć lat po przyjęciu kompromisu ETS z darmowymi uprawnieniami nie powstała ani jedna elektrownia dzięki temu wsparciu.

Niejasne są intencje polskiego MSZ. Jego polityka jest pełna sprzeczności. Z jednej strony minister Radosław Sikorski po agresji Rosji, słusznie wzywa Unię do nałożenia na ten kraj sankcji, a z drugiej, jego podwładni opracowują projekt konkluzji na posiedzenie Rady Europejskiej, który nie blokuje niekorzystnej dla nas zamiany obecnego handlu ETS na MSR (Market Stability Reserve). Jest to mechanizm zaczerpnięty z epoki gospodarki centralnie planowanej przez sekretarzy PZPR, wprowadzający cenę minimalną, z góry ustaloną przez Komisję.

Sam MSR podwyższy cenę uprawnień emisji CO2 o minimum 15 euro, co spowoduje opłacalność wytwarzania energii elektrycznej w technologii turbin gazowych. A to może oznaczać tylko jedno – dalsze uzależnienie od rosyjskiego gazu. Kolejne podwyżki cen uprawnień, spowodowane ewentualnym przyspieszeniem gospodarczym w UE, proces ten tylko pogłębią.

Produkcja energii elektrycznej w Polsce powinna się opierać na najtańszym rodzimym paliwie, jakim jest węgiel. Nie zaś na importowanym gazie, nieważne – bezpośrednio z Rosji, przez gazociąg Nord Stream z Niemiec czy z Kataru. Nie ma wytłumaczenia, dlaczego premier Tusk miałby się zgodzić na wyższe ceny uprawnień do emisji CO2, skutkujące większym udziałem gazu w wytwarzaniu prądu i większym importem tego surowca. Tym bardziej że kolejne – niezwykle kosztowne społeczne – skutki takiej zgody to likwidacja polskich kopalń i wyższe rachunki za prąd w polskich domach i firmach.

Jaka Unia?

Polsce się zarzuca, że nie ma pozytywnych propozycji, lecz jedynie blokuje kraje, które chcą przestawić energetykę z węgla na gaz, wiatraki i atom. Jednak w wielu obszarach unijnego prawa te same państwa, które stawiają nam ten zarzut, blokowały różne propozycje legislacyjne.

Najczęściej bowiem hamulcowym wobec prawa UE nie jest wcale Polska, lecz Wielka Brytania, Holandia, Niemcy, Szwecja i Dania. To właśnie ministrowie środowiska tych krajów tworzą dzisiaj tzw. zieloną koalicję (Green Growth Group), która wzywa inne państwa, by przyjęły cel 43-proc. redukcji CO2 w stosunku do 2005 r., i to w zaostrzonym handlu uprawnieniami MSR.

Nasz kraj może przy tym zaproponować coś pozytywnego grupie państw tworzących Green Growth i zainteresowanych produkcją prądu z gazu. Myślę o tzw. wzmocnionej współpracy na podstawie art. 20 traktatu o UE, w myśl którego państwa wspomnianej grupy mogą same dla siebie ustalać wysokie ceny uprawnień do emisji CO2, całkowicie przekształcić produkcję  energii elektrycznej z węgla na gaz i obarczyć swoich obywateli trzykrotnie wyższymi rachunkami za prąd. Polski na pewno na to nie stać.

Już dzisiaj bowiem jedna piąta polskich gospodarstw domowych spędza sezon grzewczy w zimnie, bo ich nie stać na prąd czy gaz, a nawet na węgiel.

Inna część społeczeństwa zimą zanieczyszcza środowisko nie nieszkodliwym dwutlenkiem węgla, ale rakotwórczymi związkami chemicznymi, paląc w piecach sklejką, śmieciami i plastikiem. W Polsce panuje ubóstwo energetyczne, trwające od transformacji lat 90.

Premier Donald Tusk podczas dzisiejszego posiedzenia Rady Europejskiej w Brukseli powinien zawetować zaproponowane przez KE rozwiązania energetyczno-klimatyczne, które wyniszczają polską i europejską gospodarkę. Brak odważnej decyzji szefa rządu będzie powtórką błędu PiS z 2007 r. i PO z 2008 r. Obserwowane od kilku lat wstrzymywanie inwestycji elektroenergetycznych w Polsce oraz nieodległy, a jednocześnie nieunikniony gwałtowny wzrost kwot na rachunkach za prąd będą jego skutkiem.

Skutkiem braku asertywności Donalda Tuska na szczycie będzie bezpowrotna utrata jednej z najważniejszych przewag konkurencyjnych Polski w UE – taniej energii – i prawdziwej niezależności energetycznej Polski dzięki własnemu, narodowemu bogactwu, jakim jest węgiel kamienny i brunatny. W konsekwencji znacznie obniży się PKB, a setki tysięcy Polaków utracą pracę. Jednocześnie nasz kraj i cała Europa, będą się coraz bardziej uzależniały od Rosji, głównego eksportera gazu niezbędnego do zapewnienia ciągłości funkcjonowania odnawialnych źródeł energii.

Czyżby o taką Unię Europejską nam chodziło?

Przyszłość polskiej i europejskiej energetyki zależy od tego, jak zachowa się Donald Tusk dziś na unijnym szczycie w Brukseli. Zaostrzenie obecnej polityki klimatycznej będzie oznaczać, że Unia zamiast sankcji oferuje Moskwie nagrodę za aneksję Krymu. Kreml otrzyma na talerzu dalsze uzależnienie Europy od rosyjskich surowców energetycznych i wzrost cen energii w UE. Jedyną odpowiedzią na kontynuację klimatycznego szaleństwa może być weto Tuska. Putin w trakcie kryzysu ukraińskiego pokazał, że już dziś trzyma gospodarki państw europejskich na krótkiej gazowej smyczy. Jeśli weta zabraknie, ta smycz będzie jeszcze krótsza.

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?