Wtorek na rynku walutowym być może nie należał do wybitnie interesujących, co jednak nie zmienia faktu, że pewne ruchy dało się zauważyć. Pierwsze skrzypce po raz kolejny grał dolar, który zyskiwał na wartości.
Dolar się odgryza
Główna para walutowa EUR/USD po południu spadła w okolice 1,165. – Wczoraj po południu EUR/USD wymazał wcześniejsze spadki wywołane doniesieniami z Francji, ale nie na długo. Przemawiająca szefowa EBC nie wsparła euro na długo. Niemniej warto wspomnieć, że zdaniem Christine Lagarde ryzyka dezinflacyjne spadają, a gospodarka ma szanse na odbicie – to oznacza ni mniej, ni więcej, tylko to, że EBC potwierdza szacunki rynków, że dalszych cięć stóp w nadchodzących miesiącach nie będzie. Tymczasem po doniesieniach z Francji zaczęły pojawiać się opinie, że być może EBC za kilka miesięcy zmieni zdanie. Niemniej aby taka dyskusja mogła w ogóle zaistnieć na dłużej, to potrzeba będzie kilku słabych odczytów z gospodarki, czy też wskazań inflacyjnych – reasumując, jeszcze nie jest na to czas – wskazuje Marek Rogalski, analityk DM BOŚ.
Ruch EUR/USD znalazł też przełożenie na notowania złotego, chociaż głównie w relacji właśnie z dolarem. Nasza waluta w drugiej części dnia traciła na wartości około 0,3 proc. i za dolara trzeba było płacić momentami 3,65 zł. Spokojnie było w przypadku pary EUR/PLN. Ta czeka przede wszystkim na jutrzejsze posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej, tym bardziej, że ekonomiści nie są zgodni co do tego, czy stopy procentowe w Polsce spadną czy też nie. We wtorek po południu za euro płacono 4,25 zł.