3 proc. – tyle od przyszłego roku szkolnego wyniesie podwyżka dla nauczycieli. To znacznie mniej niż się spodziewano. Związek Nauczycielstwa Polskiego oczekuje jej na poziomie 10 proc., a w przyszłości – powiązania ze średnią krajową. Żeby nie trzeba było co roku rozpoczynać nowej batalii o podwyżki.
1 września przedpołudniowa manifestacja nauczycieli pod gmachem MEN
Tegoroczny rok szkolny rozpocznie się więc od manifestacji pod gmachem ministerstwa o godz. 11. Ma to być pierwszy krok do walki o godne uposażenia – jeśli rząd nie posłucha nauczycieli, mają wytoczyć cięższe działa – ze strajkiem włącznie.
Czytaj więcej
– Wynagrodzenie znowu oscyluje na poziomie płacy minimalnej. To powoduje, że po prostu brakuje na...
Problem w tym, że wszystko to wydaje się prężeniem muskułów i pozornymi działaniami. Bo jak można organizować manifestację w czasie, gdy nauczyciele będą w szkole ze swoimi uczniami? Jasne, że gdyby pedagodzy zamiast na rozpoczęcie roku udali się pod ministerstwo, mogłoby to zrobić wrażenie. Ale wśród pedagogów więcej jest dziś jednak uczucia rezygnacji niż woli walki. I mówią wprost, że raczej udziału w manifestacji nie wezmą. Strajk, taki jak w 2019 r., raczej się nie powtórzy. Jeśli zaprotestują, to prędzej poprzez rezygnację z wykonywania zawodu. Kilka dni temu MEN podało, że w kuratoryjnych bazach ofert pracy dla nauczycieli znajduje się obecnie 12,7 tys. ogłoszeń, co przekłada się na 8,5 tys. wakatów. Ale w połowie wakacji liczba ogłoszeń dochodziła nawet do 22 tys.