Kto był głównym bohaterem ostatniej kampanii prezydenckiej i jest dziś głównym rozgrywającym w kampanii parlamentarnej? Kto decyduje o politycznej wygranej lub przegranej? Kto nie schodził z pierwszych stron gazet?
Czy są to politycy: prezent Andrzej Duda, premier Ewa Kopacz, Jarosław Kaczyński czy Beata Szydło? Nie.
Czy może jacyś celebryci wywołujący skandale, by trafić na jedynki tabloidów? A gdzież tam! Biskupi atakujący gender i przekonujący, że środki antykoncepcyjne to zagłada naszej cywilizacji? Też nie! Któż zatem, do diabła, rządzi naszym światem?
Teorie zagłady
Jeśli miałbym się pokusić o to, kto zdominował ostatnie miesiące naszego życia, to postawiłbym na... słowa. Ale nie jakiekolwiek słowa. Idzie mi o słowa szczególne, poruszające, wyznaczające nasz sposób myślenia i sposób odczuwania świata. „Słowa walczące" – pojęcia, które, jak nigdy w historii III RP, trafiły obecnie na pierwszą linię politycznego frontu. Ba, słowa, które decydują o wyborczym zwycięstwie lub wyborczej przegranej. Bo to słowa są dziś na wojnie.
Stawiam więc duże pieniądze, że gdyby dziś policzyć, jakie pojęcia byłby najczęściej używane w naszej debacie publicznej w ostatnich kilkunastu miesiącach, to wygrałby takie pojęcia, jak: „ruina", „wygaszone", „zwijanie". Słowa te zostały oczywiście sklejone ze słowem „Polska". Dlatego mamy: „Polska w ruinie", „Wygaszanie Polski" (to tytuł obszernej książki prawicowych publicystów), „Polska się zwija". Co w tym krótkim słowniku, który tu przedstawiam, daje do myślenia?
Otóż słownik ten, swoista lingwistyczna mapa debaty publicznej, został wykreowany i puszczony w społeczny krwiobieg – szczególnie internetowy i blogowy, bo sieć ma dziś siłę rażenia większą niż tradycyjne media – przez prawicę. Spójrzmy prawdzie w oczy: to prawica konstruuje język, którym większość Polaków, przede wszystkim młodych, opisuje rzeczywistość. To prawica narzuca naszej mowie publicznej pojęcia, których używamy w codziennym dyskursie. To prawica wpuszcza do dyskursu „teorie zagłady", jakoby to Polska się znalazła, które – choć na pierwszy rzut oka pozbawiane sensu – roztrząsane są tygodniami przez media głównego nurtu.
Co więcej, im bardziej kuriozalne stwierdzenia podrzuca prawica opinii publicznej, tym bardziej są one analizowane i dyskutowane przez dziennikarzy. Ba, powtarzane w setkach kontekstów tym bardziej, im bardziej niedorzeczne. Jeden przykład: Jarosław Kaczyński z trybuny sejmowej i z pełną powagą w debacie na temat uchodźcach powiedział, że w Szwecji istnieją 54 strefy, w których obowiązuje „prawo szariatu".