„Co było przyczyną pana złych stosunków ze środowiskiem literackiej lewicy?” – zapytała Pawła Hertza, robiąc z nim wywiad rzekę („Sposób życia)”, Barbara N. Łopieńska. „Naruszyłem jednak tabu tego środowiska, musiały więc spaść na mnie sankcje. Antoni Słonimski udzielił mi złośliwej nagany w jednej ze swoich kronik w »Wiadomościach Literackich«, a wielu tak zwanych intelektualistów lewicowych nie odkłaniało mi się na ulicy – jako zwykle najmłodszy kłaniałem się pierwszy. Byłem niezależny, nie miało to więc większego dla mnie znaczenia. Myślę, że w znacznym stopniu rozdrażniło tych ludzi, że podobne poglądy wypowiedział ktoś, kto w ich mniemaniu powinien ze względu na swoje pochodzenie być lewicowy, postępowy, awangardowy i tak dalej. A tu tymczasem wszystko było przeciwnie. Niektórzy uważali, że kieruje mną przekora, ale naprawdę kierowałem się przekonaniem, że żyjąc w jakiejś zbiorowości, nie powinno się z reguły odrzucać tego, co o niej stanowi. Takie myśli konwencjonalne, może nawet konformistyczne, w kręgach wolnomyślnej inteligencji zawsze uchodziły za naganne” – odpowiedział tłumacz, wracając wspomnieniami do lat 30., kiedy skrytykował modną poezję.