Adam Socha: Media publiczne są jak narkotyk. Tylko to opium dla mas czy dla władzy?

Media publiczne od lat były ofiarą partyjnych przepychanek. Wszelkiej propozycje porozumienia ponad podziałami nigdy nie doczekały się realizacji. Ostatecznie może skończyć się tak, że wszędzie będziemy słyszeli tę samą prawdę, zgodną z linią partii.

Publikacja: 12.11.2023 13:59

Gmach TVP przy pl. Powstańców Warszawy

Gmach TVP przy pl. Powstańców Warszawy

Foto: AdobeStock

Za najważniejsze zadanie po przejęciu władzy partie opozycji demokratycznej uznały błyskawiczne przejęcie mediów publicznych. Liderzy tych partii są przekonani, że PiS zawdzięcza poparcie prawie 8 mln wyborców właśnie propagandzie tych mediów. Publicyści, Jacek Żakowski i Jarosław Makowski są pewni, że tylko przywrócenie monopolu mediów liberalno-lewicowych pozwoli na reedukację obecnego elektoratu PiS-u i dzięki temu zagwarantuje pozbawienie „partii populistycznych” władzy na zawsze.

Jednak tym razem celem nie jest powrót do stanu sprzed 2015 roku, gdy istniały jeszcze niszowe media prawicowe, a pluralizm polegał na oddaniu jednego programu publicystycznego w TVP Janowi Pospieszalskiemu. Tym razem WSZYSTKIE media będą musiały mówić jednym głosem, żeby z wygrać PiS kolejne wybory, najpierw samorządowe, a następnie te do Parlamentu Europejskiego. Te drugie są najważniejsze, gdyż w kampanii nie wolno dopuścić do autentycznej debaty publicznej na temat projektu centralizacji Unii Europejskiej.

Michał Kołodziejczak mówi o zmianie prawa prasowego

Dlatego tym razem wyeliminuje się z mediów nawet symetrystów, takich jak Robert Mazurek z RMF FM, który naraził się ostatnio świeżo upieczonemu posłowi KO, liderowi Agrounii Michałowi Kołodziejczakowi.  Z równowagi wyprowadziły go pytania Mazurka w porannej rozmowie w radio RMF FM. Mazurek zapytał Kołodziejczaka m.in. o jeden ze „100 konkretów” - czy KO postawi prezydenta Andrzeja Dudę przed Trybunałem Stanu? Gdy Kołodziejczak potwierdził, wówczas Mazurek zapytał, jak chcą to osiągnąć, skoro nie mają większości w Zgromadzeniu Narodowym?  Mazurek zorientował się, że poseł nie wie o czym mowa, więc dopytał Kołodziejczaka, czy wie czym jest Zgromadzenie Narodowe? - A może nie wiem? – odpowiedział poseł, głupawo się uśmiechając.  

Z równowagi wyprowadziły go też kolejne pytania, które były cytatami ze słynnych wypowiedzi Kołodziejczaka na temat USA, Tuska, Hołowni i posłów PO, których nazwał „pustymi łbami”. Kołodziejczak nazwał Mazurka „rzecznikiem prasowym PiSu” i stwierdził, że ten po prostu kłamie.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Ludzie mają prawo do prawdy

Pytany o swój występ w RMF FM, przez dziennikarza WP.pl, po odebraniu mandatu poselskiego,  na korytarzu sejmowym, Kołodziejczak najpierw tłumaczył, że sobie z Mazurka zażartował:

- Takie pytanie od dziennikarzy, którzy nie rozumieją pewnego poziomu dyskusji, kiedy odpowiada się: „A może nie wiem”. Dla mnie to był po prostu wielki żart, taki freak z Roberta Mazurka, który robi sobie żarty też z dziennikarzy.

Następnie uznał, że w związku z takimi dziennikarzami jak Mazurek konieczne są zmiany prawa prasowego:

- To jest kłamca, oszust, człowiek, który podpierał się półprawdami w wywiadzie. Mam pełne wątpliwości, czy Zacharowa, którą on zna, może dostała sygnał od niego: „zaatakujcie Kołodziejczaka” i wypowiedzcie się na jego temat – powiedział Kołodziejczak. -  To powinna być wykładnia do zmiany jakiegoś prawa prasowego – stwierdził.

Nawet Donald Tusk nie lubi symetrystów

Robert Mazurek jest postrzegany jako symetrysta. Sam to potwierdził, kpiąc w jednym z felietonów w PlusieMinusie”: „Z tych trzech - Judasz, zdrajca, symetrysta – najgorszym zdrajcą jest oczywiście ten ostatni”. W czasie prekampanii wyborczej stracił audycję w Programie 2 Polskiego Radia, „Mazurek słucha”, gdzie rozmawiał z wybitnymi Polkami i Polakami o ich życiu i działalności, przeplatając rozmowę ulubioną muzyką zaproszonego gościa. Była to więc audycja apolityczna, a przy tym popularna. Stracił ją po tym, jak zadał niewygodne pytania najmłodszemu posłowi minionej kadencji Robertowi Gontarzowi z PiS. Uwaga! Nie w „dwójce”, tylko w RMF FM!

Pierwszy to „niebezpieczne” zjawisko jakim jest symetryzm w mediach zauważył i opisał prezes Jarosław Kaczyński, mówiąc do działaczy PiS w Jachrance, w grudniu 2015 roku: „Być może najgroźniejsze jest dziś mówienie, że PiS i PO to takie same partie”. Co prawda prezes PiS nie użył tego sformułowania, ale oddał istotę zarzutów kierowanych przez polityków zarówno PO, jak i PiS wobec garstki dziennikarzy.

Czytaj więcej

Sondaż: Większość Polaków chce zmian personalnych w TVP. Wyjątkiem wyborcy PiS

Mimo iż tzw. symetryści nie stanowią żadnej zorganizowanej grupy, a raczej niewielką grupę publicystów, uważani są za bardzo wpływowych czy wręcz niebezpiecznych. - napisała 4 stycznia 2019 roku Karolina Wigura w „Brzydkie słowo na <<s>>?”(Dziennik.pl).

Chyba już tylko w tym jednym byli i są zgodni. PiS po objęciu władzy w 2015 roku dość szybko wyczyścił podporządkowane sobie media z symetrystów. Następnie to samo zrobiono w mediach pro opozycyjnych, stąd np. z TVN musiał odejść Bogdan Rymanowski.

Bunt Marcina Mellera, Macieja Orłosia i Adama Leszczyńskiego

Jako że „w miarę postępów w budowie socjalizmu walka klasowa zaostrza się”, co odkrył tow. Stalin, w okresie ostatniej kampanii wyborczej, która została ogłoszona, jako „najważniejsza kampania od 1989 roku”, politycy nie mogli tolerować symetrystów, siejących defetyzm. Toteż z programu Campus Polska Przyszłości w Olsztynie, który odbył się w sierpniu tego roku, z panelu poświęconego właśnie symetryzmowi, usunięto red. Grzegorza Sroczyńskiego. Nie zgodził się na to prowadzący tego panelu Marcin Meller i zrezygnował z udziału w Campusie, a wraz z nim pozostali dziennikarze – uczestnicy panelu z OKO.press i Krytyki Politycznej. Na znak solidarności to samo uczynił red. Maciej Orłoś i prof. Adam Leszczyński. 

W czasie kampanii, na spotkaniu z aktywem w Ostródzie, głos w kwestii symetryzmu zabrał Donald Tusk. Lider KO zapytany przez uczestnika wiecu  „Jak walczyć z hipokryzją?”, odpowiedział zafrasowany: „Hipokryzja to dość ciężki grzech. Zatruła debatę publiczną w Polsce”. Po tych słowach Tusk wprost nazwał dziennikarzy-symetrystów hipokrytami:

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Polacy są w większości za zmianami w mediach publicznych

 Gdy PiS po raz pierwszy wygrał wybory narodziło się takie zjawisko w dziennikarstwie nazwane symetryzmem - powiedział Tusk. - Symetryści nawet mówią o sobie z dumą, że są neutralni, a ja uważam, że w tej postawie jest dużo hipokryzji.

Dla Mariusza Janickiego symetryści nie spuścili z tonu

Czy symetryści po wyborach spuścili z tonu? - zapytał Mariusz Janicki w Tygodniku „Polityka” (nr 45 z 2.11.) - Nic podobnego. Oto 7 ich nowych przekazów. Te przekazy to głosy symetrystów przypominające m.in. o straszeniu przez Donalda Tuska na wiecach, że wybory zostaną sfałszowane, a jak PiS przegra, to ogłosi stan wyjątkowy i wyprowadzi czołgi na ulice; o fundamentalnych różnicach programowych między TD a Nową Lewica w sprawie aborcji; o tym, że nie można uzdrowić TVP przez odwetowe zwalnianie z pracy bez ustawowej gwarancji niezależności mediów publicznych od rządzących partii politycznych, a także sceptyczne wypowiedzi na temat Tuska w roli premiera.

Czytaj więcej

Kataryna: Chochoł symetryzmu. Jak Mariusz Janicki i Wiesław Władyka wyznaczają role światu

Janicki pod pręgierzem postawił następujących symetrystów (w kolejności występowania w tekście): Tomasza Pietrygę z „Rzeczpospolitej”, Marcina Mellera, pisarza Szczepana Twardocha, Grzegorza Sroczyńskiego prowadzącego audycję „Sabat symetrystów” w TOK FM, Paulinę Januszewską z Krytyki Politycznej, za to, że zapowiada rozliczanie Tuska z obietnic wyborczych, Marcina Makowieckiego z „Wprost” i Mariusza Cieślika z „Rzeczpospolitej”, który „udaje symetrystę, a w rzeczywistości wspiera PiS”.

Specjalni wykonawcy: Bogdan Rymanowski, Dorota Gawryluk, Grzegorz Jankowski

Bardziej wyrozumiały dla symetrystów jest publicysta „ Gazety Wyborczej” Wojciech Czuchnowski, który po wyborach 15 października na  facebookowym profilu swojej żony Magdy Fitas-Czuchnowskiej napisał:

„To w większości dziennikarze wierzący w to, co robią. Za swoje poglądy często muszą płacić wysoką cenę – środowiskowego ostracyzmu i niewybrednych ataków. Źle by się stało, gdyby to akurat <<symetryści>> - i tylko oni - stali się ofiarami rozliczeń postawy mediów w szczęśliwie mijającym okresie” — podkreśla Czuchnowski, ale wyklucza już z tego grona takich dziennikarzy jak Bogdan Rymanowski, Dorota Gawryluk czy Grzegorz Jankowski, których określa jako „specjalnych wykonawców”.

Czytaj więcej

Piotr Zaremba: Ci przeklęci symetryści!

Zdaniem Czuchnowskiego prawdziwych rozliczeń wymagają bowiem redakcje, które zatrudniają symetrystów, a które „bywały (nie zawsze) tubą władzy, gdzie pod naciskiem właściciela, kierownictwa i z materialnych oraz biznesowych powodów łamano kręgosłupy pojedynczym ludziom i całym zespołom, gdzie po prostu oszukiwano opinię publiczną”.

Te redakcje wg Czuchnowskiego to RMF FM, Polsat, Interia i Super Expressu.  To oznacza, że po „rozliczeniu” nie ważne jaką stację włączymy: TVP, TVN24 czy Polsat News, jakiego radia będziemy słuchać: Radio Zet, RMF FM czy TOK FM, jaki portal otworzymy: Interię, WP.pl czy Onet.pl, jaką gazetę weźmiemy do ręki: „Super Express”, „Fakt”, „Gazetę Wyborczą”, „Rzeczpospolitą”, czy „Dziennik” wszędzie zobaczymy, usłyszymy lub przeczytamy tę samą wersję „prawdy”. Wtedy dopiero zapanuje prawdziwy pluralizm.

Medialne wpływy Daniela Obajtka

Głos Czuchnowskiego nie jest odosobniony. W OKO.press ukazał się demaskatorski tekst o RMF FM pt: „Radio Muzyka Orlen. Tajemnicze związki największego polskiego radia ze spółką Obajtka”.  Krzysztof Boczek wytropił, że „małżonka szefa informacji RMF FM Marka Balawajdra jest dyrektorką w czeskiej spółce córce Orlenu. Płocki koncern i jego prezes brylują w radiu, a do RMF płynie kasa ze spółek Skarbu Państwa”.

Rozumiem, że powołana w tym roku z inicjatywy redaktorek i redaktorów naczelnych (w tym gronie jest Marek Balawajder)  Rada Polskich Mediów z przewodniczącym i redaktorem naczelnym Onet.pl Bartoszem Węglarczykiem, w walce o wolność słowa i demokrację, będzie apelowała do Donalda Tuska, by zamknął kurek z pieniędzmi ze spółek Skarbu Państwa dla prywatnych mediów? Czy też raczej zamiast ustalenia czytelnego algorytmu podziału tortu dla wszystkich mediów prywatnych, pieniądze popłyną tylko do „naszych mediów”?

Czytaj więcej

Czy PiS kupi sobie Polska Press? Orlen na razie zaprzecza

Ciekawy pomysł na podział środków zgłosił 130-osobowy zespół ekspertów, który opracował nową umowę społeczną dla Polski, wychodząc z założenia, że głównym problemem Polski „jest źle zaprojektowany ustrój”. Swoja propozycję zawarli w książce „Umówmy się na Polskę” pod red. Macieja Kisilowskiego i Anny Wojciuk. W ich koncepcji dodatkowym mechanizmem kontrolnym ograniczającym nadużycia władzy byłyby rozbudowane liczebnie media lokalne, otrzymujące środki na swoją działalność w trybie konkursowym od instytucji wzorowanej na obecnym Narodowym Centrum Nauki. „Jej władze byłyby wyłaniane na długą kadencję przez Sejm, Senat i Prezydenta, przy czym co cztery lata zmieniałaby się jedna trzecia zasiadających w nich osób”. Można by ten pomysł rozszerzyć na media ogólnopolskie.

Wszystko trzeba zlikwidować

Teraz na celowniku polityków znaleźli się już nie tylko symetryści, ale też dziennikarze mediów publicznych z TVP Info oraz Wiadomości TVP. Politycy opozycji już dawno zapowiedzieli, że jak ich partie wygrają wybory, to zlikwidują „Wiadomości” i TVP Info, a dziennikarzy wyrzucą z pracy.

Tej czystki domagała się jedna z gwiazd tegorocznego Campusu Polska Przyszłości Justyna Dobrosz-Oracz, która wystąpiła w roli ofiary czystki PiS w TVP w 2015 roku (po odejściu z TVP jest dziennikarką sejmową „Gazety Wyborczej”). Wspominając swoje 16 lat pracy w TVP, mówiła, że „był to zupełnie inny świat", obecnie zaś publicznego nadawcę charakteryzuje „tsunami kłamstw", które nawet dla niej są wstrząsające. „Wiedziałam, że jak PiS w 2015 roku wygra wybory, będzie źle, ale aż takiego hardcore'u i takiego terroru to się nie spodziewałam”. W TVP nie ma dziennikarzy, są najemnicy sowicie opłacani z pieniędzy podatników – mówiła. - Ten awansuje, kto bardziej nienawidzi Tuska.

Dlatego Dobrosz-Oracz jest za tzw. opcją zero. Trzeba wszystko zlikwidować. Powiem wprost: wyrzucić wszystkich, którzy tam pracują – przekonywała. - Jak ktoś raz się zhańbił, to już nic z tego po prostu nie będzie. Jednak, żeby uniknąć wrażenia czystki, trzeba powołać „coś na kształt komisji antymanipulacyjnej". Jak ktoś uważa, że nie złamał zasad, niech przed nią stanie. Posiedzenia komisji powinny być transmitowane przez telewizję.

Tym razem jednak będzie inaczej. To media mają być opium dla mas. Tylko oświecona władza będzie znała prawdę

Zapachniało „komisjami weryfikacyjnymi” ze stanu wojennego.  Towarzystwo Dziennikarskie apeluje o transparentny wybór szefów oczyszczonych mediów publicznych. Czy konkursy będą transmitowane?

Marcin Wolski tworzył propagandę dla betonowego elektoratu

Zgadzam się w zupełności z red. Dobrosz-Oracz w jej krytyce programów informacyjnych TVP i TVP Info. Ich twórcy i realizatorzy uprawiali prymitywną oraz nachalną propagandę. Przyznał to sam Marcin Wolski, twórca i uczestnik programu „W tyle wizji”, w przypływie szczerości, na spotkaniu powyborczym w klubie Ronina:„mówię to jako współwinny – stwarzaliśmy propagandę na gorszym poziomie niż lata 70. (…) Ten naród został po prostu upokorzony”.

Dalej Wolski mówił o „propagandzie, która lała się przez ostatnie miesiące”, o „propagandzie adresowanej do betonowego elektoratu”, że to była „strata czasu i pieniędzy”. (...) „zwyciężyła logika walki, logika stalinowska: kto nie jest z nami, jest przeciwko nam”.

Czytaj więcej

PiS zaminowało TVP. Partia Jarosława Kaczyńskiego nie odda mediów bez walki

Dodam od siebie, że wśród tych 450 tysięcy głosów, które PiS stracił w tych wyborach od 2019 roku, na rzecz głównie TD i Konfederacji, znajdują się wyborcy, których odstraszyła agresywna propaganda i seansy nienawiści w TVP Info i Wiadomościach.

List otwarty Roberta Mazurka do Danuty Holeckiej

 W 2019 roku, po kolejnym zwycięstwie wyborczym PiS-u, Robert Mazurek w „Liście otwartym do Danuty Holeckiej” napisał :„W tępej propagandzie sukcesu jesteście gierkowscy, w nagonkach na opozycję gomułkowscy, a w estetyce jaruzelscy. Tyle, że za Jaruzela było klarowniej, bo oni przynajmniej występowali w mundurach, a wam ich nie sprawiono”. 

Tak jak teraz poseł Kołodziejczak zaatakował Mazurka, tak i wówczas dziennikarze związani z obozem władzy PiS wylali na jego głowę kubły pomyj. Mateusz Matyszkowicz, wówczas wiceprezes TVP pytał zdumiony: „Jak można porównać nas do propagandzistów gomułkowsko-jaruzelskich, skoro to my właśnie przez tyle lat z takimi propagandzistami walczyliśmy!” Nie zauważył tego, że z subtelnego filozofa przeobraził się w szefa tępej propagandowej tuby PiS-u.

Czytaj więcej

Szadkowska: Miliony na otarcie łez dla Holeckiej, Adamczyka i reszty? Niekoniecznie

Po każdej zmianie ekipy rządzącej pierwszym łupem zwycięzców zawsze były media publiczne. Teraz też, szykująca się do przejęcia władzy koalicja KO, Trzecia Droga i Nowa Lewica, za pierwsze i najpilniejsze zadanie uznała przejęcie TVP i Polskiego Radia i dokonanie w nich „czystek”.

Paweł Moskalewicz poleca pójście po bandzie

Paweł Moskalewicz w „Polityce” w artykule pt.: „Sposób na Holecką” przedstawia plany opozycji na blitzkrieg w przejęciu mediów publicznych.  Z analizy wynika, że legalnie się nie da, więc trzeba „pójść po bandzie”. Po przejęciu TVP wystarczy zwolnić około 100 dyrektorów, kierowników, prezenterów i reporterów, takich jak Danuta Holecka, Michał Rachoń i Miłosz Kłeczek. Na zwolnione miejsca czeka „zasób specjalistów zwolnionych kiedyś przez dobrą zmianę, którzy gotowi są wrócić do pracy”. 

Dziennikarz powołuje się na prezesów TVP w czasach rządów SLD, PSL, UD i PO Juliusza Brauna, Roberta Kwiatkowskiego i Jana Dworaka. Media publiczne były w samym sercu pisowskiego państwa, były partyjną tubą – ocenia Kwiatkowski. - Gdyby nie TVP, PiS miałby połowę ostatniego wyniku wyborczego. Czystka w telewizji to akt sprawiedliwości.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Polska Press – Arka Noego prezesa Kaczyńskiego?

Mówi to polityk, którego telewizję Robert Mazurek nazywał „Telewizją białoruską z oddziałem w Warszawie”, a jego samego „brunatnym Robertem”. Moskalewicz informuje, że nad projektem zmian w mediach publicznych pracuje zespół pod kierunkiem Jana Dworaka.  Czy spod ręki polityka PO może wyjść projekt odpartyjnienia mediów?

Bracia Karnowscy i list w obronie wolności słowa

W reakcji na zapowiedzi czystki dziennikarze z TVP Info i mediów braci Karnowskich, uderzyli na alarm, publikując „List otwarty w obronie wolności słowa”. Sygnatariusze Listu pytają w nim:

 „Czy stan w którym wszystkie wielkie telewizje i portale internetowe będą takie same, będzie można nazwać w ogóle demokracją? Nie. To będzie prawdziwy reżim. Dlatego apelujemy do wszystkich Polaków o zdecydowany opór wobec tego planu zniszczenia pluralizmu w mediach publicznych i prywatnych”.

Podpisuję się pod tą konkluzją. Też jestem pewien, że wrócimy do stanu, którego symbolem jest dla mnie zdjęcie z przesłuchania prezydenta RP Bronisława Komorowskiego w Pałacu Prezydenckim z 18 grudnia 2014 roku, na które wysłano ekipy z kamerami wszystkich ogólnopolskich stacji TVP, TVN i Polsat. Jednak społeczeństwo nie obejrzało transmisji, bo jak za czasów PRL, z Wydziału Propagandy KC PZPR redaktorzy dostali sygnał, że nie wolno im włączać kamer. Jedynie reporter  niszowej stacji Republika Michał Rachoń transmitował to wydarzenie poprzez komórkę. Wygląda na to, że tym razem nie popełni się takiego błędu i na pokoje władzy nie będą więcej wpuszczani tacy „Rachoniowie”.

Ekipy „Wiadomości” TVP i Faktów TVN, po skończonej pracy powinny razem chodzić na wódkę

Problem jednak w tym, że „List” podpisali dziennikarze, którzy przez 8 ostatnich lat czynnie uprawiali propagandę partyjną i ich wiarygodność jest zerowa. Tak jak wiarygodność propagandzistów z Wiertniczej i Czerskiej, którzy też słusznie protestowali w liście otwartym przeciwko „lex TVN” oraz zakupowi przez Orlen gazet regionalnych.

Celnie te dwie ekipy podsumował swego czasu Robert Mazurek, pisząc, że ekipy „Wiadomości” TVP i Faktów TVN, po skończonej pracy powinny razem chodzić na wódkę.

Jak Donald Tusk i PiS obiecywali odpartyjnienie mediów publicznych

Znamienne, że już nikt z obu obozów politycznych nie odwołuje się dzisiaj do projektów, które miały stworzyć nad Wisłą „polskie BBC”. Przypomnę tylko w telegraficznym skrócie. Kongres Kultury 2009 w Krakowie powołał Obywatelski Komitet Mediów Publicznych. Komitet wypracował projekt ustawy o mediach publicznych. Miał obietnicę ówczesnego premiera, Donalda Tuska, że ustawa zostanie uchwalona przez Sejm. Miał również poparcie największego ugrupowania opozycyjnego, Prawa i Sprawiedliwości. Inicjatywa ta cieszyła się także uznaniem prezydenta RP, Lecha Kaczyńskiego (30 marca 2010 roku odbyło się w Pałacu Prezydenckim spotkanie na ten temat).

Twórcy projektu postulowali zastąpienie KRRiT 50-osobowym Komitetem Mediów Publicznych, który miał być wybierany w drodze losowania spośród liczącego 250 osób tzw. zasobu kadrowego komitetu (utworzyć go miały m.in. organizacje pozarządowe, ogólnopolskie stowarzyszenia twórcze, dziennikarze, Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich). Komitet miał wybrać siedmioosobową Radę Mediów Publicznych. I to ona miała zarządzać mediami publicznymi. Nad jakością programów miał czuwać niezależny od władz telewizji i radia Instytut Mediów Publicznych. Abonament miała zastąpić powszechna opłata audiowizualna płacona wraz z PIT-em.

Czytaj więcej

Jak odzyskać zawłaszczoną przez PiS TVP. Prawnicy wskazują legalne sposoby

Po katastrofie smoleńskiej projekt wylądował w koszu. Jeszcze w 2013 roku minister Michał Boni obiecywał, że przygotuje nową ustawę medialną – nie przygotował i przyszło nowe rozdanie, nieoczekiwanie wybory wygrał PiS. Początkowo jeszcze wielu, w tym ja, żywiło nadzieję, że PiS dotrzyma obietnic z kampanii wyborczych powołania „polskiego BBC”. Dobra zmiana obiecywała bowiem odpartyjnienie mediów publicznych. Tymczasem pierwszą decyzją po zwycięstwie wyborczym było powołanie na stanowisko prezesa TVP kontrowersyjnego polityka Jacka Kurskiego, który udowodnił, że jest człowiekiem od „mokrej roboty”, zasłynął „dziadkiem z Wermachtu” i powiedzeniem „ciemny lud to kupi”.

Rafał Ziemkiewicz i Jacek Żakowski w jednej audycji?

Swoja własną wizję uzdrowienia mediów publicznych przedstawił były prezes Klubu Jagiellońskiego Piotr Trudnowski, który już nie wierzy w obiektywne i apartyjne media publiczne.  Dlatego realistycznie proponuje ucywilizowanie politycznej kontroli. Zmiana ma polegać na wymuszeniu pluralizmu politycznego w mediach poprzez audycje, w których wspólnie gospodarzyliby i maglowali swoich gości publicyści z przeciwległych biegunów.

Trudnowski marzy o programach, w których „obok siebie stawaliby erudycyjni i wyraziści Rafał Ziemkiewicz i Jacek Żakowski, gospodarczo spolaryzowani Łukasz Warzecha i Rafał Woś, <<filozoficznie>> odklejeni od medialnej sztampy Tomasz Kwaśniewski i Krzysztof Skowroński. Wreszcie wpuszczający do polskiej debaty trochę globalnych kontekstów Jakub Dymek i Igor Janke”.

Czytaj więcej

Co stanie się z TVP po zmianie władzy? Rada Mediów Narodowych staje w obronie

„Marzę o porankach, podczas których na przemian polityków maglowałyby dziennikarki z różnych medialnych baniek. Byłyby zdolne do konstruktywnej rozmowy z gośćmi z różnych partyjnych galaktyk. Mógłbym tu wskazać Dominikę Wielowieyską, Kamilę Baranowską, Elizę Olczyk i Agatę Szcześniak”.

Piotr Trudnowski marzy o lepszych mediach

Trudnowski marzy o takim cyklu audycji, jak The public philosopher. Jego gospodarzem był jeden z najciekawszych współczesnych myślicieli, krytyk merytokracji, komunitariański filozof z Harvardu – Michael Sandel. W programach dyskutował nie z ekspertami lub politykami, ale „z salą”. Zadawał uczestnikom sokratejskie pytania, próbował dojść do źródeł ich poglądów w rozmaitych kontrowersyjnych kwestiach – migracji, historii, redystrybucji, rozumienia patriotyzmu.

Czytaj więcej

Jest decyzja w sprawie koncesji dla TVN. Stacja czekała blisko rok

Aby ograniczyć patologię przejmowania pełnej kontroli nad mediami publicznymi przez koalicję rządową, Trudnowski proponuje wprowadzić do systemu „bezpiecznik”  – zwiększyć liczbę członków Rady Mediów Narodowych, tak by każda partia przekraczająca w wyborach do Sejmu 5% poparcia miała w niej swoją reprezentację proporcjonalną do liczby zdobytych w Sejmie mandatów.   

Media publiczne jak narkotyk

Tak jak dla Marksa „religia jest opium ludu”, tak dla każdej władzy w Polsce takim narkotykiem były media publiczne. Po ich przejęciu, bardzo szybko się od nich uzależniają. W felietonie pt. „Dyrektor <<Trójki>> unieważnił Kazika” z 16 maja 2020 roku ostrzegałem:

Tak jak dla Marksa „religia jest opium ludu”, tak dla każdej władzy w Polsce takim narkotykiem były media publiczne

„Od razu, gdy tylko zawłaszczyliście media publiczne, napisałem że od tych mediów zginiecie, bo zapomnicie w pewnym momencie, że to tylko propaganda i manipulacja, i sami staniecie się jej ofiarami. Uwierzycie w zafałszowany obraz rzeczywistości”.

Tym razem jednak będzie inaczej. To media mają być opium dla mas. Tylko oświecona władza będzie znała prawdę.

Autor

Adam Socha

Autor jest dziennikarzem obywatelskim miesięcznika „Debata” i portalu debata.olsztyn.pl

Za najważniejsze zadanie po przejęciu władzy partie opozycji demokratycznej uznały błyskawiczne przejęcie mediów publicznych. Liderzy tych partii są przekonani, że PiS zawdzięcza poparcie prawie 8 mln wyborców właśnie propagandzie tych mediów. Publicyści, Jacek Żakowski i Jarosław Makowski są pewni, że tylko przywrócenie monopolu mediów liberalno-lewicowych pozwoli na reedukację obecnego elektoratu PiS-u i dzięki temu zagwarantuje pozbawienie „partii populistycznych” władzy na zawsze.

Pozostało 98% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Duopol kontra społeczeństwo
analizy
PiS, przyjaźniąc się z przyjacielem Putina, może przegrać wybory europejskie
analizy
Aleksander Łukaszenko i jego oblężona twierdza. Dyktator izoluje i zastrasza
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Arak: Po 20 latach w UE musimy nauczyć się budować koalicje
Opinie polityczno - społeczne
Przemysław Prekiel: Krótka ławka Lewicy
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?