Jacek Nizinkiewicz: Bratobójcza walka opozycji wzmacnia Prawo i Sprawiedliwość

PO, Polska 2050, Lewica i PSL, podbierając sobie posłów i atakując się publicznie, rozwijają czerwony dywan przed trzecią kadencją partii Jarosława Kaczyńskiego.

Publikacja: 10.02.2023 03:00

Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia (na zdjęciu) wiedzą, że w relacjach z Donaldem Tuskiem n

Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia (na zdjęciu) wiedzą, że w relacjach z Donaldem Tuskiem nie byliby partnerami, ale podmiotami,

Foto: PAP/Piotr Nowak

Mimo kolejnych afer PiS trzyma się twardo. Poparcie dla partii rządzącej nie spada poniżej 30 proc. Upublicznienie kolejnych rewelacji programu Willa+ nic nie zmienia. Trend sondażowy jest jednoznaczny: gdyby wybory odbyły się dzisiaj, ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego wygrałoby je. Pocieszanie się opozycji, że PiS nie miałoby większości, jest okłamywaniem siebie i społeczeństwa. PiS z łatwością dosztukuje sobie polityków z opozycyjnych ław, niczym Monikę Pawłowską z Lewicy czy Zbigniewa Gryglasa z Nowoczesnej, i z przeciwników zrobi sojuszników, ale też ma realne szanse na koalicję z Konfederacją. A że niedaleko pada narodowiec od PiS – pokazał już Adam Andruszkiewicz i Robert Bąkiewicz.

PiS jest bliżej utrzymania się przy władzy niż opozycja jej zdobycia. Widać to również w relacjach wewnątrzkoalicyjnych. Kuriozalna, ale zarazem symboliczna była scena, gdy z mównicy sejmowej Janusz Kowalski z Solidarnej Polski, największy krytyk premiera Mateusza Morawieckiego wśród ziobrystów, poderwał wszystkich posłów PiS do oklaskiwania na stojąco Przemysława Czarnka. W obliczu zagrożenia w Zjednoczonej Prawicy wszystkie ręce na pokład. Mimo że SP nie zgadza się na ustawę wiatrakową w obecnym kształcie i chce wyrzucenia noweli ustawy o SN do kosza, a Ryszard Terlecki z PiS chciałby pogonić ziobrystów z koalicji, to nic się nie zmienia. Koalicja PiS z SP trwa. Wzajemne niesnaski są stroszeniem piórek przed układaniem list wyborczych.

Czytaj więcej

Maciej Konieczny: Opozycja sama nawala się po głowach nie wiadomo po co

Teatrem nie są spory po opozycyjnej stronie. PSL i Polska 2050 nie chcą pójść na wspólnej liście z PO. Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia wiedzą, że w relacjach z Donaldem Tuskiem nie byliby partnerami, ale podmiotami, i w trakcie układania list byliby tylko junior partnerem w stosunku do PO, a z czasem straciliby na znaczeniu niczym Nowoczesna. Sama Lewica jest też podzielona. O ile dawne SLD chce wspólnej listy z Koalicją Obywatelską, dawna Wiosna dałaby się przekonać, to już partia Razem z Platformą na jednej liście nie pójdzie! Spór Razem z PO jest realny i ideowy. Do tego dochodzi Ruch Samorządowy Tak! Dla Polski, który na potrzeby zamówionego sondażu dodał imię i nazwisko Rafała Trzaskowskiego do szyldu w badaniu, żeby pokazać swoją wyborczą wagę przed negocjacjami z Tuskiem o miejsca na listach. Polacy mogą odnieść wrażenie, że sporów po opozycyjnej stronie jest więcej niż afer po rządowej.

Podbieranie sobie posłów, atakowanie się w mediach, oskarżanie o brak jednej listy wzmacnia nieznacznie PO, ale tworzy fatalny wizerunek opozycji na przyszłość. Jak wyborca może liczyć na współpracę powyborczą opozycji, widząc, jak obrzucają się w mediach błotem? Z tego zaklętego kręgu jest jednak wyjście.

Opozycja nie musi iść na jednej liście i zgadzać się we wszystkim, żeby pokonać PiS. Niech będą: osobna lista KO, Lewicy i PSL-Polska 2050. Wystarczy je mądrze ułożyć. Na ścianie wschodniej PO jest słaba, ale tam wyborców PiS może odebrać PSL i Polska 2050, bez szkody dla PO. W innych częściach kraju silniejsza jest Lewica. I programowo to Lewica może pokazać socjalnie, jak wygląda realna pomoc, a nie rozdawnictwo PiS. Nie ma sensu wciskać na siłę Polakom wspólnej listy, gdy część szuka alternatyw dla duopolu PO-PiS. Lepiej byłoby, gdyby opozycja szukała tego, co łączy, i przedstawiała wyborcom odtrutkę na rządy PiS. Spory są naturą demokracji, ale konkurenci PiS zdają się zapominać, gdzie jest wróg. Gdy Polacy napatrzą się na spory opozycji, może odechcieć się im jej wspólnych rządów. Bo na razie prekampanię opozycja przegrywa. Na własne życzenie.

Mimo kolejnych afer PiS trzyma się twardo. Poparcie dla partii rządzącej nie spada poniżej 30 proc. Upublicznienie kolejnych rewelacji programu Willa+ nic nie zmienia. Trend sondażowy jest jednoznaczny: gdyby wybory odbyły się dzisiaj, ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego wygrałoby je. Pocieszanie się opozycji, że PiS nie miałoby większości, jest okłamywaniem siebie i społeczeństwa. PiS z łatwością dosztukuje sobie polityków z opozycyjnych ław, niczym Monikę Pawłowską z Lewicy czy Zbigniewa Gryglasa z Nowoczesnej, i z przeciwników zrobi sojuszników, ale też ma realne szanse na koalicję z Konfederacją. A że niedaleko pada narodowiec od PiS – pokazał już Adam Andruszkiewicz i Robert Bąkiewicz.

Pozostało 83% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Michał Matlak: Czego Ukraina i Unia Europejska mogą nauczyć się z rozszerzenia Wspólnoty w 2004 r.
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Wolność słowa w kajdanach, ale nie umarła
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Jak Hołownia może utorować drogę do prezydentury Tuskowi i zwinąć swoją partię
Opinie polityczno - społeczne
Michał Kolanko: Partie stopniowo odchodzą od "modelu celebryckiego" na listach
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: Dlaczego nie ma zgody USA na biało-czerwoną szachownicę na F-35?
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił