Platforma musi wyłączyć Twittera

Jeśli opozycja chce wygrać wybory, powinna wyjść z mediów społecznościowych, gdzie królują skrajności, i znaleźć ofertę dla umiarkowanych wyborców.

Publikacja: 30.01.2023 03:00

Donald Tusk

Donald Tusk

Foto: PAP/Piotr Nowak

Zacznijmy od ilustracji. Jeden z najbardziej doświadczonych liberalnych komentatorów polskiej polityki Paweł Wroński napisał w „Gazecie Wyborczej”: „Na naszych oczach największe polskie ugrupowanie opozycyjne – Platforma Obywatelska – popełniło medialne samobójstwo. Taki charakter miała reakcja partii na wypowiedź Radosława Sikorskiego w Radiu Zet”. I choć owej wypowiedzi broni, twierdząc, że została zmanipulowana przez pisowską propagandę, pokazuje, że sam polityk, jak i jego partyjni koledzy nie potrafili zareagować na słynne już słowa o tym, że na początku wojny rząd PiS miał moment zawahania. Sikorski tłumaczył potem, że to zawahanie dotyczyło wojny w ogóle, jednak powiedział to zapytany o to, czy PiS rozważał rozbiór Ukrainy. Niemniej fakt, że słowa Sikorskiego ponownie zostały wykorzystane przez Kreml – bo wcześniej wykorzystano jego tweeta, w którym „dziękował” USA za wybuch, który zniszczył rurociąg Nord Stream – uderza w najsilniejszy, zdaniem Wrońskiego, atut PO, czyli tezę, że Platforma jest profesjonalna w sprawach zagranicznych.

Z kolei doświadczona publicystka „Gazety Wyborczej” Dominika Wielowieyska napisała tekst, w którym analizowała warianty startu opozycji – w jednym, dwóch i trzech blokach, a także snuła rozważania na temat zalet i wad Tuska. Odniosła się też do dyskusji na opozycji, czy ze względu na swój elektorat negatywny Tusk nie powinien zapowiedzieć, że w którymś momencie odejdzie i przekaże władzę młodszemu pokoleniu. Podobnie jak i ja w tekście kilka dni temu, Wielowieyska przypomina, że Jarosław Kaczyński postawił w 2014 i 2015 r. na Andrzeja Dudę i Beatę Szydło, by odwołać się do bardziej umiarkowanych wyborców, i być może Tusk powinien zrobić to samo.

Czytaj więcej

Jacek Rostowski: Sikorski nie mówił, że rząd PiS chciał rozbioru Ukrainy

Tak zwani ludzie mediów

Jak na te teksty w „Wyborczej” zareagował liberalny komentariat? Były minister spraw wewnętrznych w rządzie Tuska, a zarazem jeden z najbardziej przenikliwych umysłów opozycji, Bartłomiej Sienkiewicz zarzucił na Twitterze Wielowieyskiej, że wraz z mediami rządowymi uczestniczy w hejcie na Tuska. Cały szereg liberalnych komentatorów, na czele z prof. Wojciechem Sadurskim, atakował Wrońskiego za „niemądry” tekst, bo Sikorski miał rację, mówiąc, że PiS myślał o dokonaniu wraz z Putinem rozbioru Ukrainy. Zaś Tomasz Lis skrytykował zarówno Wielowieyską, jak i Wrońskiego, oburzając się na „zgłupienie tzw. ludzi mediów”.

Reakcje na teksty Wielowieyskiej i Wrońskiego są doskonałym przykładem wpływu mediów społecznościowych na debatę publiczną i politykę. W mediach społecznościowych nie ma półcieni, nie ma niuansów ani odcieni szarości. Są tylko oni i my. Oczywiście, partie potrzebują swoich zagończyków, którzy będą zagrzewać do boju najtwardszą część elektoratu. I właśnie dlatego PO nie odcięła się od słów Sikorskiego, bo część jej wyborców bardzo lubi słuchać opowieści o tym, że Kaczyński i Morawiecki to ruscy agenci realizujący od samego początku interesy Kremla. Uwielbiają manichejskie podziały na siły światła, które muszą zetrzeć z powierzchni ziemi siły pisowskiej ciemności. Delektują się niewyszukanymi żartami i memami na temat Kaczyńskiego, że nie założył rodziny, że mieszka z kotem, a wcześniej z mamą. Ten elektorat uwielbia, jak na Twitterze Sikorski z Giertychem snują wizje, że Kaczyński chciał się dogadać z Putinem i zająć zachodnią Ukrainę. Jak Tomasz Lis łaje Szymona Hołownię za to, że nie chce zapisać się do PO i złożyć hołdu lennego Tuskowi.

Problem w tym, że Platforma nie wygra wyborów, jeśli będzie się zamykała w swym przekazie wyłącznie do tego twardo antypisowskiego elektoratu. Nie przejmie władzy, jeśli będzie się licytować na radykalizm. Ci, którzy wierzą, że Kaczyński to agent Kremla, i tak zagłosują na Platformę. Problem w tym, że nawet w ostatnim badaniu Kantar, który politycy PO tak chętnie wrzucali do mediów społecznościowych, a w którym PO i PiS remisują z wynikiem 31 proc., jest aż 13 proc wyborców niezdecydowanych. I jeśli przez ostatnich siedem lat tych niezdecydowanych nie przekonała do opozycji jej twarda krytyka PiS, to przekonanie, że trzeba tę retorykę tylko zaostrzyć, a przyniesie to rezultaty, nie wydaje się logiczne. To złudzenie z mediów społecznościowych, w których widać zdecydowaną nadreprezentację osób o poglądach skrajnych. W społeczeństwie tych radykalnych z jednej i z drugiej strony jest może po 10 proc. Na Twitterze jednak stanowią oni najmarniej 80 proc. aktywnych użytkowników. Stąd to złudzenie, że im ostrzejszy i bardziej wyrazisty język, tym lepiej.

Marsz do centrum

Tymczasem wielu wyborców może zdecydować, że pójdzie do wyborów, gdy Tusk powie im, jak zamierza odbudować relacje z Unią, jak ułożyć sobie stosunki z Niemcami, Francją, państwami regionu po wyborach, nie zaś, gdy usłyszą po raz kolejny opowieść o Kaczorze dyktatorze. Stąd mam głębokie przekonanie, że jeśli opozycja chce wygrać wybory, powinna wyłączyć Twittera i porozmawiać ze zwykłymi ludźmi, a nie z najbardziej zaangażowanymi politycznie sympatykami, którzy przychodzą na spotkania partyjne w terenie.

Dziś, gdy PO ma już swoje 30 proc., powinna mówić do niezdecydowanych. Szczególnie gdy do objazdu po Polsce ma wrócić Kaczyński, który znów będzie radykalizował przekaz, strasząc Niemcami, osobami LGBT czy snując absurdalne teorie o Polkach, które wolą dawać w szyję, niż rodzić dzieci.

Przez ostatnie półtora roku Tusk utwardzał swój przekaz, dając uciechę publice w mediach społecznościowych. Jeśli chce pokonać PiS, musi iść do centrum. Jeśli nie wyjdzie ze swojej wygodnej opozycyjnej bańki na Twitterze, to mu się nie uda.

Zacznijmy od ilustracji. Jeden z najbardziej doświadczonych liberalnych komentatorów polskiej polityki Paweł Wroński napisał w „Gazecie Wyborczej”: „Na naszych oczach największe polskie ugrupowanie opozycyjne – Platforma Obywatelska – popełniło medialne samobójstwo. Taki charakter miała reakcja partii na wypowiedź Radosława Sikorskiego w Radiu Zet”. I choć owej wypowiedzi broni, twierdząc, że została zmanipulowana przez pisowską propagandę, pokazuje, że sam polityk, jak i jego partyjni koledzy nie potrafili zareagować na słynne już słowa o tym, że na początku wojny rząd PiS miał moment zawahania. Sikorski tłumaczył potem, że to zawahanie dotyczyło wojny w ogóle, jednak powiedział to zapytany o to, czy PiS rozważał rozbiór Ukrainy. Niemniej fakt, że słowa Sikorskiego ponownie zostały wykorzystane przez Kreml – bo wcześniej wykorzystano jego tweeta, w którym „dziękował” USA za wybuch, który zniszczył rurociąg Nord Stream – uderza w najsilniejszy, zdaniem Wrońskiego, atut PO, czyli tezę, że Platforma jest profesjonalna w sprawach zagranicznych.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Dubravka Šuica: Przemoc wobec dzieci może kosztować gospodarkę nawet 8 proc. światowego PKB
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Zaremba: Sienkiewicz wagi ciężkiej. Z rządu na unijne salony
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?