Roman Kuźniar: Po co Macron wciąż rozmawia z Putinem

Jeśli Putin pozostanie przy władzy, będzie szukał zemsty. Na Ukrainie i na Europie. Czy w Berlinie, Brukseli i Paryżu tego się nie rozumie? Czy może w Paryżu uważa się, że ryzyko Putina u władzy mają wziąć na siebie kraje Europy Środkowej, a korzyści i honory przypadną Francji i Niemcom?

Publikacja: 29.03.2022 18:24

Roman Kuźniar: Po co Macron wciąż rozmawia z Putinem

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

Trzeba bardzo źle życzyć Rosji, aby chcieć pozostawienia Putina jako jej prezydenta. Owszem, to nie Zachód go odsunie od władzy, ale Zachód ma prawo oczekiwać, że zrobią to sami Rosjanie. W ich własnym interesie oraz w interesie Rosji. Dlatego muszą dziwić całkiem liczne wyrazy obruszenia na to właśnie, uprawnione oczekiwanie wyrażone przez prezydenta Joe Bidena w Warszawie. Najbardziej zaskakująca była reakcja Emmanuela Macrona, który w ostatnich tygodniach wyspecjalizował się w pogawędkach z Putinem. O czym? Jak czytamy w komunikatach, o sytuacji na froncie. Cóż, trzeba odwiesić honor na kołku, aby co kilka dni toczyć długie rozmowy ze sprawcą dziejącej się na naszych oczach krwawej i destrukcyjnej agresji. Wolno zatem zapytać, jakie racje rozumu lub interesy motywują prezydenta Francji do takich pogawędek.

Jeśli chodzi o pokój, to on zależy od Rosji, nie od Francji. Jakie argumenty na rzecz przerwania wojny Putin usłyszy od Macrona, których nie mógłby usłyszeć w inny powszechnie dostępny sposób? Przypomnijmy, ta wojna to nie jest wypadek przy pracy prezydenta Rosji. To nie pierwsza jego wojna, długo ją planował. I teraz, sprawca nie zasługuje na wyrozumiałość i słowa pocieszenia za to, że wywołał wojnę, a do tego nie udało mu się jej jak dotąd wygrać.

O autorze

prof. Roman Kuźniar

Autor jest profesorem nauk humanistycznych, w latach 2010–2015 był doradcą prezydenta RP Bronisława Komorowskiego ds. międzynarodowych.

Słyszy się, nie tylko z Paryża, ale i Brukseli, że to Putin jest partnerem do rozmowy („dialogu”!) o tej wojnie, bo to on jest prezydentem Rosji. Nie jest partnerem do rozmowy ktoś, który nie rozumie słów partner czy dialog, którego jedyną logiką jest „kto kogo”. A może Francja pragnie sobie w ten sposób zaskarbić względy Putina na czas po wojnie, aby móc go ponownie gościć w Wersalu i robić jeszcze lepsze interesy niż do tej pory? Od kiedy w Moskwie rządzi Putin, wojna jest stałym instrumentem w rękach Rosji i pozostanie nim, jeśli Putin nadal będzie prezydentem.

Trzeba przypomnieć Paryżowi, jak bardzo się w 2011 roku upierał przy odsunięciu Asada w Syrii, jako warunku wszelkich rozmów pokojowych. I to wtedy, gdy ofiar rebelii było jeszcze stosunkowo mało. Ten upór uniemożliwił być może szybsze rozpoczęcie takich rozmów i zatrzymanie rozpoczynającej się wojny domowej. A w Libii? Przecież to Francja od początku interwencji stawiała wymóg obalenia Kadafiego, kiedy również ofiar konfliktu było stosunkowo mało. Dalszy ciąg znamy.

W Moskwie sprawa jest prostsza. W Rosji nie toczy się wojna, jest kim zastąpić Putina (w Syrii czy w Libii nie było wiadomo kim). Zamiana przywódcy mogłaby zatrzymać wojnę, którą Putin wywołał, albo umożliwić uczciwe uregulowanie tego konfliktu, co przy udziale Putina jest zwyczajnie niemożliwe.

Rosyjska tradycja zmiany przywódcy, którzy szkodzi własnemu krajowi, jest długa: od Piotra III do Chruszczowa. Rzecznik Putina na słowa Bidena odpowiedział, że to sami Rosjanie decydują, kto jest ich prezydentem. Tak, Rosjanie, ale przecież nie w demokratycznych wyborach. Takie zostały przez Putina unicestwione. Podobnie jak Hitler, który pierwsze wybory wygrał, kolejnych już nie musiał… Niech zatem próbują innych sposobów.

Czytaj więcej

Szef MSZ Francji: Macron rozmawia z Putinem i Zełenskim, by uniknąć najgorszego

Nie rozumiem także obruszenia na użyte przez Joe Bidena określenie „rzeźnik” na Putina. Sam posługuję się tym określeniem od drugiej wojny czeczeńskiej, sprowokowanej przez Putina wysadzaniem budynków mieszkalnych w Rosji, co jak wiemy, przypisał Czeczenom. Potem była krwawa łaźnia. W niewielkim kraiku zginęło kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Czy to nie rzeźnia?

Owszem, co może powiedzieć czy napisać publicysta lub badacz, niekoniecznie wypada głowie państwa. Lecz to, co widzimy obecnie w Ukrainie, to ten sam Putin, w zabijaniu przeciwników pozbawiony wszelkich hamulców moralnych. Prezydent Macron twierdzi, że tak by Putina nie nazwał, bo przecież z nim rozmawia. Więc może trzeba, aby sobie uświadomił, z kim rozmawia.

A my ponownie możemy zapytać, gdzie twój honor, Francjo, tak zawsze przecież wrażliwa na prawa człowieka. Bo trzeba przypomnieć, że droga do wojny przeciwko Ukrainie wiodła Putina przez uczynienie Rosji państwem totalitarnym, gdzie częściowo wolni są tylko koncesjonowani przez niego oligarchowie. Zwłaszcza ci, którzy dzielą się z nim częścią swego nieuczciwie osiąganego zysku.

Otwarty sprzeciw wobec putinizmu prowadzi do skrytobójczej śmierci lub do łagru. Rosja jest jawną, jednoosobową dyktaturą. Jej prezydent jest nie tylko osobnikiem odpowiedzialnym za zbrodnię agresji i śmierć tysięcy niewinnych ludzi, ale także bezwzględnym autokratą niekryjącym się z pogardą dla praw człowieka. Czy prezydent „ojczyzny praw człowieka” tego nie wie?

Jakiego rodzaju nowe Monachium chcieliby podpisywać ci europejscy politycy, dla których Putin jest nadal partnerem do rozmowy? Bo oprócz dyktatury wewnątrz Rosji oraz agresji na zewnątrz Putin wyspecjalizował się w jeszcze jednej sztuce. Chodzi o prowadzoną od lat systematyczną politykę dzielenia i osłabiania Europy, o uczynienie jej bezwolnej wobec żądań Rosji. Całą tą technologię dobrze znamy i dziś trudno uwierzyć, że tak długo w Europie była tolerowana.

Czytaj więcej

Macron ostrzega przed słowną "eskalacją" w kontaktach z Rosją

Putin skłoniony do rezygnacji z części swoich planów wobec Ukrainy (na przykład on, wprost czerpiący z nazistowskich praktyk, zrezygnuje z warunku „denazyfikacji” Ukrainy), jeśli pozostanie przy władzy, będzie szukał zemsty. Na Ukrainie i na Europie. Czy w Berlinie, Brukseli i Paryżu tego się nie rozumie? Czy może w Paryżu uważa się, że ryzyko Putina u władzy mają wziąć na siebie kraje Europy Środkowej, a korzyści i honory przypadną Francji i Niemcom? Ale czy w ten sposób prezydent Macron sam nie wysadza w powietrze swej idei „autonomii strategicznej UE”? Bo przecież taka „autonomia” nie może jedynie oznaczać niezależności od USA w połączeniu z uległością wobec Rosji.

Trzeba bardzo źle życzyć Rosji, aby chcieć pozostawienia Putina jako jej prezydenta. Owszem, to nie Zachód go odsunie od władzy, ale Zachód ma prawo oczekiwać, że zrobią to sami Rosjanie. W ich własnym interesie oraz w interesie Rosji. Dlatego muszą dziwić całkiem liczne wyrazy obruszenia na to właśnie, uprawnione oczekiwanie wyrażone przez prezydenta Joe Bidena w Warszawie. Najbardziej zaskakująca była reakcja Emmanuela Macrona, który w ostatnich tygodniach wyspecjalizował się w pogawędkach z Putinem. O czym? Jak czytamy w komunikatach, o sytuacji na froncie. Cóż, trzeba odwiesić honor na kołku, aby co kilka dni toczyć długie rozmowy ze sprawcą dziejącej się na naszych oczach krwawej i destrukcyjnej agresji. Wolno zatem zapytać, jakie racje rozumu lub interesy motywują prezydenta Francji do takich pogawędek.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Czy Polska będzie hamulcowym akcesji Ukrainy do Unii Europejskiej?
Opinie polityczno - społeczne
Stefan Szczepłek: Jak odleciał Michał Probierz, którego skromność nie uwiera
Opinie polityczno - społeczne
Udana ściema Donalda Tuska. Wyborcy nie chcą realizacji 100 konkretów
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Przeszukanie u Zbigniewa Ziobry i liderów Suwerennej Polski. Koniec bezkarności
Opinie polityczno - społeczne
Aleksander Hall: Jak odbudować naszą wspólnotę