Wielcy sportowcy nie czekają już czterech lat, by się pokazać, by mieć szansę przejść do historii. Oni mają własny kalendarz, w którym igrzyska tylko im przeszkadzają i są zawodami wciskanymi na siłę. Mają swoje zawody, szlemy, turnieje, mistrzostwa, finały, plebiscyty. Mają ogromne pieniądze i sławę, o jakiej nawet sami bogowie olimpijscy mogli by jedynie pomarzyć. Im igrzyska do niczego nie są potrzebne. Tym bardziej, że ciągle nie można na nich występować w strojach z logotypem sponsora.

Nic dziwnego, że Igrzyska stają się dla nich zawodami drugiej kategorii, zawodami pomiędzy ważnymi (z ich punktu widzenia) imprezami. Przyjeżdżają, startują, robią to bez przekonania, zaangażowania, na tak zwanym zmęczeniu, albo bez formy, bo tę budują na bardziej dla nich prestiżowe rozgrywki. Przyjeżdżają, zabierają miejsce tym, którzy na igrzyskach byliby gotowi zostawić serce przy walce, by wykorzystać tę niepowtarzalną szansę na to, by usłyszał o nich świat. Tylko nieliczni mają odwagę powiedzieć, jak jeden ze światowej sławy golfistów: „igrzyska mnie nie interesują”. Ci mniej odważni, zasłaniają się chorobą, kontuzją, albo obawą zarażenia nietypowym wirusem. I tak oto, dyscypliny, które na co dzień przyciągają jakieś niewyobrażalne rzesze kibiców, na igrzyskach stają się dyscyplinami drugiej, jak nie trzeciej kategorii. Gdzie piłkarze, chciałoby się zakrzyknąć. Gdzie ci wielcy tenisiści, pytają widzowie ze zdumieniem przecierający oczy, gdy błyskawicznie odpadają tuzy tej dyscypliny. Gdzie są golfiści nikt nie pyta, bo wiadomo, że ich nie ma w ogóle.

W tej sytuacji igrzyska są już igrzyskami sportowców, którzy nie mają szans na to, by być bohaterami stadionów, mediów, internetu. Do głosu dochodzą zawodnicy sportów, o których poza igrzyskami, mało kto słyszał. W nich cała nadzieja, bo przecież duma gdy słyszy się hymn własnego państwa jest taka sama, bez względu na to w jakiej dziedzinie zawodnik zdobył złoto.

Teraz już tylko cała nadzieja w lekkiej atletyce. W końcu to królowa sportu. Ciągle jest szansa, że lekkoatleci swoją postawą udowodnią, że to miano należy się jej nie bez przyczyny. Bo jeśli i oni zawiodą, to jasnym się stanie, że prawdziwa idea olimpijskiego sportu pozostała już tylko w sporcie amatorskim. Gdzie liczy się sam udział w zawodach. Najpiękniejsza jest możliwość dotarcia do mety, a wszelkie trudy i bóle rekompensuje radość z samego uprawiania sportu. Gdzie na pieniądze nikt nie liczy, a sława oznacza co najwyżej uznanie w oczach najbliższych.