O dramatycznych skutkach użycia bomby atomowej przypominają nam co roku sierpniowe rocznice wydarzeń w Nagasaki i Hiroszimie, rozbudzają nasz niepokój pojawiające się niekiedy nuklearne pogróżki przywódców państw dysponujących tą bronią bądź informacje o zdarzających się niestety zaniedbaniach przy przechowywaniu arsenału nuklearnego. Szczególne emocje budzą w nas pogróżki głów państw posiadających bądź zamierzający niebawem posiadać nuklearny arsenał, głównie oczywiście za sprawą szaleństw Kim Dzong Una i agresywnej polityki Putina, ale chyba także nieprzewidywalnego reagowania na zagrożenia przez Donalda Trumpa.
Na Półwyspie Koreańskim sytuacja jest od dawna napięta, ale ostatnia eskalacja zagrożeń staje się naprawdę niebezpieczna. By przekonać się o powadze sytuacji, wystarczy zobaczyć z bliska, czego sam doświadczyłem, ogłaszany raz na dwa miesiące w Seulu alarm atomowy i działania temu towarzyszące – kierowanie przez odpowiednie służby wszystkich ludzi do odpowiednio przygotowanych, licznych schronów czy rozwieszane nad drogami łączącymi miasto z rejonem przygranicznym gotowe do użycia betonowe blokady przejazdu. Obaw zagranicznych gości nie uspokajają stonowane reakcje na te przygotowania mieszkańców Seulu, przywykłych do życia w nieustannym zagrożeniu od przeszło pół wieku.
Istotną cechą zagrożeń ze strony Korei Północnej jest fakt, iż jej militarną siłę tworzy przestarzałe i mało skuteczne uzbrojenie tradycyjne z jednej strony, a broń masowego rażenie z drugiej. A to w przypadku konfliktu nie pozostawiałoby Pjongjangowi wyboru i będące w ostatnim stadium opracowywania rakiety dalekiego zasięgu oraz głowice atomowe, prawdopodobnie gotowe do użycia za dwa–trzy lata, stałyby się z pewnością głównym elementem wojennej strategii Kim Dzong Una. Możliwe, że obawy te są przesadzone, bowiem Korea Płn. nie jest ciągle dostatecznie technologicznie przygotowana do stworzenia broni masowego rażenia o międzykontynentalnym zasięgu. Potwierdzeniem tego mógłby być fakt niedawnej nieudanej próby z rakietą tego typu. Nie wydaje się to niestety być wystarczającą pociechą, bowiem wiedza na temat prowadzonych w Korei Płn. prac jest jednak bardzo ograniczona.
Możliwe strategie
Rosja nie pozostaje daleko w tyle ze swymi groźbami. Wystarczy zacytować słowa Władimira Putina, który w trakcie kryzysu na Krymie uznał za właściwe publiczne przypomnienie, że „...Rosja jest wiodącym mocarstwem nuklearnym". Niepokoić mogą niedawne ostrzeżenie jego rzecznika, że „...rozlokowywanie wojsk NATO w krajach bałtyckich może mieć nuklearne konsekwencje" czy ostatnia wypowiedź szefa państwowej agencji informacyjnej, że „Rosja może obrócić Amerykę w nuklearny pył".
W świetle tych zagrożeń polityczne nadzieje na zapobieżenie atomowej groźbie pokładać musimy w Stanach Zjednoczonych. Donald Trump już zapowiedział kontynuację zapoczątkowanego przez jego poprzednika programu modernizacji arsenału nuklearnego o wartości przeszło biliona dolarów.