Żeby posprzątać do końca plac po zatrzymanej budowie IV RP, trzeba w pełni odczytać mandat, jaki nowa władza otrzymała od wyborców. Dotyka on bowiem spraw absolutnie fundamentalnych, mianowicie wizji Polski, relacji władza – obywatel, stylu rządzenia oraz narodowych wartości. PiS-owski projekt dla Polski, skonstruowany w opozycji do „elit III RP” i do tzw. michnikowszczyzny, stał się w tych wyborach przedmiotem zero-jedynkowego referendum – dokładnie jak życzył sobie tego premier. I to referendum Jarosław Kaczyński „przerżnął” – tyleż zaskakująco co sromotnie, wręcz upokarzająco.Najważniejszym odkryciem ostatnich wyborów było właśnie to: ujawnienie się wielkości negatywnego elektoratu PiS. W tych wyborach ludzie głosowali nie tyle za PO, ile przeciw partii braci. Wypowiedzieli się, w uderzającej większości, przeciwko państwu ideologicznemu – butnemu, mocnemu w gębie, a jednocześnie zacofanemu, nieporadnemu w świecie rzeczywistym. Przeciw ideom, które nijak się mają do wyzwań współczesności, i przeciw rozwiązaniom, które radują zacnych idiotów, ale czynią z nas zatęchłą prowincję Europy. Przeciw liderom, którzy do obywateli przemawiają z góry, zwykle tonem pełnym złości, pouczeń i oskarżeń, sami jednocześnie nie mając wiele wartościowego do zaoferowania.Polacy, zwłaszcza ci młodsi, połączeni internetowo, zirytowali się na ten projekt do tego stopnia, że przemogli swoją – skądinąd zasługującą na krytykę – niechęć do angażowania się w sprawy publiczne. Poszli głosować w liczbie, która wywołała popłoch strategów i spin-doktorów PiS. I zmietli partię rządzącą razem z jej oddanymi kadrami i sojusznikami: rozdwojonymi językami w Radiu Maryja, kipiącymi złością, obłudnie religijnymi posiadaczami kolorowych beretów, zapiekłą częścią wsi i przekupionymi hojnymi podwyżkami członkami jedynego słusznego związku zawodowego.
A przecież przez długie tygodnie kampania wyborcza szła kiepsko dla opozycji. „Lud ciemny to kupi” – powiedział kiedyś Jacek Kurski, i rzeczywiście: krok po kroku, starcie po starciu żelazne zastępy braci zdobywały kolejne punkty w sondażach, parły do nieuniknionego, wydawało się, triumfu końcowego. Jednak nie wygrały kampanii. Polski Mordor upadł niespodziewanie, w ostatniej możliwej chwili, w finalnym wielkim starciu godnym epickiego pióra J.R.R. Tolkiena.
Co przeważyło? Co było kroplą, która przelała czarę, i słomką, która złamała grzbiet wielbłąda? Szczegółowe analizy ostatnich kilkudziesięciu godzin kampanii sugerują, że płacz kobiety. Jednej słabej, skandalicznie upadłej – według współczesnych kryteriów, które nakazują pobłażać słabościom ciała, ale z całym okrucieństwem karzą uleganie pokusom mamony – posłanki Platformy Obywatelskiej.
Publiczne radio i telewizję zostawcie w spokoju. Gdy szarogęsi się w nich opozycja, szkody dla kraju są jednak mniejsze
To, co miało być ciosem dobijającym Platformę, okazało się strzałem w stopę PiS. To widok płaczącej ofiary publicznej egzekucji, uznanej za winną bez sądu, tracącej zmysły z upokorzenia i ze strachu, wywołał zbiorowy odruch protestu: tak postępować z ludźmi się jednak nie godzi. I może olśnienie: ktoś chyba paskudnie manipuluje naszymi emocjami. Naszym zmysłem moralnym, naszym wołaniem o uczciwość w życiu publicznym. Dalej wyciąganie wniosków wyborczych poszło już szybko.Z tego właśnie, moim zdaniem, wynika mandat i stąd płynie wniosek dla Platformy Obywatelskiej: jeżeli chcecie naprawdę skutecznie od-PiS-owić Polskę, panowie i panie, wprowadźcie znów zwykłą ludzką przyzwoitość i umiar do życia publicznego. Rozliczcie, bo musicie, najgrubsze przewinienia poprzedniego reżimu. Poprawcie błędy w prawach i w działaniu systemu, ale niech to nie pochłania was za mocno i nie trwa zbyt długo.
Nie ekscytujcie się tak bardzo komisjami śledczymi. Jeżeli będzie trzeba, postawicie kogo należy przed Trybunałem Stanu, ale uważajcie już np. z mediami publicznymi. Nie warto wchodzić na złą drogę poprzedników i pospiesznie zmieniać ustaw, na przykład o radiofonii i telewizji, po to tylko, żeby pozbyć się obecnych zarządów i szefów Polskiego Radia i Telewizji Polskiej. Taka metoda skracania niewygodnych kadencji fatalnie się kojarzy i jest niekonstytucyjna: Trybunał Konstytucyjny już się jasno wypowiedział w tej kwestii.