Antykomunizm na cenzurowanym

Przy okazji wojny „PiS kontra reszta świata” doszło do przewartościowania, według którego rozliczenie z komunizmem stało się nie tylko bezprawne, ale niemal niemoralne – pisze filozof i publicysta Michał Szułdrzyński

Publikacja: 06.11.2007 18:51

Czy antykomunizm jako ideologia trafił już w Polsce do lamusa? W ostatniej kampanii wyborczej żadna partia nie akcentowała tego wątku. W przeciwieństwie do kampanii roku 2005, która przebiegała pod hasłem antykomunizmu czy raczej antypostkomunizmu – zarówno ze strony PiS, jak i PO. Hasło IV RP – popierane wówczas przez obie te partie – miało się opierać na ostatecznym rozwikłaniu problemów wynikających z komunistycznej przeszłości.

Jednak po wyborach sprawa Michała Boniego zmusiła Platformę Obywatelską – która w kwestii lustracji i dekomunizacji ostatnio wolała się nie wypowiadać – do zajęcia bardziej wyraźnego stanowiska w tej kwestii. Jacek Żakowski („Koniec lustracyjnej czarnej mszy”, „Rzeczpospolita” z 5 listopada 2007) po reakcji Donalda Tuska na sprawę Boniego nazwał lidera PO księciem umiaru, który wprowadza pokój do polskiego piekła nienawiści. Pochwalił też Platformę za to, że coraz dalej jej do antykomunistycznego zaangażowania PiS – nie tylko z wyborów 2005, lecz również podczas ostatniej kadencji.

Problem w tym, że umiar nie wystarczy, by rozwikłać kwestię lustracji, a za pomocą spokoju PO nie nie rozwiąże kłopotu z własną polityczną schizofrenią. Z jednej strony dużo w niej szczerych antykomunistów, z drugiej zaś w swej retoryce partia Tuska zrezygnowała w mijającym roku z przywoływania lustracji i dekomunizacji najprawdopodobniej z dwóch powodów. Po pierwsze nie chciała zrażać do siebie umiarkowanego elektoratu, który – o przyczynach tego zjawiska za chwilę – dekomunizację, zamiast z normalnymi zasadami demokratycznego państwa, kojarzy raczej z nienawistnymi bliźniakami. Po drugie zaś antykomunistyczna retoryka mogłaby odstraszyć potencjalnych wyborców LiD, których Platforma z powodzeniem starała się przeciągnąć na swoją stronę.

Dlaczego antykomunizm kojarzy się dziś tak źle? Dlaczego znów ma złe konotacje? Związane to jest z jedną z głównych porażek wizerunkowych, jakie w ostatnich miesiącach odniosło Prawo i Sprawiedliwość – a mianowicie ośmieszeniem antykomunizmu. Podobnie jak udało się ośmieszyć walkę z korupcją jako raczej narzędzie politycznych sporów niż przywiązanie do praworządności, tak też rozliczenie się z komunistyczną przeszłością łatwo związano z wygodną retoryką PiS-owskich seansów nienawiści, poszerzania podziałów, poszukiwania wrogów itp. Pierwszym niezwykle ciężkim ciosem, jaki refleksja o komunizmie przeżyła w Polsce, był antylustracyjny rokosz obywatelski wiosną tego roku. Wówczas to na niemal pół roku udało się problem lustracji zepchnąć pod dywan jako właśnie rojenia nienawistników. Przy okazji wojny „PiS kontra reszta świata”, przy okazji wykazywania realnych błędów, jakimi obarczona była ostatnia ustawa lustracyjna – doszło do niebezpiecznego przewartościowania, według którego rozliczenie z komunizmem stało się nie tylko bezprawne, niezgodne z konstytucją, ale niemal niemoralne. A ściślej rzecz biorąc – nie tyle do takiego przewartościowania doszło, ile po krótkim okresie powszechnej zgody na dekomunizację, która była owocem afery Rywina – wróciliśmy do schematów pojęciowych z lat 90.

Nie tylko PiS-owski antykomunizm został wyśmiany – co więcej, to liderzy PiS porównywani byli do komunistycznych aparatczyków, a samo PiS do PZPR. Anty-PiS-owska retoryka często odwoływała się do porównań z PRL – tak długo, aż te porównania przestały być poważne. Chęć przeprowadzania lustracji sprowadzono więc do pytania o to, dlaczego Jarosław Kaczyński nie został internowany podczas stanu wojennego i jak długo spał 13 grudnia.

Antykomunizm – podobnie jak w latach 90. – sprowadzono więc de facto do osobistych kompleksów liderów PiS. Z drugiej strony Platforma chlubiła się tym, że w jej szeregach znaleźli się przywódcy „Solidarności”. W którymś z przemówień Donald Tusk mówił o nich, że jak kiedyś dokonali właściwego wyboru – przeciw PZPR, tak teraz dokonują równie ważnego wyboru – przeciwko PiS.

PiS zaś posługiwało się swym antykomunizmem nieskutecznie, nie potrafiło go dla siebie wygrać, raczej dając broń swym przeciwnikom – słynne porównanie przeciwników do ZOMO lub niektórych mediów do „Trybuny Ludu” budziły wśród autorytetów oburzenie, gdy porównywanie Jarosława Kaczyńskiego do Gomółki, Moczara czy Urbana uchodziło za przejaw niebywałego poczucia humoru.

Nie ma sensu dochodzić, kto zaczął ani kto jest bardziej winny temu zjawisku – PiS czy PO. Winy obu stron są duże, emocje podsycane były też przez rzesze publicystów i komentatorów chętnie podchwytujących ciężkie oskarżenia i barwne porównania. Dość, że wszystko to doprowadziło do deprecjacji komunizmu. W efekcie anty-antykomunistyczna retoryka uniemożliwia artykulację istotnych politycznych postulatów. Ponadto banalizacja zła komunizmu jest niebezpieczna w kraju, który ledwie kilkanaście lat temu wyzwolił się z jego jarzma.

Porównywanie prawicy – szczególnie PiS – do komunistów zbyt łatwo pozwala na demonizowanie niektórych prawicowych czy konserwatywnych wartości. Obrona na przykład dobrego imienia kraju może zostać okrzyknięta próbą cenzury, zastanawianie się nad różnymi historycznymi przekłamaniami – próbą narzucenia jedynej prawdy, jak w PRL. Próba wprowadzenia dyscypliny do szkół łatwo nazwać odtwarzaniem stalinowskiego terroru w edukacji itp.

Wspomniałem o tym, że powracają pojęcia z lat 90., kiedy każda formuła antykomunizmu – z wyjątkiem jej łagodnej wersji autoryzowanej przez środowisko „Gazety Wyborczej” – była inkryminowana. Warto bowiem przypomnieć, że jeszcze w latach 70. i 80. sprzeciw wobec komunizmu miał rozmaite źródła.

Liberałowie krytykowali komunizm za ograniczenie ludzkiej wolności (negatywnej), konserwatyści boleli nad społeczną modernizacją, która rozbijała więzi międzyludzkie, myśliciele chrześcijańscy wreszcie krytykowali programowy ateizm, demoralizację i zafałszowywanie przez komunizm prawdy o człowieku.

Charakterystyczne jest to, że wszyscy oni porównywali swoich politycznych konkurentów do komunistów. Konserwatystów na przykład krytykowano za przywiązanie do społecznego porządku i praworządności.

W ten sam sposób zinstrumentalizowano porównania do socjalizmu. Realizowane z mniejszym lub większym powodzeniem próby budowy państwa solidarnego nazywano socjalizmem. Argument ten był wykorzystywany zarówno wówczas, gdy PiS składało prosocjalne obietnice – że to budowanie socjalizmu, jak i wtedy, gdy socjalnym roszczeniom się opierał – jak to było w przypadku protestu pielęgniarek: „komuniści też nie rozmawiali ze społeczeństwem”. W efekcie po ostatnich dwóch latach każde stanowisko nieliberalne nazywane bywa komunizmem.

Być może taka logika była nieuchronna i wynikała z dużych emocji, jakie wywoływało PiS, oraz z błędów, jakie popełniało. Niebezpieczne wydaje się również banalizowanie doświadczenia komunizmu. Z jednej strony porównywano PiS-owców do PZPR-owców (np. „Kaczyński jest jak Gomułka”), by ich Polakom obrzydzić, z drugiej zaś – co warto podkreślić – skoro PO wygrała wybory dzięki mobilizacji elektoratu, który z PRL niemal już nic nie pamięta, porównanie takie nie miało dużego znaczenia. Dzięki swojej groteskowości rozgrzeszało jednak komunistyczne pierwowzory, do których porównywano współczesnych polityków. Nawet „Katyń” Andrzeja Wajdy został wciągnięty w polityczną walkę – głównie przez przeciwników PiS. Obawiali się oni, że może wzbudzić w Polakach emocje, które sprzyjają Prawu i Sprawiedliwości. Sprowadzenie jednak tego ważnego filmu do politycznego sporu bardzo mu zaszkodziło – zmieniając tragedię narodu w banalny spór wyborczy.

Zbanalizowanie komunizmu, zdewaluowanie jego znaczenia jest niebezpieczne dla zbiorowej wyobraźni w perspektywie dłuższej niż te czy kolejne wybory. Komunizm bowiem wcale nie zniknął ani z mapy świata, ani z ludzkiej świadomości. Jako forma skrajnej lewicy wciąż jest obecny w polityce wielu krajów Zachodu. Jako forma intelektualna przesiąka przez całą współczesną kulturę. Jako doświadczenie milionów Polaków wymaga szacunku i pamięci. Świadectwo historyczne, jakim jest polskie doświadczenie komunizmu, nie może zostać zbanalizowane – tak jak nie powinno się banalizować pamięci o zbrodni Holokaustu.

Komunizm to doświadczenie dramatu zniewolenia tysięcy Polaków, którym – jak w niezwykle dramatyczny sposób mieliśmy się okazję ostatnio przekonać w przypadku Michała Boniego – nie dano wcześniej możliwości rozliczenia własnej przeszłości. I właśnie w tym tkwi największa słabość wywodu Jacka Żakowskiego. Pisząc, że Michał Boni przyznał się do współpracy – niejako potwierdza, że współpraca była czymś złym. Brak mu jednak konsekwencji, by tę współpracę jako zło przedstawić, powtarzając stare zaklęcia, jak „mieszanie winnych i niewinnych, pochopne rzucanie oskarżeń, pospieszne ferowanie wyroków”, które było rzekomo cechą ostatniego dwulecia.

Mało kto Michała Boniego potępił, mało kto oskarżył i ferował wyroki. Z tego, że dyskusja o lustracji nie jest tak gorączkowa jak dawniej, nie wynika, że problem postkomunizmu w Polsce się skończył. Ale nie jest to wyłącznie problem Platformy Obywatelskiej.

Autor jest filozofem, publicystą, redaktorem naczelnym „Nowego Państwa”

Czy antykomunizm jako ideologia trafił już w Polsce do lamusa? W ostatniej kampanii wyborczej żadna partia nie akcentowała tego wątku. W przeciwieństwie do kampanii roku 2005, która przebiegała pod hasłem antykomunizmu czy raczej antypostkomunizmu – zarówno ze strony PiS, jak i PO. Hasło IV RP – popierane wówczas przez obie te partie – miało się opierać na ostatecznym rozwikłaniu problemów wynikających z komunistycznej przeszłości.

Jednak po wyborach sprawa Michała Boniego zmusiła Platformę Obywatelską – która w kwestii lustracji i dekomunizacji ostatnio wolała się nie wypowiadać – do zajęcia bardziej wyraźnego stanowiska w tej kwestii. Jacek Żakowski („Koniec lustracyjnej czarnej mszy”, „Rzeczpospolita” z 5 listopada 2007) po reakcji Donalda Tuska na sprawę Boniego nazwał lidera PO księciem umiaru, który wprowadza pokój do polskiego piekła nienawiści. Pochwalił też Platformę za to, że coraz dalej jej do antykomunistycznego zaangażowania PiS – nie tylko z wyborów 2005, lecz również podczas ostatniej kadencji.

Pozostało 89% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Rząd Donalda Tuska może być słusznie krytykowany za tempo i zakres rozliczeń