Rządy PO w koalicji z PSL nie będą łatwe. Przede wszystkim dlatego, że głównym politycznym przeciwnikiem nowego rządu będzie Prawo i Sprawiedliwość. Rzecz jasna, może się okazać, że Platformie wyrosną także inni przeciwnicy, niemniej jednak dziś trudno to przewidzieć. To, co się obecnie nazywa lewicą, czyli LiD, nie wydaje się groźnym rywalem. Można wręcz sądzić, że w niektórych kwestiach nowemu rządowi łatwiej przyjdzie dogadać się z LiD niż z PiS.
Platforma Obywatelska i Donald Tusk muszą się przygotować na funkcjonowanie w ciągłym starciu z opozycyjnym Prawem i Sprawiedliwością. Nie będzie to łatwe, co pokazały już szykany ze strony prezydenta i ostre ataki ze strony ustępującego premiera, który tak się zagalopował, że zaczął mówić o „putynizacji” w mediach spowodowanej przez PO. Otwarcie obrad nowego parlamentu także dostarczyło pouczających lekcji. Najważniejszą z nich wydaje się sprawa senatora Zbigniewa Romaszewskiego.
Istotnie jest on niezwykle zasłużonym człowiekiem, który jednak w ostatnim okresie wiele stracił. Muszę przyznać, że w tym roku po raz pierwszy zdarzyło się, że nie oddałem na niego swego głosu w wyborach do Senatu w Warszawie. Nienawiść, jaką prezentował wobec swych adwersarzy w ostatnim czasie, wydała mi się niegodna bohatera podziemnej „Solidarności”. Nie dziwię się zatem oporowi, jaki budzi jego kandydatura na wicemarszałka Senatu. Choć dla PO sprawa ta jest ważnym testem, jak można ułożyć stosunki między dwiema największymi partiami.
Jak PO powinna się zachować wobec PiS? Z jednej strony spokojny i pokorny ton Donalda Tuska odpowiadającego na ataki partii Kaczyńskiego zdaje się być dobrą strategią i może przynieść zaskakujące rezultaty. Z drugiej jednak polityka to gra różnych sił, w której nie można pozwolić sobie na bezwolne ustępowanie przeciwnikowi.
Najważniejsze, czy Tusk i Platforma znajdą sposób, aby – z jednej strony – nie dać sobie w kaszę dmuchać, a z drugiej – nie wejść na ścieżkę bezpardonowej wojny, na którą zechce ją wepchnąć przez swe zaczepki Prawo i Sprawiedliwość.