„All you need is love” – wygląda na to, że tytuł wielkiego przeboju Beatlesów, hasło, które przez lata było na sztandarach hipisów, dziś jest myślą przewodnią, którą kieruje się premier Tusk. Też lubię tę piosenkę i też uważam, że miłość w życiu jest najważniejsza. Od rządu jednak chciałoby się oczekiwać czegoś więcej. Analizując pierwszy miesiąc działania rządu, trudno znaleźć jakąś wizję, spójną myśl lub plan, który porządkowałby prace gabinetu Donalda Tuska. Poza zmianą atmosfery i wieloma działania piarowskimi wiele nie widać. Dotąd nie przedstawiono ani priorytetowych zadań, ani harmonogramu prac. Można odnieść wrażenie, że rządem nikt nie zarządza, a gdy premier podróżuje po Europie, ministrowie hasają bez ładu i składu. Wygląda na to, że kancelaryjne zaplecze premiera jest w fazie tworzenia, a machina państwowa kręci się sama z siebie. Pracę rządu w pierwszym miesiącu można więc oceniać tylko na podstawie wyrywkowych sygnałów. Z nich zaś wyłania się obraz chaosu.
Weźmy kilka przykładów. Kompletnie nie wiem, w jakim kierunku ma zdążać resort edukacji. W exposé Tusk zapowiedział, że wprowadzi bon oświatowy. Świetnie, to bardzo dobry pomysł i wielki projekt. Ale już następnego dnia, w odpowiedziach na pytania posłów, premier powiedział, że wcale nie wie, czy wprowadzi, że stanie się to przedmiotem dyskusji. Czyli jak to? Rozpoczynając rządzenie, premier nie wie, czy przeprowadzi taki projekt czy nie?
Potem Katarzyna Hall wspomniała o wprowadzeniu matury z religii. Zrobiło się duże zamieszanie i następnego dnia pani minister szybko się z tego wycofała. Nie wiem więc, jakie jest stanowisko rządu w tej sprawie.
Minister zdrowia Ewa Kopacz oznajmiła lekarzom, że za trzy lata powinni zarabiać 11 tysięcy złotych. Pięknie, tyle że gdy premier to usłyszał, natychmiast skarcił swoją podwładną.
Julia Pitera rzuca pomysł połączenia NIK z ABW. Następnego dnia jej koledzy zaprzeczają. Pani minister tłumaczy, że to tylko jedna z koncepcji do dyskusji. Do niedawna Platforma opowiadała się za dokończeniem lustracji i pełnym otwarciem archiwów IPN. Kilka dni temu poseł Andrzej Czuma zapowiedział publicznie, że lustracje trzeba znacznie zawęzić w stosunku do tego, co jest teraz. Czy to oficjalne stanowisko Platformy? Trudno powiedzieć. Nie wiemy. Słyszeliśmy, że rząd chce wprowadzić głębokie zmiany w mediach publicznych. Jakie konkretnie? Jedyne, co usłyszeliśmy w pierwszych dniach to to, że ma zostać zniesiony abonament RTV. Po kilku dniach mówiono już, że abonamentu nie będą płacić tylko emeryci. A po chwili, że planu jeszcze nie ma. Pytałem o to niedawno Iwonę Śledzińską-Katarasińską w TOK FM. Pani poseł opowiadała o swoich pomysłach, podkreślając, że to jej opinie i nie wie, co rząd zamierza zrobić. My też nie wiemy. Co więcej, nie wiadomo, kto w rządzie odpowiada za media publiczne i na przykład sprawę abonamentu.