Wyznanie Donalda Tuska, że w młodości zdarzało mu się nadużywać alkoholu i popalać trawkę, może ocieplić jego wizerunek jako fajnego, wyluzowanego faceta. Ugruntuje przy tym jego obraz jako postaci autentycznej. „Tak jak wy – zdaje się mówić Tusk – grałem z chłopakami w piłkę, popijałem wino, paliłem trawkę na studiach”. Takie opowieści uwiarygodniają polityka bardziej niż deklaracje elitarności, nadzwyczajności i świętoszkowatości. Przypomnijmy, że wypowiedź prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego o unikaniu w dzieciństwie podwórek przyniosła fatalne skutki wizerunkowe.
Fakt, że Tusk nie był grzecznym chłopcem, pasuje do jego wizerunku chłopaka z sąsiedztwa podobnego do wszystkich innych, oprócz braci Kaczyńskich, którzy, jak wiadomo, zabaw z chłopakami unikali. W naturalny sposób zbliża go to do męskiej części społeczeństwa, ale też na tej innej Tuskowi nie zależy.
Premier i rzesze doradzających mu pijarowców doskonale zdają sobie sprawę z tego, że dzisiejsza młodzież i większość społeczeństwa jest pragmatycznie nastawiona do życia. Toteż gdyby polityk powiedział: „zawsze byłem nieskazitelny, nigdy nie paliłem, nie piłem, nie uprawiałem seksu przedmałżeńskiego” etc., i tak nikt by mu nie uwierzył. Tusk doskonale wie, że zyska na wiarygodności, gdy powie prawdę. Że lepiej przyznawać się do grzechów młodości, niż być hipokrytą.
Nie sądzę też, by ktokolwiek – może poza Nelli Rokitą – pomyślał o Tusku jako o narkomanie, pijaku, gorszycielu młodzieży. Zacznijmy od alkoholu. To element kultury, zwłaszcza polskiej. W naszym społeczeństwie istnieje też duże przyzwolenie na spożywanie alkoholu. Więcej, ludzie, którzy ostentacyjnie odmawiają picia, niektórym wydają się podejrzani.
Choć być może nie jest to dobre, faktem przecież jest, że zarówno w Polsce, jak i w Europie pije się dużo – do obiadu, kolacji, w czasie spotkań, nawet tych na najwyższym szczeblu. Czy gdyby na słynnym już spotkaniu w Juracie prezydent i premier zamiast kilku butelek wina pili wodę niegazowaną, efekty rozmowy nie byłyby znacznie gorsze? Oczywiście, alkohol należy stosować z umiarem i we właściwych proporcjach, nie nadużywać. Nie klasyfikowałabym go jednak jako absolutnego zła moralnego.