Kampania rządzi się różnymi prawami” – to zdanie ministra skarbu Aleksandra Grada wypowiedziane w zeszłym tygodniu w RMF FM to prawdziwa gratka dla mediów i opozycji. Rządzący polityk przyznał, że co innego obiecuje się wyborcom w czasie kampanii, a co innego potem się robi. Właściwie nic nowego, bo ta zasada obowiązywała chyba wszystkie ekipy, jakie rządziły w Polsce po 1989 roku. Cios w wizerunek Platformy jest jednak bolesny, zwłaszcza że po pół roku rządzenia widać, iż nie tylko zapowiedzi wyborcze, ale i obietnice składane już po rozpoczęciu rządów nijak się mają do rzeczywistości.
W sondażu przeprowadzonym przez SMG/KRC dla programu „Forum” TVP, na pytanie, czy rząd PO dotrzymuje obietnic wyborczych, 33 proc. respondentów oświadczyło, że tak. Znakomita większość, bo 58 proc., stwierdziło, że nie. Co znaczące, nie zmienia to w niczym poparcia dla PO. Według tego samego sondażu, na PO chciałoby głosować 52 proc. Polaków. Tak jakby niedotrzymywanie słowa przez polityków było czymś naturalnym.
Czy pamiętają państwo jeszcze słowa przejętego premiera Donalda Tuska wypowiedziane w rocznicę wydarzeń Grudnia 1970 roku na Wybrzeżu? – Zwrócę się do ministra sprawiedliwości, aby przygotował szybki i precyzyjny raport, dlaczego do tej pory nie doczekaliśmy się w sprawie Grudnia, 70 prawnej sprawiedliwości – mówił szef rządu, dodając, że winni muszą ponieść odpowiedzialność.
Do dziś raportu i odpowiedzialnych próżno szukać, za to jest kolejna wymowna decyzja sądu – odrzucenie wniosku prokuratorów IPN o osądzenie twórców stanu wojennego. Sędzia Ewa Jethon z warszawskiego Sądu Okręgowego, spełniając oczekiwania obrony, zażądała uzupełnienia wniosku o dokumenty z zagranicznych archiwów oraz przesłuchania dodatkowych świadków: Michaiła Gorbaczowa, Margaret Thatcher i innych. Trudno traktować to inaczej, niż grę na czas i próbę doprowadzenia do tego, by do procesu nigdy nie doszło. Najmłodszy z podsądnych ma dziś 80 lat, najstarszy – 91.
Pół roku po tamtej pamiętnej deklaracji premiera widać wyraźnie, że słowa wygłaszane do kamer niewiele mają wspólnego z praktyką działań. Politycy PO będą raczej rozkładać bezradnie ręce i powoływać się na hasła o „państwie prawa” i „niezawisłości sędziowskiej”. To, że hasła te brzmią jak farsa – w obliczu kilkunastu lat (użyję mocnego sformułowania, ale zjawisko na to zasługuje) jawnej hucpy z osądzaniem funkcjonariuszy PRL – politycy PO rozumieli doskonale, ale… przed wyborami. Dziś tego typu sprawy przestają mieć znaczenie i ani minister sprawiedliwości, ani tak chętnie chwalący się opozycyjną przeszłością działacze Platformy nie robią nic choćby na rzecz tworzenia klimatu sprzyjającego rozliczeniu przeszłości.