O impeachmencie trzeba pamiętać, a nie dyskutować

Lech Kaczyński wie, co robi. Jeśli nagina prawo do swoich celów politycznych, jeśli lekceważy wymogi konstytucyjne, to czyni to z pełną świadomością ewentualnych konsekwencji – twierdzi publicysta Jacek Żakowski.

Aktualizacja: 06.08.2008 12:57 Publikacja: 06.08.2008 00:58

O impeachmencie trzeba pamiętać, a nie dyskutować

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Red

Instytucja impeachmentu chroni państwo przed szaleństwem lub samowolą najwyższego urzędu, a politykom przypomina o obowiązku przestrzegania prawa i działania w interesie publicznym. W Polsce taka instytucja jest szczególnie potrzebna, bo demokracja wymaga nieustannego budowania konsensusu, czyli zdolności do tworzenia kompromisów, a istotą polskiej kultury politycznej jest konflikt. Gdyby zabrakło wyraźnych barier prawnych, ten konflikt mógłby przybrać rozmiary niebezpieczne dla nas wszystkich. Jedną z nich jest groźba pociągnięcia głowy państwa do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu.

Konstytucja polska mówi o impeachmencie nie wprost, ale wyraźnie. Wymienia dwie zasadnicze sytuacje, kiedy procedura ta może zostać wszczęta. Pierwszą jest niezdolność prezydenta do pełnienia funkcji głowy państwa. Drugą – złamanie przez niego prawa. W drugim przypadku złożenie prezydenta z urzędu nastąpiłoby już w chwili podjęcia przez Zgromadzenie Narodowe decyzji o postawieniu prezydenta przed Trybunałem Stanu. Komisja nie mówi, jaki skutek miałoby ewentualne późniejsze uniewinnienie głowy państwa przez Trybunał.

Nie wydaje mi się, żeby dziś istniały jakieś znane publicznie przesłanki do impeachmentu obecnego prezydenta. Ale to nie znaczy, że te konstytucyjne przepisy są i muszą pozostać martwe.

Jednej z możliwych przesłanek dotknął poseł Platformy Obywatelskiej Janusz Palikot, podnosząc kwestię stanu zdrowia Lecha Kaczyńskiego i domagając się raportu na ten temat. Krążące w Internecie śmieszne filmiki z prezydenckich wpadek (Irasiad, Borubar, Benhauer) pokazują, że głowa państwa miewa kłopoty z pamięcią i koncentracją. Młodzież z tego żartuje, ale jeżeli doda się do tego śmieszno-straszne zdarzenia w rodzaju przesłuchania ministra Radosława Sikorskiego w Kancelarii Prezydenta na temat tarczy antyrakietowej, problem staje się poważny.

Kondycja fizyczna i psychiczna głowy państwa jest problemem, który dotyka racji stanu. Dlatego w krajach bardziej od Polski rozwiniętych regularnie publikowane są raporty z okresowych badań lekarskich prezydentów. Sądzę, że należałoby taki zwyczaj wprowadzić również u nas. Obywatele mają prawo wiedzieć, w jakim stanie jest najważniejszy funkcjonariusz państwa. Przecięłoby to także niesmaczne spekulacje na temat zdrowia polskich prezydentów, które trwają od czasu rządów Aleksandra Kwaśniewskiego.

Drugą przesłanką jest lojalność prezydenta wobec państwa. Konstytucja nakłada na prezydenta obowiązek prowadzenia polityki zagranicznej we współpracy z rządem, który ponosi za nią odpowiedzialność. Zatem prowadzenie przez głowę państwa innej polityki zagranicznej niż polityka rządu – a zwłaszcza prowadzenie polityki sprzecznej z polityką rządu – byłoby wystarczającym powodem do pociągnięcia go do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu.

Lech Kaczyński zbliżył się na odległość jednego kroku do tej granicy, kiedy włączył się w negocjacje dotyczące zainstalowania w Polsce elementów tarczy antyrakietowej. Jego postawa utrudnia rządowi Donalda Tuska realizację konstytucyjnych obowiązków Rady Ministrów. Myślę jednak, że prezydent ma tego świadomość i jest człowiekiem na tyle roztropnym, że nie przekroczy cienkiej granicy dzielącej go tu od spełnienia kryteriów impeachmentu. Wyznacza ją różnica między odmiennym stanowiskiem a czynnym sabotowaniem polityki rządu.

Mniej rażące, ale niebezpieczne jest kluczenie Kaczyńskiego wokół ratyfikacji traktatu lizbońskiego. Niepodpisanie ważnej umowy międzynarodowej, którą samemu się wynegocjowało, byłoby objawem szaleństwa, i to ogromnie szkodliwym dla powagi państwa. W takiej sytuacji postawienie przed Trybunałem Stanu byłoby jak najbardziej zasadne. Nie sadzę jednak, aby prezydent zdecydował się na niepodpisanie traktatu.

Wydaje mi się, że Lech Kaczyński wie jednak, co robi. Jeśli nagina prawo do swoich celów politycznych, jeśli lekceważy wymogi konstytucyjne, to czyni to z pełną świadomością ewentualnych konsekwencji. Napina, i będzie napinał, cięciwę łuku, z którego strzela do politycznych przeciwników, ale jej nie zerwie. Chyba że za którymś razem poniosą go emocje lub zmylą kalkulacje.

Dlatego mówienie dziś o impeachmencie prezydenta jest raczej tematem zastępczym niż elementem poważnej debaty publicznej. Tym bardziej że prominentni politycy PO jak jeden mąż zaprzeczają pogłoskom, jakoby gotowali się do stawiania Lecha Kaczyńskiego przed Trybunałem Stanu. Kwestię tę podnoszą najczęściej politycy PO Stefan Niesiołowski i Janusz Palikot, a więc osoby słynne raczej z niewyparzonych języków niż istotnego wpływu na strategiczne decyzje swojej partii.

Inni chyba wiedzą, że lekkomyślne mówienie o impeachmencie nie służy interesom państwa. Prezydent przed Trybunałem Stanu – to zawsze jest tragedia narodowa. Robienie z tego tematu kolejnej partyjnej pyskówki szkodzi powadze państwa.

not. br

Jacek Żakowski jest publicystą „Polityki”

Instytucja impeachmentu chroni państwo przed szaleństwem lub samowolą najwyższego urzędu, a politykom przypomina o obowiązku przestrzegania prawa i działania w interesie publicznym. W Polsce taka instytucja jest szczególnie potrzebna, bo demokracja wymaga nieustannego budowania konsensusu, czyli zdolności do tworzenia kompromisów, a istotą polskiej kultury politycznej jest konflikt. Gdyby zabrakło wyraźnych barier prawnych, ten konflikt mógłby przybrać rozmiary niebezpieczne dla nas wszystkich. Jedną z nich jest groźba pociągnięcia głowy państwa do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu.

Pozostało 88% artykułu
analizy
Powódź i co dalej? Tak robią to Brytyjczycy: potrzebujemy wdrożyć nasz raport Pitta
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Joe Biden wymierzył liberalnej demokracji solidny cios
Opinie polityczno - społeczne
Juliusz Braun: Religię w szkolę zastąpmy nowym przedmiotem – roboczo go nazwijmy „transcendentalnym”
Opinie polityczno - społeczne
Skrzywdzeni w Kościele: Potrzeba transparentności i realnych zmian prawnych
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie polityczno - społeczne
Edukacja zdrowotna, to nadzieja na lepszą ochronę dzieci i młodzieży. List otwarty
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska