Przez 50 lat obcowania z polskim sportem zdążyłem się przyzwyczaić, że jest to dziedzina bezkarnie i w dowolny sposób ujeżdżana przez każdego, kto tylko taką ochotę wyraża. I chociaż rok rządów Donalda Tuska przyjęto ze stosowną powagą i dość pozytywnie – jak na polskie standardy – to resort sportu zdecydowanie zdyskwalifikowano. Nad Wisłą od lat panuje taka konwencja.
Tym razem potrzebę poprawy własnego ego wykazał pan Witold Orzechowski. W sylwestrowym numerze „Rzeczpospolitej” z 31 grudnia 2008 roku zaproponował czytelnikom kiepski scenariusz kiepskiej telenoweli o kiepskim sporcie. Pomysł to nienowy i zwykle służy tzw. intelektualistom do zarobienia paru groszy wierszówki, jeśli nie ma innego sposobu na dołożenie w sylwestra do szampana. Miała powstać opera mydlana, zgrywy, że boki zrywać. W rzeczywistości wysmażył autor tanią galanterię, odległą lata świetlne od poważnej i wnikliwej publicystyki sportowej, charakterystycznej dla „Rzeczpospolitej”.
[srodtytul]Plejada wspaniałych menedżerów[/srodtytul]
Sport można bezpiecznie wyśmiewać, bo wymuskani humaniści sportem się brzydzą. Tak wypada. Więc i tym razem dowiedzieliśmy się, że sportem rządzi mafia, gangsterzy i zboczeńcy. Na czele stoi Al Capone z Łodzi, który źle skończy, bo fotel ministra jest pechowy. Na poparcie tej efektownej figury stylistycznej autor przytacza przykład ministra Dębskiego (udajemy, że nie pamiętamy, gdy na każdym stadionie w Polsce skandowano: Jacek Dębski, Jacek Dębski, w podziękowaniu za porządki, jakie rozpoczął w PZPN), a w porachunki z mafią wplątanego dużo później, i drugi przykład – pisowskiego ministra Tomasza L. OK.
Tyle że obok nich mieliśmy plejadę znakomitych menedżerów sportu. Na tym samym fotelu siedzieli: przyszły prezydent Aleksander Kwaśniewski, komunista Marian Renke, zdecydowanie bardziej cywilizowany niż pół ówczesnego rządu razem wzięte, dalej światowy autorytet olimpijski Stanisław Stefan Paszczyk czy znakomity minister, a dzisiaj sekretarz stanu dr Adam Giersz. Także wielu innych ludzi, za sprawą których o polskim sporcie świat mówił z dużo większym szacunkiem niż o produkcji telewizyjnej telenowel Witolda Orzechowskiego.