Eurosceptycy wszystkich krajów, łączcie się – zachęca Declan Ganley, milioner z Irlandii rozsławiony utrąceniem traktatu lizbońskiego w swoim kraju. Objeżdża Europę, szuka także zwolenników w Polsce. Ale czy mamy do czynienia z falą eurosceptycyzmu, która może zmienić bieg europejskiej integracji? Nie sądzę.
Jawny sprzeciw wobec Unii Europejskiej ma swoje polityczne przyczółki na Wyspach Brytyjskich i w kontynentalnej Europie, choćby w Austrii. Francuskie i holenderskie „nie!” dla traktatu konstytucyjnego i irlandzkie odrzucenie jego lizbońskiej modyfikacji mówi wiele o nastrojach i nie powinno być lekceważone. Pokazuje sprzeciw wobec niezrozumiałego języka unijnych elit i deficytu demokracji w europejskich instytucjach. Demaskuje lęki zachodnioeuropejskiej opinii publicznej, zanim jeszcze nastroje pogorszył kryzys finansowy.
[wyimek]Unia nie może być adresatem nadmiernych oczekiwań. Inaczej została zaprojektowana, nie jest i nie będzie polityczną federacją i uczy się dopiero, jak radzić sobie z nowymi wyzwaniami[/wyimek]
Jednocześnie mamy świadectwo zaufania do Unii Europejskiej w nowych krajach członkowskich. Nawet na Słowacji, którą eurosceptyczny rząd wprowadził do strefy euro, co dodało Słowakom pewności siebie. Wyjątkiem po naszej stronie są Bułgarzy. Widzą, że skorumpowana władza odbiera im europejską szansę, i czują się upokorzeni sankcjami i upomnieniami ze strony Brukseli.
[srodtytul]Dystans i obojętność[/srodtytul]