Platformy marzenia o amnezji

Platformie Obywatelskiej wcale nie zależy na wzmacnianiu społeczeństwa obywatelskiego. Z niezależnymi obywatelami są tylko same kłopoty

Aktualizacja: 25.08.2009 09:13 Publikacja: 25.08.2009 01:05

Platformy marzenia o amnezji

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala Waldemar Kompala

Red

Posłanka PO Iwona Śledzińska-Katarasińska twierdzi, że ma takie same poglądy jak Agnieszka Holland i że w związku z tym nie rozumie, dlaczego znana reżyser ją atakuje. Tak przynajmniej wynika z wywiadu, jakiego udzieliła „Rzeczpospolitej” („Rz”, 18.08.2009 r.).

Można powiedzieć, że różnice w poglądach obu pań jaskrawie ujawniły się w trakcie ich starcia w TVN 24. Ale sprawa jest znacznie poważniejsza. Platforma Obywatelska, widząc, że przegrywa debatę na temat przyszłości mediów publicznych, postanowiła po pierwsze zamazać różnice, a po drugie podzielić swych oponentów najpierw na filmowców i resztę, a następnie na dobrych artystów i złych ekstremistów.

Pierwszy sygnał do operacji wymazywania przeszłości dał Rafał Grupiński, dziś dołącza się do niego autorka – jak sama twierdzi – dwóch już nowelizacji medialnych, posłanka Iwona Śledzińska-Katarasińska.

[srodtytul]Perfidny mechanizm uzależnienia[/srodtytul]

Aby orwellowska operacja wymazywania pamięci PO się nie udała, trzeba przypomnieć, jakie były rzeczywiste różnice. Po pierwsze środowiskom twórczym nie chodziło wyłącznie o brak gwarancji finansowych dla mediów publicznych, to temat, który poróżnił PO z SLD. Środowiska twórcze protestowały przede wszystkim przeciw pomysłowi, by kontrolę nad finansami mediów publicznych sprawowały kolejne rządy. Protestowaliśmy przeciw mechanizmowi, w którym niezadowolona z działalności prezesa TVP koalicja rządowa obcina w Sejmie budżet na przyszły rok.

Już po uchwaleniu ustawy okazało się, że PO zaprojektowała jeszcze bardziej perfidny mechanizm uzależnienia – wszelkie wypłaty z rzekomo niezależnego Funduszu Misji Publicznej wymagałyby kontrasygnaty ministra finansów! A więc bezpośrednią kontrolę sprawowałby urzędnik rządowy mogący zablokować dowolny projekt mediów publicznych.

[srodtytul]Przeciw społeczeństwu obywatelskiemu[/srodtytul]

Protestowaliśmy także przeciw upartyjnieniu władz mediów publicznych. Pani poseł przypomina skok na media w 2005 roku, ale nie pamięta wcześniejszych zajazdów, których była uczestnikiem – takich jak podział wpływów w TVP między SLD a Unię Wolności, w wyniku którego obecny wiceminister MSWiA Tomasz Siemoniak został szefem TVP 1, a sama pani poseł członkiem Rady Programowej TVP. Nie pamięta też o swojej ustawie sprzed roku, której jedyną racją bytu było odbicie mediów publicznych z rąk PiS na rzecz PO.

Szczególną hipokryzją jest twierdzenie pani poseł, że chciała oddać media środowiskom twórczym i organizacjom pozarządowym, bo to właśnie pani poseł odrzucała wszystkie postulaty tzw. ustawy obywatelskiej, która wymagała pozapartyjnych rekomendacji do władz mediów, a już w końcowej fazie prac nad ustawą odrzuciła nawet projekt instytucjonalnego wprowadzenia do mediów publicznych reklamy społecznej.

Bo pani poseł i jej partii wcale nie zależy na wzmacnianiu społeczeństwa obywatelskiego. Z niezależnymi obywatelami są tylko same kłopoty.

Jest faktem, że na poziomie deklaracji pani poseł i Platforma są zwolennikami wzmocnienia regionalnych mediów publicznych. Ale nie można ich faktycznie wzmocnić bez zwiększenia środków pomocy publicznej.

Media regionalne z definicji mają niewielki zasięg, więc nie mogą się utrzymać z dochodów komercyjnych (zresztą przecież nie chodzi nam o komercyjne, państwowe media regionalne, prawda?), więc oczywiście wymagają większych pieniędzy publicznych. Jest więc absolutną hucpą proponowanie odcięcia mediów regionalnych od środków utrzymania, jakimi w tej chwili są dla nich dochody mediów centralnych, przy równoczesnym twierdzeniu, że system był dobry, tylko nie ma na niego pieniędzy, więc nie wiadomo, o co twórcom chodzi.

Autorzy projektu, w tym pani poseł, nigdy nie przedstawili kosztów funkcjonowania dodatkowych 16 spółek telewizyjnych, za to zdążyli się dogadać z koalicjantami, jak podzielić nowe stołki. Protestowaliśmy przeciw takiemu uprawianiu polityki, a nie przeciw wzmacnianiu regionów!

Wreszcie sprawa misji publicznej. Przede wszystkim pani poseł misję rozumie bardzo wąsko. Wystarczy porównać proponowane przez nią zapisy definiujące misję polskich mediów z definicją misji BBC, by zrozumieć, że dla pani poseł liczy się tylko dostęp polityków do wyborców, natomiast reszta realnej misji publicznej jest dla niej nieistotna.

Ale nawet jeśli przyjąć kuriozalne w Europie stanowisko, że zadaniem mediów jest wyłącznie debata polityczna, to taka debata wymaga rzetelności i niezależności, a te dwie rzeczy akurat pani poseł z ustawy wykreśliła.

[srodtytul]Nieświęte obietnice[/srodtytul]

Dobre media publiczne nie mogą być poddane nieustannej presji komercyjnej. Co to znaczy? Że pomoc publiczna musi być stabilna i na tyle duża, by planowanie programowe uwolnione było od presji reklamodawców. I tu wracamy do kwestii pieniędzy. Media publiczne tym łatwiej zdekomercjalizować, im więcej pieniędzy publicznych się na nie przeznaczy. Jeśli tych pieniędzy nie ma, to nie należy okłamywać wyborców, że dostaną dobrą telewizję za darmo. Bo nie dostaną.

Pani poseł twierdzi, że zniesienie abonamentu to święta obietnica wyborcza PO. Ale przecież takich świętych obietnic było więcej, jak np. podatek liniowy 3x15, czyli obietnica 15-procentowego podatku PIT, CIT i VAT. Obietnica przystająca do rzeczywistości jak katarscy inwestorzy do stoczni. Dziś o tym podatku nikt w PO nie mówi, dlaczego więc ciągle Platforma przypomina o zniesieniu abonamentu?

[wyimek]PO chce likwidacji mediów publicznych. Mówił to wprost i publicznie Rafał Grupiński, mówił poseł Janusz Palikot, nieoficjalnie mówią prawie wszyscy platformersi[/wyimek]

Bo różnica jest taka, że PO nie chce likwidacji budżetu państwa, natomiast chce likwidacji mediów publicznych. Mówił to wprost i publicznie Rafał Grupiński, mówił poseł Janusz Palikot, nieoficjalnie mówią prawie wszyscy platformersi.

Nieprawdą jest też twierdzenie pani poseł, że obsesyjnie bronimy abonamentu. Przeciwnie – uważamy go za przeżytek i dlatego zaproponowaliśmy powszechną opłatę audiowizualną, nowoczesną, powszechną i łatwo ściągalną, a w konsekwencji niską (8 zł wobec obecnych 23 zł miesięcznie), stabilną i niezależną od majdrowania polityków. Nie bronimy więc ślepo abonamentu – bronimy go, gdy alternatywą są pieniądze nieistniejące i podporządkowane doraźnej polityce.

Na koniec bzdura największa, czyli koncepcja Grupińskiego, powtórzona tu przez panią poseł, że program pierwszy TVP powinien być komercyjny i zarabiać na inne programy misyjne. Program ten obciążony rozmaitymi serwitutami nie jest w stanie zarobić nawet na połowę misji. Zresztą nawet TVN tyle nie zarabia!!!

Ponadto chodzi o to, by misja nie była w 100 proc. zależna od koniunktury gospodarczej, a przecież zarobki komercyjnej Jedynki właśnie od tego by zależały. Wreszcie nie chcemy państwowej telewizji komercyjnej, jaką stałby się program pierwszy TVP. Chcemy prawdziwej telewizji publicznej. Skoro jest to możliwe w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Francji, Hiszpanii i Szwecji, to dlaczego miałoby się nie udać w Polsce?

[srodtytul]Inteligencja „be” i inteligencja „cacy”[/srodtytul]

Wystarczy nie przeszkadzać, więc z tego powodu ludzie kultury wprost marzą, by pani poseł powróciła do swej pierwszej miłości sejmowej, czyli oświaty (Bardzo przepraszamy szkolnictwo za te szkodliwe marzenia).

Na koniec chciałbym pani poseł przypomnieć, że wszystkie stanowiska środowisk twórczych w sprawie mediów publicznych podpisuje kilkanaście organizacji grupujących nie tylko filmowców, ale także pisarzy, kompozytorów, aktorów, muzyków, dziennikarzy oraz federacje organizacji pozarządowych i szanowane think tanki.

Podział na inteligencję „be” i „cacy” nie powiódł się geniuszom propagandy PRL, nie powiódł się Ludwikowi Dornowi, więc Iwonie Śledzińskiej-Katarasińskiej też się nie uda.

Autor jest producentem i scenarzystą, prezesem Krajowej Izby Producentów Audiowizualnych, członkiem Koła Scenarzystów Stowarzyszenia Filmowców Polskich

[ramka]W opiniach:

[b]Iwona Śledzińska-Katarasińska[/b]

[b][link=http://www.rp.pl/artykul/350271.html]Ludzie kultury to nie tylko filmowcy[/link][/b]

Jak to możliwe, żebym ja dla pani Agnieszki Holland była wrogiem, skoro myślę tak samo jak ona?

Posłanka PO Iwona Śledzińska-Katarasińska twierdzi, że ma takie same poglądy jak Agnieszka Holland i że w związku z tym nie rozumie, dlaczego znana reżyser ją atakuje. Tak przynajmniej wynika z wywiadu, jakiego udzieliła „Rzeczpospolitej” („Rz”, 18.08.2009 r.).

Można powiedzieć, że różnice w poglądach obu pań jaskrawie ujawniły się w trakcie ich starcia w TVN 24. Ale sprawa jest znacznie poważniejsza. Platforma Obywatelska, widząc, że przegrywa debatę na temat przyszłości mediów publicznych, postanowiła po pierwsze zamazać różnice, a po drugie podzielić swych oponentów najpierw na filmowców i resztę, a następnie na dobrych artystów i złych ekstremistów.

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Rząd Donalda Tuska może być słusznie krytykowany za tempo i zakres rozliczeń