Tadeusz Mazowiecki bez lukru

Krytycy Mazowieckiego wypominają mu zarówno rozmaite przedsięwzięcia, jak i zaniechania. Nie uwzględniają jednak sytuacji, z którą rząd Mazowieckiego musiał się zmierzyć na przełomie lat 1989/1990 – pisze prawnik i publicysta

Publikacja: 17.09.2009 01:16

Rząd Mazowieckiego dzialał w sytuacji pełnej niepewności i nie do końca dających się rozpoznać zagro

Rząd Mazowieckiego dzialał w sytuacji pełnej niepewności i nie do końca dających się rozpoznać zagrożeń. Na zdjęciu Tadeusz Mazowiecki i Wojciech Jaruzelski w maju 1990 r. (fot: Łeszek Łożyński)

Foto: Rzeczpospolita

W dwu tekstach opublikowanych w kolejnych numerach „Rzeczpospolitej” (14 i 15 września 2009 r.) Bronisław Wildstein zawarł bardzo ostrą krytykę obchodów 20. rocznicy powołania rządu Tadeusza Mazowieckiego. Czytamy oto, że obchody te przybrały bałwochwalczą wobec Tadeusza Mazowieckiego postać, że zamiast rzeczowej analizy dokonań jego gabinetu „utopieni zostaliśmy w kaskadach lukru, który ciekł z mediów polskich i przyprawiał o mdłości”, a w odniesieniu do pierwszego premiera III Rzeczypospolitej życzliwe mu środowiska „wydawały wyłącznie stęknięcia zachwytu”.

Jakkolwiek Bronisław Wildstein odnosi te słowa do uroczystości, które towarzyszyły rocznicy, i do wypowiedzi osób, które w nich uczestniczyły, to trudno uwierzyć, aby jedynie te fakty aż tak go zdenerwowały. W istocie bowiem, co łatwo zresztą odnaleźć w jego artykułach, chodzi o same dokonania rządu Mazowieckiego. Nie wątpię, że gdyby to, co uczynił ten rząd, Bronisław Wildstein pochwalał, to ani same obchody, ani ich forma, ani nawet to, że niektórzy ich uczestnicy mówili o legendzie, jaka otacza czy otaczać winna Tadeusza Mazowieckiego, zupełnie by mu nie przeszkadzały. Do historyczno-patriotycznych legend autor ma bowiem stosunek przychylny.

[srodtytul]Taktyka małych kroków[/srodtytul]

Osobiście nie mam zamiaru uczestniczyć w tworzeniu lub burzeniu jakichkolwiek legend, lecz chciałbym wystąpić w obronie Tadeusza Mazowieckiego i tego, co udało mu się uczynić dla kraju. Ci, którzy są dziś jego nieprzejednanymi przeciwnikami i wypominają mu zarówno rozmaite przedsięwzięcia, jak i zaniechania, nie uwzględniają z reguły tego, iż ich krytyka przeprowadzana post factum nie uwzględnia sytuacji, z którą rząd Mazowieckiego musiał się zmierzyć na przełomie lat 1989/1990. A była to sytuacja pełna niepewności i nie do końca dających się rozpoznać zagrożeń.

Po 20 czy nawet pięciu latach od powołania tego rządu rzeczy się wyjaśniły i to wyjaśniły na ogół na korzyść dla naszego kraju i zachodzących w nim przemian. W tamtym czasie jeszcze tego nie wiedziano. Nie wiedziano na przykład, jaka będzie reakcja na przełom ustrojowy ze strony aparatu PZPR, ogromnej rzeszy powiązanych z nim pracowników administracji, funkcjonariuszy milicji i Służby Bezpieczeństwa, wywiadu i kontrwywiadu, wojska i jego dowództw, rządów państw ościennych.

Rząd Tadeusza Mazowieckiego miał do dyspozycji jedynie ten zespół urzędniczy, który zastał po czasach PRL, i nie mógł go w krótkim czasie wymienić bez wywołania zamieszania w funkcjonowaniu państwa. Stąd był skazany na przyjęcie taktyki małych kroków, które jednakże w dalszej perspektywie miały doprowadzić do personalnej i organizacyjnej przebudowy aparatu państwowego. Krokiem prowadzącym w tym kierunku była m.in. weryfikacja personelu podległego Ministerstwu Spraw Wewnętrznych, wymiana na licznych stanowiskach w polskich placówkach za granicą itp.

[srodtytul]Zarzuty po latach[/srodtytul]

Zasadniczym posunięciem o charakterze ustrojowym stała się realizacja tzw. planu Leszka Balcerowicza. Doprowadziła ona do odstąpienia od kanonów gospodarki upaństwowionej i centralnie sterowanej. Wiązały się z nią bardzo znaczne koszty społeczne, między innymi pojawienie się bezrobocia i powstanie licznych, zbyt łatwo osiągalnych prywatnych fortun. Rodzi się jednak pytanie, czy bez takiego drastycznego cięcia dokonanego na samym początku przemian ustrojowych mielibyśmy jakiekolwiek szanse na unowocześnienie naszej gospodarki.

Tadeuszowi Mazowieckiemu zarzuca się, że nie przyspieszył i nie zaostrzył rewolucji, nie przeprowadził radykalnej dekomunizacji. Postępował w tym względzie kunktatorsko i bojaźliwie. Łatwo formułować takie zarzuty po latach; łatwo je formułować, nie biorąc pod uwagę możliwych efektów przejścia od polityki spokojnych przeobrażeń do polityki czynów gwałtownych, choć być może etycznie usprawiedliwionych.

Jestem zdania, że jego rząd i popierające go siły polityczne postąpiły jednak słusznie. Do dekomunizacji i tak dojdzie. Sprzyjać jej będzie upływ czasu i wymiana pokoleń. Powrót minionego ustroju nie wydaje się możliwy, choć błędy, które popełniają dzisiejsi politycy i popełniać mogą przyszli, nie zwracając uwagi na potrzeby społeczne, są glebą, na której rodzić się może jakaś nowa odmiana socjalnego, egalitarystycznego populizmu.

Rząd Tadeusza Mazowieckiego i on sam dał się uwikłać w spory polityczne z Lechem Wałęsą, Wałęsa zaś, już jako prezydent, najpierw popierany przez braci Kaczyńskich został w krótkim czasie przez nich bezpardonowo zaatakowany. Rząd Jana Olszewskiego wszedł w konflikt ze znaczną częścią dawnej opozycji. Obóz byłej „Solidarności” ulegał szybkiej dekompozycji, aż wreszcie rozpadł się na dziesiątki skłóconych wzajemnie nurtów. Jego prestiż społeczny znacznie podupadł.

[srodtytul]Okazja do pochwał[/srodtytul]

Czy można jednak, jak to czyni Bronisław Wildstein, czynić zarzuty z tego, że przynajmniej niektórzy działacze dawnej opozycji, w tym Lech Wałęsa, będący niegdyś z Tadeuszem Mazowieckim w sporze, dziś chowają dawne urazy do kieszeni i świętują z nim 20. rocznicę jego rządu? Moim zdaniem gest taki nie może być powodem do krytyki, lecz okazją do pochwał. Im więcej zgody i pojednania między politykami niegdyś działającymi razem, później skłóconymi, tym dla kraju lepiej.

Jakkolwiek wiele można zarzucić III Rzeczypospolitej, u której zarania stał gabinet Tadeusza Mazowieckiego, nie za wszystkie jej wady jest on odpowiedzialny. Jego zasługą są natomiast te dokonania, które przyczyniły się do ukształtowania się dobrych stron dzisiejszej Rzeczypospolitej. Jeśli ocena ta wyda się nadmiernie ulukrowana, to przepraszam wszystkich, którzy po jej przeczytaniu poczuli mdłości.

Autor jest profesorem Uniwersytetu Warszawskiego, znawcą tematyki konstytucyjnej, stałym współpracownikiem „Rzeczpospolitej”

[ramka][b]pisał w „Rzeczpospolitej”[/b]

Bronisław Wildstein [link=http://www.rp.pl/artykul/363368.html]Legenda z lukru[/link] 15 września 2009

Bronisław Wildstein [link=http://www.rp.pl/artykul/362911.html]Partyjne rachuby ponad racją stanu[/link] 14 września 2009[/ramka]

W dwu tekstach opublikowanych w kolejnych numerach „Rzeczpospolitej” (14 i 15 września 2009 r.) Bronisław Wildstein zawarł bardzo ostrą krytykę obchodów 20. rocznicy powołania rządu Tadeusza Mazowieckiego. Czytamy oto, że obchody te przybrały bałwochwalczą wobec Tadeusza Mazowieckiego postać, że zamiast rzeczowej analizy dokonań jego gabinetu „utopieni zostaliśmy w kaskadach lukru, który ciekł z mediów polskich i przyprawiał o mdłości”, a w odniesieniu do pierwszego premiera III Rzeczypospolitej życzliwe mu środowiska „wydawały wyłącznie stęknięcia zachwytu”.

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę