Ostatnie lata w dramatyczny sposób pokazały, do czego prowadzi wojna zamiast współdziałania
Nie pomogły sztuczki piarowe ani sondaże życzeniowe. Będzie druga tura wyborów prezydenckich, w której o zwycięstwie w dużej mierze zadecydują debaty merytoryczne na najważniejsze dla kraju tematy, kompetencja kandydatów i odbiór ich argumentów przez wyborców.
W tej chwili nasza uwaga z naturalnych względów koncentruje się na wyjaśnieniu przyczyn katastrofy samolotu rządowego z prezydentem RP na pokładzie. Bo to przecież nie tyle problem natury technicznej, ile obszar drażliwej analizy politycznej, dociekającej, jaki był wpływ ostrego konfliktu rządu z ośrodkiem prezydenckim na tę katastrofę.
Zwłoka zakupu nowych samolotów, niejasne procedury przy wyjazdach zagranicznych, jawna niechęć rządu do zagranicznych wizyt prezydenta Lecha Kaczyńskiego, skłonność do medialnego wykorzystywania lub wręcz wymyślania błędów drugiej strony – to tylko przykłady złych skutków wojny między rządem a prezydentem, które mogły zaważyć na tragedii pod Smoleńskiem.
Ale, co w kontekście kampanii wyborczej najważniejsze, katastrofa Tu-154 obnażyła słabości III RP. Państwo polskie nie zdało egzaminu ani przed, ani po katastrofie. Zabrakło sensownych procedur i sprawnej władzy wykonawczej. To dlatego wizyta głowy państwa polskiego w Katyniu była źle przygotowana i dlatego źle przebiega proces wyjaśniania przyczyn katastrofy.