Ilekroć kościelne instytucje zapominały, że powołane są do głoszenia Dobrej Nowiny i niesienia pociechy tym, którzy mają się źle, w Kościele pojawiali się ludzie dokonujący reformacji – powrotu do źródła, czyli Dobrej Nowiny. Zawsze, gdy kościelna łódź uginała się od natłoku brudów i zdawało się, że musi zatonąć, u jej sterów pojawiał się ktoś, kto potrafił nadać jej właściwy kurs i przeprowadzić przez wzburzone morze.
I tak w średniowieczu, kiedy Kościół rządzi i dzieli, kiedy opływa w bogactwa, pojawia się ubogi mnich z Asyżu Franciszek, który przywraca właściwe proporcje rzeczom, pociągając za sobą rzesze naśladowców. W XVI w., gdy Kościół przeżera korupcja, kiedy papież i duchowni handlują odpustami jak ziemniakami na targu, pojawia się augustiański mnich, doktor Marcin Luter, który mówi tym praktykom „nie”, doprowadzając w konsekwencji do podziału chrześcijaństwa zachodniego.
Kiedy na początku lat 60. minionego stulecia rewolucja seksualna zdaje się wyzwalać człowieka z wszelkich ograniczeń, a sekularyzacja prowadzić do pogrzebu religii, Jan XXIII zwołuje Sobór Watykański II, który wcześniej jednak intelektualnie i duchowo przygotowali znakomici teolodzy (np. Hans Küng, o. Yves Congar...).