W debacie na temat katastrofy smoleńskiej i prowadzonego w tej sprawie śledztwa zaskakuje emocjonalna, by nie powiedzieć histeryczna, reakcja strony rządowo-prezydenckiej i sprzyjających rządowi mediów na wyjazd Anny Fotygi i Antoniego Macierewicza do Stanów Zjednoczonych.
Wizyta w USA dwójki polskich parlamentarzystów to przecież nie spotkanie na szczeblu rządowym, a tylko takie mają realne znaczenie dla stosunków międzynarodowych. Tak więc reakcja rządzących w stosunku do tego, czym w istocie jest ta wizyta, wydaje się nieadekwatna.
Jeszcze gorzej brzmią w tym kontekście słowa ministra Pawła Grasia, który w wywiadzie dla Radia Zet ocenił wyjazd Anny Fotygi i Antoniego Macierewicza jako „skandal, ocierający się wręcz o zdradę”. W swojej wypowiedzi rzecznik rządu używa też terminu „obce mocarstwo”. Jeśli USA są „obcym mocarstwem”, to najwyraźniej jest też inne, „nieobce”, czyli „nasze” mocarstwo. Pytanie, które to?
[srodtytul]Groteskowa zdrada[/srodtytul]
Słuchając takich wypowiedzi nie sposób nie dostrzec, że są niespójne. Jeśli prośba o pomoc ociera się o zdradę, to czym jest oddanie śledztwa innemu państwu? Jak minister Graś zdefiniowałby więc to, co zrobił rząd Donalda Tuska? Aby zachować proporcje, musiałby użyć jeszcze mocniejszych słów. Niespójność, o której wspomniałem, polega też na tym, że raz się mówi, że coś jest groteskowe, a innym razem, że „ociera się o zdradę”.