Polska polityka zagraniczna bez kompleksów

Nasza polityka zagraniczna zrywa z dominującym do niedawna tabu. Budzi to opór środowisk przyzwyczajonych do niedawno obowiązującej tradycji – pisze szef PISM

Publikacja: 04.01.2011 00:43

Marcin Zaborowski

Marcin Zaborowski

Foto: Forum, Dominik Pisarek Dominik Pisarek

Red

Wchodząc w drugą dekadę XXI wieku, Polska nie będzie już mieć komfortu funkcjonowania w stabilnym i przewidywalnym świecie, w którym reguły gry ustalał Zachód. Zapoczątkowane z końcem zimnej wojny zmiany środowiska międzynarodowego zaczną osiągać prawdopodobnie nieodwracalne wymiary strukturalne.

[srodtytul]Azja – powrót potęgi[/srodtytul]

W zeszłym roku Chiny wyprzedziły Japonię, stając się drugą gospodarką świata, a około roku 2030 przejmą palmę pierwszeństwa od Stanów Zjednoczonych. Mniej więcej w połowie wieku Indie dogonią starzejące się Chiny, a gospodarka USA spadnie na trzecią pozycję. Tym zmianom porządku gospodarczego będzie towarzyszyć ewolucja równowagi militarnej.

Stany Zjednoczone jeszcze długo pozostaną największą potęgą militarną świata, ale mocarstwa wschodzące będą się dynamicznie zbroić. Natomiast w Europie połączenie stagnacji gospodarczej z rosnącym – aczkolwiek niezupełnie uzasadnionym – poczuciem bezpieczeństwa będzie powodować spadek wydatków na zbrojenia. Od eskalacji kryzysu gospodarczego w świecie zachodnim, czyli od września 2008 roku, Europa stała się jedynym regionem świata, w którym wydatki na zbrojenia maleją.

[wyimek]Zakładanie, że nasze uwarunkowania międzynarodowe pozostaną niezmienne i że możemy kontynuować politykę zagraniczną ostatnich dwóch dekad, byłoby nieodpowiedzialne[/wyimek]

W ciągu najbliższej dekady konsekwencje nowego porządku światowego zapewne nie będą jeszcze w pełni odczuwalne, ale waga i znaczenie Europy na niektórych globalnych forach – np. na konferencjach klimatycznych – będą się zmniejszać, a Stany Zjednoczone będą się koncentrować na rozwijaniu bliższych relacji z mocarstwami wschodzącymi. Powodzenie koncepcji G2 (dyrektoriatu globalnego na osi USA – Chiny) w środowisku waszyngtońskich think tanków, wskazuje, w którą stronę ewoluuje myślenie o polityce zagranicznej za Atlantykiem.

Te zmiany w porządku światowym ani nie są nowe, ani nie muszą być dramatycznie niekorzystne dla Europy.

W połowie XVIII wieku na Azję przypadała więcej niż połowa ludności, produkcji i bogactwa świata. Rewolucja przemysłowa w Europie Zachodniej oraz w Stanach Zjednoczonych spowodowała jednak dramatyczną zmianę równowagi globalnej i spadek znaczenia Azji. W roku 1900 przypadała na nią już tylko piąta część światowej produkcji. Zatem obecny wzrost znaczenia Chin, Indii i innych państw azjatyckich przywraca stan historyczny.

Oznacza to jednak, że świat, do którego przywykliśmy, odchodzi w przeszłość, i że pewne aksjomaty, na których jest oparte nasze myślenie o polityce zagranicznej, mogą się okazać raczej ciężarem niż wskazówką na przyszłość.

[srodtytul]Polityka zrywania z tabu[/srodtytul]

Po zakończeniu zimnej wojny celem polityki zagranicznej III Rzeczypospolitej było nawiązanie możliwie najbliższych stosunków ze Stanami Zjednoczonymi, integracja z Europą Zachodnią oraz promowanie demokracji i suwerenności państw byłego Związku Sowieckiego. Ten ostatni element oparty był na Giedroyciowym prometeizmie i postrzeganiu Rosji jako regionalnego rywala, a nawet potencjalnego agresora.

Była to polityka racjonalna i – jak na realia postzimnowojenne – właściwa, dla niektórych środowisk miała jednak również znaczenie ideologiczne. Tymczasem naczelnym imperatywem polityki zagranicznej powinien być interes państwa i jego obywateli, a nie najszlachetniejsza nawet ideologia. Zmieniająca się rzeczywistość globalna oraz wzrost znaczenia Polski oznaczają, że Warszawa powinna dziś zrewidować założenia, które nadawały kierunek naszej polityce zagranicznej w okresie postzimnowojennym.

Widoczne wzmożenie działalności dyplomatycznej w ostatnich latach oraz podejmowanie śmiałych inicjatyw ze strony MSZ, np. odprężenie w stosunkach z Rosją, rewitalizacja Trójkąta Weimarskiego, dynamizacja polityki wschodniej UE (Partnerstwo Wschodnie) czy poparcie rozwoju polityki bezpieczeństwa i obrony UE – dowodzą, że polska dyplomacja podejmuje wyzwania współczesności bez kompleksów. Nie odbywa się to jednak bez kontrowersji.

Nowa polska dyplomacja jest krytykowana przez „ideologów” domagających się utrzymania postzimnowojennych założeń i wyjątkowej, samodzielnej roli Polski na Wschodzie. Jednocześnie spora część komentatorów, niekoniecznie „ideologów”, przyzwyczaiła się do wizji porządku świata á la Pax Americana i roli Polski jako przedmurza Zachodu.

Przywiązanie tych środowisk do tradycyjnej wizji polityki zagranicznej objawiło się szczególnie podczas wizyty prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa czy też w reakcjach na wydarzenia na Białorusi. Na przykład wśród reakcji na wizytę prezydenta Rosji, pierwszą od ośmiu lat, były słowa o dyplomatycznym „lukrze” i braku rezultatów. Nie brakowało też otwartej krytyki polityki odprężenia w relacjach polsko-rosyjskich. Wyborcze fałszerstwo Aleksandra Łukaszenki i brutalne stłumienie protestów w Mińsku zostały przez niektórych odebrane jako klęska polskiej dyplomacji.

W obu sprawach krytyka dotyczy nie tyle tych konkretnych wydarzeń, ile generalnej reorientacji polskiej polityki wschodniej, która stopniowo odchodzi od postrzegania Rosji w kategoriach przede wszystkim zagrożenia, a w odniesieniu do obszaru postsowieckiego kieruje się bardziej pragmatyzmem (zmierzając do osiągnięcia konkretnych celów) niż ideologią. Krótko mówiąc, to polityka zrywania z dominującym do niedawna tabu, a to, jak wiadomo, budzi opór przyzwyczajonych do obowiązującej tradycji.

[srodtytul]Aktywnie na Wschodzie[/srodtytul]

Sytuację komplikuje fakt, ze zrywanie z tabu nie oznacza, iż polityka wschodnia Warszawy przyniesie natychmiastowe rezultaty. W stosunkach z Moskwą uczyniliśmy wprawdzie ogromny postęp, szczególnie w odniesieniu do kwestii historycznych, bez czego porozumienie polsko-rosyjskie w ogóle nie byłoby możliwe. Jest jednak jasne, że w wielu sprawach się różnimy i że nasze interesy w pewnych obszarach są w konflikcie.

Jeśli natomiast chodzi o kwestię białoruską, to nie da się ukryć, że Łukaszenko zignorował polsko-niemiecką ofertę pomocy gospodarczej UE, którą Białoruś mogła otrzymać w zamian za przeprowadzenie reform politycznych. Nowe podejście do polityki wschodniej to początek procesu, którego skuteczność będziemy mogli ocenić dopiero po jakimś czasie.

Nie chodzi również o to, żeby politykę programowej niechęci zastępować polityką programowej współpracy za wszelką cenę. Celem pozostaje obrona naszych interesów, ale możemy czynić to skuteczniej, podchodząc do relacji polsko-rosyjskich bez uprzedzeń. Na przykład zgoda Polski na członkostwo Rosji w OECD czy w Światowej Organizacji Handlu nie jest tylko gestem dobrej woli. Dzięki umocowaniu Rosji w tych organizacjach jej przewidywalność jako partnera handlowego wzrośnie, co nie jest bez znaczenia dla naszych interesów gospodarczych. Rozwojowi współpracy z Rosją towarzyszy aktywizacja polskiej obecności dyplomatycznej wśród innych regionalnych partnerów na Wschodzie. Poza Białorusią i Ukrainą warto podkreślić w tym kontekście zaangażowanie Warszawy w Mołdawii, gdzie Polska zaistniała jako jedna z głównych sił wspierających integrację Kiszyniowa z UE.

[srodtytul]Rosja szuka porozumienia[/srodtytul]

Zmieniająca się równowaga międzynarodowa oznacza, że wybór ściślejszej współpracy między Rosją i Zachodem jawi się jako racjonalna i korzystniejsza opcja, choć nie znaczy to, że do niej dojdzie. Zachód, szczególnie UE, skorzysta z dostępu do rosyjskich złóż energii, podczas gdy Rosja potrzebuje zachodnich technologii i kapitału.

Alternatywą jest postępująca erozja znaczenia zarówno UE, jak i Rosji. Stany Zjednoczone mogą również tracić na znaczeniu, ale pozostaną jednym z najsilniejszych państw świata jeszcze przez dziesięciolecia. Poza tym dzięki swojej innowacyjności i otwarciu (ponad połowa wszystkich patentów na świecie jest zarejestrowana w USA, a autorami jednej trzeciej z nich są imigranci) Stany Zjednoczone utrzymają konkurencyjność. Jednak nie można się łudzić, że 20 lat po zakończeniu zimnej wojny i z wieloma problemami w innych częściach globu zainteresowanie Europą w USA pozostanie na dotychczasowym poziomie.

Musimy brać pod uwagę także to, że w ciągu najbliższych 10 – 20 lat obecność militarna USA w Europie zmaleje do symbolicznych rozmiarów, a może nawet kompletnie zaniknie. Będzie to również zależało od postępowania Rosji.

Zakładanie, że nasze uwarunkowania międzynarodowe pozostaną niezmienne i że możemy kontynuować politykę zagraniczną ostatnich dwóch dekad, byłoby więc nieodpowiedzialne. Nie oznacza to, że Polska powinna za wszelką cenę promować zbliżenie własne oraz Zachodu z Moskwą, do którego może i tak nie dojść, choćby ze względu na wewnętrzne uwarunkowania Rosji oraz jej politykę w całym regionie postsowieckim. Nie ulega jednak wątpliwości, że od pewnego czasu Rosja poszukuje porozumienia z Zachodem – dowodem na to jest nie tylko ocieplenie w stosunkach z Polską, ale również rozwiązanie sporu granicznego z Norwegią czy współpraca z USA w sprawie Iranu i Afganistanu.

Odrzucając ofertę Moskwy, Polska lokowałaby się więc na marginesie generalnego trendu, skazując się na samoizolację i pozbawiając się realnego wpływu na relacje Wschód – Zachód. To jeszcze jeden powód, dla którego nie powinniśmy się kierować historycznymi uprzedzeniami. Po prostu nie stać nas na utrzymywanie tabu w polityce zagranicznej.

[i]Autor jest dyrektorem Polskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych. Absolwent filologii polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz Krajowej Szkoły Administracji Publicznej w Warszawie. Ukończył także studia na Wydziale Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu w Birmingham w Wielkiej Brytanii[/i]

Wchodząc w drugą dekadę XXI wieku, Polska nie będzie już mieć komfortu funkcjonowania w stabilnym i przewidywalnym świecie, w którym reguły gry ustalał Zachód. Zapoczątkowane z końcem zimnej wojny zmiany środowiska międzynarodowego zaczną osiągać prawdopodobnie nieodwracalne wymiary strukturalne.

[srodtytul]Azja – powrót potęgi[/srodtytul]

Pozostało 96% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?