Radek Sikorski ukryty w dyplomatycznych krzakach

Chwała Bogu, że prawybory w Platformie wygrał Bronisław Komorowski. Niech pisze "bulu", "nadzieji", mówi o "konkursie palem", poluje na kaszaloty, pisze historię od nowa, i tak go kocham.

Publikacja: 22.04.2011 20:11

Krzysztof Feusette

Krzysztof Feusette

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Gdyby wtedy nie zgasił swojego konkurenta jednym "wyluzuj, Radku", prezydentem byłby dziś Radosław Sikorski, a to jest postać, że dziękuję, postoję.

Na drodze ćwiczeń przed lustrem szef MSZ posiadł jedną, słownie: jedną umiejętność. Kiedy w jego rewirze dzieje się coś ważnego i nastaje znana z teleturniejów chwila prawdy, staje się prawie niewidoczny. Tylko człowiek wyposażony w supernowoczesną lornetkę dostrzeże czubek nosa wychylony zza dyplomatycznych krzaków i oczy zmrużone w oczekiwaniu, aż minie awantura. W kwestii tablicy Sikorski mówił, że "miała napisy, które były dla gospodarzy nie do przyjęcia". Jednocześnie uważał, że "strona  rosyjska też nie wykazała się wrażliwością, nie informując nas zawczasu".

Gdyby poinformowali "zawczasu", byłoby pewnie wsjo wpariadkie. Nawet się nie zająknął, że przydałoby się wyryć tam chociaż pół zdania o celu tragicznego lotu. O nie, zza krzaka takich rzeczy nie mówi się nawet szeptem. Zadyma minęła, Sikorski wyszedł, otrzepał garnitur z liści i zaczął dowcipkować: "Koncepcja polityki zagranicznej PiS: narzucić Rosji kwalifikację zbrodni katyńskiej przy pomocy wiertarki. Nie wróżę sukcesu".

Katyń był ludobójstwem, przed laty – także w opinii historyków rosyjskich, ale dziś rządowy macho, który stworzył wokół domu "strefę zdekomunizowaną" i który dostał od ślepego losu szansę, by walczyć o prawdę katyńską, drży na myśl, że mógłby mieć stanowisko inne od rosyjskiego! Mówienie o ludobójstwie nazywa "narzuceniem" Rosjanom polskiej woli. Chwali się, że mamy z nimi "świetne stosunki", ale nie potrafi wyjaśnić, dlaczego nie posłuchali go w kwestii tablicy, gdy słał – podobno – jakieś pisma.

Nie miał szans w kwestii raportu MAK, bo to wziął na siebie z wiadomym efektem premier. Nie mógł niczego załatwić z Obamą, bo prezydent na bigosach zna się lepiej. Ale mógł poćwiczyć umiejętności dyplomatyczne na urzędnikach ze Smoleńska. Efekt?

Kompromitacja, wstyd i gniew. A najśmieszniejsze, że wciąż poucza: "Niektórzy politycy zdają się nie rozumieć, na czym polega polityka zagraniczna. Nie jest tak, że Polska mówi, jak ma być, a inne kraje się do tego dostosowują. Tak nie jest i nie będzie!". Pełna zgoda. Jest odwrotnie. W końcu, według słów Sikorskiego, nie walczymy dziś o honor, ale o pozycję. Jaka to pozycja, lepiej nie zgadywać.

Życzę Państwu zdrowych, spokojnych i pięknych świąt. Że nie napisałem o baranach, jajach i kurczakach? Mam wrażenie, że ten felieton jest właśnie o nich.

Gdyby wtedy nie zgasił swojego konkurenta jednym "wyluzuj, Radku", prezydentem byłby dziś Radosław Sikorski, a to jest postać, że dziękuję, postoję.

Na drodze ćwiczeń przed lustrem szef MSZ posiadł jedną, słownie: jedną umiejętność. Kiedy w jego rewirze dzieje się coś ważnego i nastaje znana z teleturniejów chwila prawdy, staje się prawie niewidoczny. Tylko człowiek wyposażony w supernowoczesną lornetkę dostrzeże czubek nosa wychylony zza dyplomatycznych krzaków i oczy zmrużone w oczekiwaniu, aż minie awantura. W kwestii tablicy Sikorski mówił, że "miała napisy, które były dla gospodarzy nie do przyjęcia". Jednocześnie uważał, że "strona  rosyjska też nie wykazała się wrażliwością, nie informując nas zawczasu".

Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Polityczna intryga wokół AfD
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: Umowa surowcowa Ukrainy z USA. Jak Zełenski chce udobruchać Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Fotka z Donaldem Trumpem – ostatnia szansa na podreperowanie wizerunku Karola Nawrockiego?
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Rosyjskie obozy koncentracyjne
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Donald Trump, mistrz porażki
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne