Igor Janke: Co Gazeta Wyborcza pisała o Marku Pasionku

"Wyborcza" podkreśla, że prokurator Pasionek wydzwaniał do biura PiS wieczorami. Ach, ta pora. Wieczorami. To znaczy, że zdradzał państwo polskie. Wieczorami nikt uczciwy nie dzwoni. A zwłaszcza prokurator. Porządny prokurator kończy pracę o 16 – pisze publicysta "Rzeczpospolitej"

Publikacja: 13.06.2011 20:03

Igor Janke

Igor Janke

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Z czołówki wczorajszej "Gazety Wyborczej" z tekstu "Cafe pod agentem" dowiedzieliśmy się, że polski prokurator podczas tajemnych spotkań zdradzał agentom USA kulisy śledztwa smoleńskiego. Mało tego. Rozmawiał też z dziennikarzami "Rzeczpospolitej" i "Naszego Dziennika", a nawet – uwaga! – z posłanką Beatą Kempą.

Przeciek ujawnia przeciek

Marcin Kącki, doświadczony dziennikarz śledczy, opisuje, jak to przeciwko prokuratorowi Markowi Pasionkowi wszczęto postępowanie dyscyplinarne. "Poszło, jak się dowiadujemy, o kontakty z dziennikarzami "Rzeczpospolitej" i "Naszego Dziennika", agentami USA i byłymi szefami ABW" – czytamy. "Z analizy billingów telefonu Pasionka wynika, że od maja do listopada 2010 r. co najmniej kilkadziesiąt razy kontaktował się dziennikarzami "Naszego Dziennika" i "Rzeczpospolitej". A po rozmowach z Pasionkiem obie gazety publikowały informacje o przebiegu śledztwa smoleńskiego".

Rozumiem, że "Gazeta" przyjmuje, iż prokurator nie powinien kontaktować się z dziennikarzami i że tego typu przecieki szkodzą państwu. Taki pogląd jest dopuszczalny. Rozumiem więc, że kiedy dziennikarz "GW" dowiedział się o istnieniu takiego przecieku, natychmiast go ujawnił. I podał, kto jest jego źródłem. Mam w tej sprawie inny pogląd – ale rozumiem postępowanie dziennikarza i jego redakcji. Ujawnia nieprawość w imię publicznego dobra.

Problem polega na tym, że omawiany tekst Marcina Kąckiego jest w 100 procentach oparty na anonimowym przecieku z prokuratury. Autor najwyraźniej miał wgląd w akta śledztwa, w billingi śledzonego prokuratora. Ktoś więc dokonał przecieku. Rozumiem, że Kącki zgodził się ten przeciek wykorzystać, bo kieruje nim cel wyższy – ujawnienie innego przecieku.

Rozumiem też, że Marcin Kącki – uważając, że źródła przecieków z prokuratury należy ujawniać, uczyni teraz to samo w stosunku do swojego własnego tekstu. Ujawni, kto "przeciekł". Bo jedyną osobą, co do której możemy mieć pewność, że wie, kto jest źródłem przecieku do "Wyborczej", jest właśnie Kącki.

Bez źródła

Zwróćmy uwagę, że w całym tekście, który został potraktowany przez wiele mediów jako bardzo wiarygodny, nie ma podanego ani jednego źródła informacji. Nie ma żadnego nazwiska ani nawet wskazania w przybliżeniu, skąd informacje pochodzą. Czytelnik nie ma szans na jakąkolwiek weryfikację podanej mu wiedzy. Musi w 100 procentach "na słowo" uwierzyć autorowi, że jego informator istnieje i że jest osobą wiarygodną.

Przypomnijmy, jak niektóre media potraktowały niedawny wywiad szefa CBA Mariusza Kamińskiego dla tygodnika "Uważam Rze". Kamiński stwierdził w wywiadzie, że choć istnieją zeznania poważnie obciążające polityków PO, to prokuratura nie zajmuje się tymi sprawami. W odpowiedzi postawiono zarzut, że Kamiński opiera się na zeznaniach świadka koronnego – przestępcy oraz na wypowiedzi jednego z prokuratorów. Domagano się twardych dokumentów.

W tamtym przypadku było jednak oczywiste, kto przekazał informacje. Mariusz Kamiński, były państwowy urzędnik, znany z imienia i nazwiska. A jak jest w przypadku "Wyborczej"? Nie ma ani dokumentów, ani nawet śladu jakiegokolwiek źródła, z którego skorzystała "Gazeta".

Bez dowodu

Przyjrzyjmy się teraz zarzutom wobec prokuratora Pasionka. Po pierwsze kontaktował się z dziennikarzami, i to nie z dziennikarzami "Wyborczej", co – jak rozumiem – jest naganne. Po drugie wydzwaniał do biura PiS, co też już samo przez się jest przestępstwem.

A poważnie: w tekście w "Gazecie" nie ma śladu dowodu, że prokurator ujawniał politykom jakieś tajne informacje. To prawda – skandalem byłoby, gdyby okazało się, że politycy (nieważne – rządzący czy opozycyjni) wydawali prokuratorom polecenia, ale przecież dotychczas tego nie wiemy. Może Pasionek – zaangażowany wszak w śledztwo smoleńskie – chciał od polityków PiS uzyskać informacje o okolicznościach katastrofy? Czy to niemożliwe? Nieprawdopodobne?

Zdrada o zmierzchu

Jest w "Gazecie" jeszcze jeden ciekawy zarzut. Zacytuję w całości: "W billingach Pasionka między majem a listopadem 2010 śledczy znaleźli też co najmniej jedną rozmowę z posłanką PiS Beatą Kempą". Toż to już zbrodnia przeciw ludzkości! Przez pół roku co najmniej raz (!) Pasionek kontaktował się z Kempą. A może i dwa razy? To byłaby recydywa.

Znaleziono też "kilka połączeń z biurem PiS przy Nowogrodzkiej. Prawie wszystkie rozmowy z biurem partii odbywały się wieczorem". W podtytule tekstu ta informacja została szczególnie wybita: "Wydzwaniał też wieczorami do biura PiS". Ach, ta pora. Wieczorami. To już świadczy jednoznacznie, że zdradzał państwo polskie. Wieczorami nikt uczciwy nie dzwoni. A zwłaszcza prokurator. Porządny prokurator o 16 kończy pracę.

Skandal amerykański

Jednak najpoważniejszy zarzut dotyczy kontaktu Marka Pasionka z amerykańskimi agentami. Przypomnę tytuł i podtytuł tekstu: "Cafe pod agentem". "Szefowie ABW za rządów PiS umówili rok temu prokuratora Marka Pasionka z agentami wywiadu USA". Brzmi jak oskarżenie o zdradę stanu.

Zacytujmy dłuższy fragment z "GW": "Chodzi o tajemnicze spotkanie 7 czerwca 2010 r. w warszawskiej kawiarni Green Coffee. Pasionek spotkał się tam z pracownikami CIA i FBI, stałymi rezydentami w Ambasadzie USA w Polsce. (...) Pasionek w obecności Ocieczka i Święczkowskiego (byłych szefów ABW – przyp. I.J.) mówił agentom o śledztwie i pytał, czy mogą sprawdzić kilka koncepcji. Amerykański agent zeznał, że chodziło o prawdopodobieństwo rozpylenia sztucznej mgły, sterowanie samolotem na odległość i zmianę transmisji danych w wieży kontroli lotów. Agent zeznał też, że ponieważ chodziło "o sprawy ściśle tajne", zaproponował, by do Ambasady USA przysłać oficjalną prośbę o pomoc. I rzeczywiście, prokuratura prowadząca śledztwo smoleńskie wysłała wkrótce do Departamentu Sprawiedliwości USA wniosek o pomoc prawną. Pytała m.in. o techniczne możliwości zakłócania urządzeń nawigacyjnych samolotu i prosiła o przekazanie ewentualnych nagrań rozmów prowadzonych z pokładu tupolewa".

O co więc chodzi? Co jest skandalem? Czyżby to, że prokurator nadzorujący śledztwo przekazuje oficjalną prośbę do Departamentu Sprawiedliwości USA? Co w tym jest złego? Czy to źle, że zanim wysłał oficjalną prośbę do Stanów (skądinąd państwa będącego naszym sojusznikiem w NATO), najpierw rozmawiał z przedstawicielami tego państwa w Polsce? Przecież nie ukrywał przed nikim tego faktu – wręcz przeciwnie, po spotkaniu sporządził służbową notatkę dla przełożonych.

Telefon do Muchy

Tekst we wczorajszej "Gazecie Wyborczej" został napisany z intencją unurzania prokuratora Pasionka w bardzo podejrzanym sosie. A przy okazji przekonania czytelników, że już same kontakty z Departamentem Stanu USA, z byłymi szefami polskich służb, z politykami PiS, a także z dziennikarzami "Rzeczpospolitej" i "Naszego Dziennika" to przestępstwa.

Inaczej byłoby, rzecz jasna, gdyby prokurator konwersował z politykami Platformy Obywatelskiej, z dziennikarzami "Gazety Wyborczej" i przedstawicielami rosyjskiego resortu sprawiedliwości. I gdyby przynajmniej raz zadzwonił do posłanki Joanny Muchy...

Z czołówki wczorajszej "Gazety Wyborczej" z tekstu "Cafe pod agentem" dowiedzieliśmy się, że polski prokurator podczas tajemnych spotkań zdradzał agentom USA kulisy śledztwa smoleńskiego. Mało tego. Rozmawiał też z dziennikarzami "Rzeczpospolitej" i "Naszego Dziennika", a nawet – uwaga! – z posłanką Beatą Kempą.

Przeciek ujawnia przeciek

Pozostało 96% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?