SLD - kampania wyborcza - Rafał Ziemkiewicz

Ponad 20 lat po upadku komunizmu SLD wciąż nie może się wydobyć z formuły partii postkomunistycznej

Publikacja: 10.10.2011 00:57

Rafał Ziemkiewicz

Rafał Ziemkiewicz

Foto: Fotorzepa, Tom Tomasz Jodłowski

Największym przegranym tych wyborów jest Sojusz Lewicy Demokratycznej.  Rok temu wydawało się, że partia Grzegorza Napieralskiego stoi przed wielką szansą powrotu do znaczenia. Niezły wynik lidera w kampanii prezydenckiej w połączeniu z oczywistym zużywaniem się u władzy PO pozwalał lewicy liczyć na przechwycenie części rozczarowanego rządami Tuska elektoratu. Czy raczej – jego odebranie, bo przecież są to ci sami wyborcy, którzy w czasach świetności głosowali na partię Aleksandra Kwaśniewskiego i Leszka Millera.

Lewica musiała bronić swojego żelaznego elektoratu

Potem była jednak już tylko seria katastrof. Wbrew oczekiwaniom – choć może właśnie należało się tego, wedle prawideł politycznej logiki, spodziewać – atak rządzącej partii spadł nie na PiS, lecz właśnie na SLD. A lewica nie znalazła dobrej odpowiedzi na kolejne akty – jak to dawno temu sama PO nazywała – korupcji politycznej, nie umiała zneutralizować sygnału dawanego jej elektoratowi, że teraz najlepsi działacze lewicy są w partii władzy i można na nich głosować bez obawy o rozproszenie głosów antypisowskiego elektoratu. Swoje zrobiła tu niezręczność Grzegorza Napieralskiego w polityce personalnej. Najpierw był zbyt twardy, wycinając Bartosza Arłukowicza, potem zbyt miękki, ulegając ambicjom rozbijającego mu partię od wewnątrz Ryszarda Kalisza, a w końcu znowu zbyt mało elastyczny, doprowadzając do manifestacyjnego rozstania się z lewicą gejów i feministek, którzy wprawdzie nie dawali lewicy znaczącego elektoratu, ale blokowali możliwość obejścia jej od lewa przez Palikota. I to jest właśnie miara klęski lewicy – że ostatecznie zamiast walczyć z PO o dawny miękki elektorat Kwaśniewskiego, musiała w tych wyborach bronić swojego żelaznego elektoratu przed inwazją populisty, który zaczynał jako „chrześcijański biznesmen" w „Tygodniku Powszechnym", potem był twardym liberałem w PO, a teraz przybrał pozę lidera antyklerykalizmu. I mimo tych wszystkich wolt i tak okazał się dla części wyborców bardziej wiarygodny niż Napieralski.

 

Napieralski po wyborczej klęsce rozliczany będzie w partii z zawiedzionych nadziei i ze względu na wspomnianą politykę personalną czy fatalną kampanię wyborczą będzie to uzasadnione. Ale prawda jest taka, że przyczyna, dla której przetrącony aferą Rywina SLD nie może wyjść z narożnika, tkwi głębiej. Ponad 20 lat po upadku komunizmu Sojusz wciąż nie może się wydobyć z formuły partii postkomunistycznej. Pozostaje zakładnikiem nostalgii za PRL, która daje jej wciąż trwałe poparcie – w miarę upływu czasu na coraz niższym poziomie – ale też uniemożliwia poszerzenie go w którąkolwiek stronę. SLD nie może być wiarygodnym rzecznikiem tych, których III RP nie kocha, bo ta grupa, choć socjalnie roszczeniowa, jest zarazem tradycjonalistyczna i z natury niechętna establishmentowi Okrągłego Stołu. Nie może też jednak być wiarygodnym rzecznikiem tych, którym się w III RP powiodło, bo oni są raczej wyznawcami prymitywnego pseudoliberalizmu ocierającego się o społeczny darwinizm i nie chcą słuchać o żadnej „sprawiedliwości społecznej".

W tej sytuacji pozostaje SLD metoda uosabiana przez Ryszarda Kalisza: być giermkiem PO do atakowania Jarosława Kaczyńskiego ostrzej, niż z jakichś względów jest zdecydowany to robić sam Tusk. To jednak droga do marginalizacji u boku bezideowej partii władzy. I na tej drodze, jak pokazują obecne wybory, SLD jest coraz dalej.

Największym przegranym tych wyborów jest Sojusz Lewicy Demokratycznej.  Rok temu wydawało się, że partia Grzegorza Napieralskiego stoi przed wielką szansą powrotu do znaczenia. Niezły wynik lidera w kampanii prezydenckiej w połączeniu z oczywistym zużywaniem się u władzy PO pozwalał lewicy liczyć na przechwycenie części rozczarowanego rządami Tuska elektoratu. Czy raczej – jego odebranie, bo przecież są to ci sami wyborcy, którzy w czasach świetności głosowali na partię Aleksandra Kwaśniewskiego i Leszka Millera.

Pozostało 85% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?