Jarosław Kaczyński marzy o drugim Budapeszcie. Wierzy, iż kryzys gospodarczy dotknie Polskę tak mocno, że wyborcy odsuną się od Platformy Obywatelskiej i wpadną w ręce Prawa i Sprawiedliwości. Wierzy, że w Polsce powtórzy się wariant węgierski. Tam po fatalnych rządach socjalistów konserwatywny Fidesz Viktora Orbana zdobył zdecydowaną większość w parlamencie. Teraz rządzi samodzielnie, może zmieniać konstytucję i reformować państwo. Tyle że porównanie sytuacji polskiej do węgierskiej jest nieuprawnione. Ani socjaliści nie są Platformą Obywatelską, ani Fidesz nie jest PiS.
Polacy kochają Tuska
Na Węgrzech socjaliści robili niemal wszystko, by doprowadzić kraj do ruiny, a do tego źle komunikowali się ze społeczeństwem. Lewicowy premier Ferenc Gyurcsány przyznał na partyjnym zebraniu, że okłamywał społeczeństwo. Zostało to zarejestrowane, a nagranie ze spotkania przeciekło do opinii publicznej. Na ulicę wyszły setki tysięcy demonstrantów. Policja biła zgromadzony tłum, a telewizja publiczna nie pokazywała tego, co się działo na ulicach Budapesztu.
Czy ktoś jest w stanie wyobrazić sobie w Warszawie setki tysięcy ludzi demonstrujących przeciwko PO? Przeciwko politykom, którzy po czterech latach kiepskich rządów wciąż są szalenie popularni i lubiani? I którym można wiele zarzucić, ale na pewno nie to, że nie potrafią komunikować się ze społeczeństwem. Szefowie Platformy w tej dziedzinie są mistrzami. Na jakiej podstawie mielibyśmy przypuszczać, że nagle stracą tę umiejętność?
Sytuacja gospodarcza Polski zapewne się pogorszy, ale – jak widać dotąd – nawet podwyżki cen i zmasowana krytyka ze strony ekonomistów nie odstraszyły dużej części Polaków od Platformy. Co jeszcze musiałoby się zdarzyć, żeby PO podzieliło los SLD z 2005 roku? Może powinna wybuchnąć jakaś afera? Ale przecież mielimy już gigantyczną aferę hazardową. I co? Nic się nie stało. Polacy nadal kochają Donalda Tuska, a światowe media pieją z zachwytu, jacy to jesteśmy rozsądni, bo wybieramy Platformę Obywatelską.
Rząd PO-PSL miał już wielu krytyków. Bo i jest za co ten rząd krytykować: niespełnione obietnice, niezrealizowane projekty, chaos na kolei i na drogach, rosnące zadłużenie, podwyższony VAT, właściwie żaden projekt (poza Orlikami) – się nie udał. Ekipa rządowa na tacy niosła opozycji prezent. Nic tylko brać i przejmować w kraju rząd dusz.