PiS nie ma co marzyć o Budapeszcie

Jeśli polska prawica ma jeszcze kiedykolwiek wrócić do władzy (i rzecz jasna, jeśli ma się ona tworzyć wokół PiS), Kaczyński musi zbudować wielki, otwarty na wiele środowisk obóz – twierdzi publicysta „Rzeczpospolitej"

Publikacja: 17.10.2011 19:43

Igor Janke

Igor Janke

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala Waldemar Kompala

Jarosław Kaczyński marzy o drugim Budapeszcie. Wierzy, iż kryzys gospodarczy dotknie Polskę tak mocno, że wyborcy odsuną się od Platformy Obywatelskiej i wpadną w ręce Prawa i Sprawiedliwości. Wierzy, że w Polsce powtórzy się wariant węgierski. Tam po fatalnych rządach socjalistów konserwatywny Fidesz Viktora Orbana zdobył zdecydowaną większość w parlamencie. Teraz rządzi samodzielnie, może zmieniać konstytucję i reformować państwo. Tyle że porównanie sytuacji polskiej do węgierskiej jest nieuprawnione. Ani socjaliści nie są Platformą Obywatelską, ani Fidesz nie jest PiS.

Polacy kochają Tuska

Na Węgrzech socjaliści robili niemal wszystko, by doprowadzić kraj do ruiny, a do tego źle komunikowali się ze społeczeństwem. Lewicowy premier Ferenc Gyurcsány przyznał na partyjnym zebraniu, że okłamywał społeczeństwo. Zostało to zarejestrowane, a nagranie ze spotkania przeciekło do opinii publicznej. Na ulicę wyszły setki tysięcy demonstrantów. Policja biła zgromadzony tłum, a telewizja publiczna nie pokazywała tego, co się działo na ulicach Budapesztu.

Czy ktoś jest w stanie wyobrazić sobie w Warszawie setki tysięcy ludzi demonstrujących przeciwko PO? Przeciwko politykom, którzy po czterech latach kiepskich rządów wciąż są szalenie popularni i lubiani? I którym można wiele zarzucić, ale na pewno nie to, że nie potrafią komunikować się ze społeczeństwem. Szefowie Platformy w tej dziedzinie są mistrzami. Na jakiej podstawie mielibyśmy przypuszczać, że nagle stracą tę umiejętność?

Sytuacja gospodarcza Polski zapewne się pogorszy, ale – jak widać dotąd – nawet podwyżki cen i zmasowana krytyka ze strony ekonomistów nie odstraszyły dużej części Polaków od Platformy. Co jeszcze musiałoby się zdarzyć, żeby PO podzieliło los SLD z 2005 roku? Może powinna wybuchnąć jakaś afera? Ale przecież mielimy już gigantyczną aferę hazardową. I co? Nic się nie stało. Polacy nadal kochają Donalda Tuska, a światowe media pieją z zachwytu, jacy to jesteśmy rozsądni, bo wybieramy Platformę Obywatelską.

Rząd PO-PSL miał już wielu krytyków. Bo i jest za co ten rząd krytykować: niespełnione obietnice, niezrealizowane projekty, chaos na kolei i na drogach, rosnące zadłużenie, podwyższony VAT, właściwie żaden projekt (poza Orlikami) – się nie udał. Ekipa rządowa na tacy niosła opozycji prezent. Nic tylko brać i przejmować w kraju rząd dusz.

Akcja: Angela

I jak ten dar losu wykorzystała opozycja? W ogóle nie powiększyła swojego stanu posiadania w stosunku do tego sprzed czterech lat. To rzeczywiście duże osiągnięcie. Tłumaczenie, iż wszystko dlatego, że media są PiS nieprzychylne i de facto wspierały rząd, jest zwykłym mydleniem oczu.

To prawda, większość mediów nie sprzyja Prawu i Sprawiedliwości i rzeczywiście wspierała rząd. Ale przyznajmy uczciwie – media bywały też krytyczne wobec rządu. PiS, choć od dawna zdaje sobie sprawę z tego, jakie są media, nie nauczył się w mądry sposób z nimi grać.

Dwa tygodnie temu chwaliłem kampanię PiS. Podtrzymuję tę ocenę. Do rozpoczęcia akcji pod hasłem "Angela Merkel" była to bardzo dobra kampania. Zgadzam się też z opinią, że historia ta została w znacznym stopniu przez media rozdmuchana i zręcznie wykorzystana przez PO. Jednocześnie jednak Jarosław Kaczyński świadomie brnął w tę pułapkę. A to już był poważny błąd polityczny. Jeśli bowiem szef PiS i jego sztabowcy myślą, iż sugerowanie dziennikarzowi, że pracuje w niemieckiej stacji radiowej czy telewizyjnej im pomoże, oznacza to duże oderwanie od rzeczywistości.

To jednak nie z powodu zamieszania wokół niefortunnych wypowiedzi prezesa PiS przegrał wybory.

Brak osobowości

Prawo i Sprawiedliwość w obecnym kształcie nie jest w stanie ich wygrać. W PiS brakuje dziś znaczących osobowości. Nie widać żadnej pracy intelektualnej. Działacze partyjni są ubezwłasnowolnieni, o czym zresztą sami coraz bardziej otwarcie mówią. O tym, jak wygląda partia, jej struktury, władze miejskie czy powiatowe decyduje góra, czyli w praktyce jedna osoba.

Jarosław Kaczyński jest niewątpliwie najsilniejszą osobowością na polskiej scenie politycznej. Wiele razy o tym mówiono, ale warto to powtarzać – jest największą zaletą i największą wadą swojej partii. Bo to jego osobowość od kilku lat blokuje PiS.

Coś chorego musi być w organizacji partii, skoro od lat odchodzą z niej znaczące osobowości. Nie ma już w PiS Marka Jurka, Pawła Kowala ani Elżbiety Jakubiak i całej grupy PJN. Ludwik Dorn odszedł, potem jakoś wrócił, ale pozostaje poza partią. Na uboczu jest Kazimierz Ujazdowski i grupa konserwatystów. Dzisiaj zaczynają się buntować ziobryści, którym trudno jest zaakceptować silne rządy jednego władcy.

Nie zapominajmy, że w PiS byli także Radosław Sikorski i Kazimierz Marcinkiewicz, że nie tak odległy tej partii był np. Władysław Bartoszewski. Prawo i Sprawiedliwość ma przedziwną zdolność do zrażania do siebie ludzi i wypychania ich ze swojej orbity.

Jak rozwinąć skrzydła

Dziś w PiS nie ma żadnego kandydata na lidera. Pozycja Jarosława Kaczyńskiego jest niezagrożona. W tej sytuacji byłoby błędem, gdyby PiS próbował szukać innego przywódcy. Jeśli jednak Kaczyński nie zmieni sposobu budowania partii, jeśli nie da ludziom większej swobody, jeśli nie dopuści do PiS innych środowisk, wówczas będzie miał partię, owszem zwartą, ale też taką, która nigdy nie przejmie władzy.

Nie przez przypadek chyba PiS miał tak ogromne problemy ze znalezieniem ekspertów gospodarczych. Nie przypadkiem tak wiele znanych ekonomistów, którzy krytykowali rząd Tuska, odmówiło z PiS współpracy. Obiad z Zytą Gilowską był piarowym majstersztykiem, ale obnażył też słabość partii. Czyż to nie żałosne, że PiS musiał prosić członka Rady Polityki Pieniężnej, bo nikt inny nie był gotów stanąć do debaty z ministrem finansów?

Tymczasem PiS powinien mieć pięć Zyt Gilowskich. To samo dotyczy polityki zagranicznej. Na wiele publicznych dyskusji o polityce zagranicznej nie przychodzi nikt z PiS. Anna Fotyga nie lubi się tam pojawiać. Witold Waszczykowski jest w partii od niedawna. Trzeba tak budować partię, by w każdej dziedzinie mieć zastęp nie tylko wybitnych merytorycznie, ale i rozpoznawalnych ekspertów.

Jeśli zatem polska prawica ma jeszcze kiedykolwiek wrócić do władzy ( i rzecz jasna, jeśli ma się ona tworzyć wokół PiS), Kaczyński musi zbudować wielki, otwarty obóz. Powinien stopniowo przyciągać do PiS inne środowiska – zawrzeć pokój z Pawłem Kowalem i jego ugrupowaniem, rozpocząć współpracę z takim ludźmi jak Rafał Dutkiewicz czy Wojciech Szczurek. Ale też pozwolić na większą swobodę Zbigniewowi Ziobrze. Wielka partia musi mieć swoje skrzydła i frakcje, których działacze czują się bezpieczni i zmotywowani do działania.

Jeśli Jarosław Kaczyński chce jeszcze kiedykolwiek wygrać wybory, musi się zmienić. W przeciwnym razie o Budapeszcie nie ma nawet co marzyć.

Opinie polityczno - społeczne
Uroczystość zaprzysiężenia Trumpa będzie przeglądem nowego układu sił
Opinie polityczno - społeczne
Jakub Chabik: Dlaczego mężczyźni są w Polsce dyskryminowani?
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Haszczyński: Duet Trump–Musk. Najważniejszy stand-up świata i jego konsekwencje
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Krzyżak: Czy święty papież Polak pomoże Karolowi Nawrockiemu wygrać wybory
https://track.adform.net/adfserve/?bn=78448411;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Prezydent Duda zaprasza do Auschwitz Netanjahu. Czy zaprosi również Putina?