Reklama
Rozwiń

Miller, Kaczyński i prymusi

Bywają sytuacje, w których trzeba pójść na nawet dotkliwe ustępstwa. Trzeba poświęcić wiele, aby uratować jeszcze więcej. Albo, myśląc bardziej pozytywnie – poświęcić wiele wartości na jednym obszarze, by w zamian zyskać na innym

Publikacja: 29.11.2011 13:57

Być może taką sytuację przeżywamy właśnie teraz. Być może zrzeczenie się części suwerenności – element wizji, zaprezentowanej przez ministra Sikorskiego w Berlinie – jest nieuniknione. Być może alternatywa – pozostanie poza „twardym jądrem" Unii – niesie z sobą zagrożenia nieproporcjonalnie większe.

Być może. Ale coś mnie jednak niepokoi.

Niepokoi mnie otóż to, że kryzys – nawet największy kryzys – nie unieważnia, nie kończy polityki, która polega przecież na ugrywaniu różnego rodzaju zysków dla reprezentowanych przez polityków państw czy ideologii. Obecny kryzys jest bez wątpienia potężny, ale nie stanowi pod tym względem wyjątku. I główni europejscy aktorzy, działając konsekwentnie, mogą – w jego cieniu, pod jego pretekstem – ugrać wiele postulatów, których dotąd ze względu m.in. na opór mniejszych partnerów ugrać im się nie udawało.

A socjolodzy i politolodzy dobrze wiedzą, że bardzo skuteczną metodą skłonienia kogoś (państw, społeczeństw), aby zgodził się na coś, czego nie chce, jest wytworzenie atmosfery „odjeżdżającego pociągu". Jeśli teraz nie wskoczysz do wagonu (czy wręcz: s am nie dorzucisz węgla do kotła), to już nie pojedziesz.  Zostaniesz na peronie, po którym już za chwilę zaczną hasać Kozacy.

Wytwarzanie atmosfery kontrolowanej (kontrolowanej, rzecz jasna, przez rozgrywającego) histerii bardzo dobrze służy realizacji celów tegoż rozgrywającego. Chciałbym mieć pewność, że rządzący moim krajem zdają sobie sprawę z tego elementarza sytuacji negocjacyjnych.

I jeszcze jedno. Jak napisałem wyżej – czasem niezbędne są dotkliwe ustępstwa. Natomiast postawa prymusa, który z góry godzi się na wszystko, odgaduje myśli rozgrywających i wręcz zachęca ich do przyjęcia twardej postawy, nie opłaca się nigdy. To też elementarz sytuacji negocjacyjnych. Zawsze ugra się więcej – a choćby i cokolwiek – jeśli partner, nawet dominujący, nie będzie do końca pewien, jaką ostatecznie decyzję podejmiemy.

Wiedział o tym Leszek Miller, negocjując wejście Polski do Unii na szczycie w Kopenhadze. Wiedział o tym też prezydent Kaczyński.

Chciałbym być pewny, że wiedzą o tym również Donald Tusk i Radosław Sikorski.

Być może taką sytuację przeżywamy właśnie teraz. Być może zrzeczenie się części suwerenności – element wizji, zaprezentowanej przez ministra Sikorskiego w Berlinie – jest nieuniknione. Być może alternatywa – pozostanie poza „twardym jądrem" Unii – niesie z sobą zagrożenia nieproporcjonalnie większe.

Być może. Ale coś mnie jednak niepokoi.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
felietony
Wolfgang Münchau pokazuje coraz większy problem liberałów
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: Polska wyciąga właściwe wnioski z rosyjsko-ukraińskiej wojny dronowej
Opinie polityczno - społeczne
Mateusz Morawiecki: Powrót niemieckiej siły
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Jak łatwo w Polsce wykreować nieistniejące problemy. Realne pozostają bez rozwiązań
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Krzyżak: Zakaz sprzedaży alkoholu na stacjach paliw ma sens