Nie wchodzić do strefy euro - Robert Gwiazdowski

Wyobraźcie sobie państwo, że płonie Pałac Kultury i Nauki im. Józefa Stalina w Warszawie (chyba ta oficjalna nazwa nie została zmieniona, tylko neonem przykryto wyryte w kamieniu imię Wielkiego Językoznawcy).

Publikacja: 06.12.2011 20:07

Robert Gwiazdowski

Robert Gwiazdowski

Foto: Rzeczpospolita

I wyobraźcie sobie, że jakaś stacja telewizyjna nadaje program na żywo, w którym kilku panów namawia nas, że powinniśmy jak najszybciej tam wejść, bo będzie "cieplej" i "widniej", a i "widok z góry ładniejszy"! Pewnie byśmy powiadomili prokuraturę lub wezwali pogotowie, żeby gościom założyli, jeśli nie kajdanki, to przynajmniej kaftan bezpieczeństwa.

Płonie właśnie Pałac Euro, a w jednej stacji telewizyjnej kilku panów namawia nas, że powinniśmy jak najszybciej do niego wejść, bo to jest warunek "pozostawania w centrum zdarzeń" i "nieznalezienia się na peryferiach". Nikt nie wzywa ani prokuratora, ani karetki pogotowia,  a uczestniczący w rozmowie uczeni mężowie z powagą kiwają głowami.

Podobno rozpad strefy euro to  absolutna katastrofa – także dla Polski. PKB miałoby spaść o  6 proc., a dolar – kosztować 5 zł.  A po ile byłaby niemiecka marka  – bo biorąc pod uwagę skalę polskich obrotów handlowych z USA  i RFN, to byłoby istotniejsze?

Podobno trudno sobie w ogóle wyobrazić, co się może stać bez euro. O wiele łatwiej sobie wyobrazić  dolara po 5 zł? Mam kredyt w dolarach, a mimo to gotów jestem zaryzykować. Jak się euro rozleci, to panikarze z rynków finansowych zaczną szukać "bezpiecznej przystani" i będą kupowali dolary. Ale jak długo? Jak długo przystań zbudowana z papieru zadrukowanego podobiznami prezydentów USA  może być bezpieczna?

Walka o euro to kolejny dowód na to, że "Lenin wiecznie żywy". Bo to wódz rewolucji mówił o prymacie polityki nad ekonomią. Euro od początku było projektem bardziej politycznym niż ekonomicznym. Wspólna waluta z jedną stopą procentową dla tak różnych obszarów gospodarczych jak Niemcy z jednej strony i Grecja z drugiej, w dodatku o niezharmonizowanych cyklach koniunkturalnych, nie miała racji bytu. Dlatego Milton Friedman dawał euro dziesięć lat życia. I dlatego gdy w 2004 roku NBP opublikował swój raport na temat koniecznej szybkiej integracji Polski ze strefą euro,  pisałem, żeby się nie spieszyć,  bo może się okazać, że nie będzie do czego wchodzić.

Dziś znów reformy gospodarcze mają zostać zastąpione działaniami czysto politycznymi – nowy traktat, nowe komisje, nowe kompetencje. Znów dominuje polityka. Ale mam dla przywódców Unii i dla wielu analityków złą wiadomość: Lenin się mylił.

Autor jest prawnikiem i ekonomistą, ekspertem Centrum im. Adama Smitha

I wyobraźcie sobie, że jakaś stacja telewizyjna nadaje program na żywo, w którym kilku panów namawia nas, że powinniśmy jak najszybciej tam wejść, bo będzie "cieplej" i "widniej", a i "widok z góry ładniejszy"! Pewnie byśmy powiadomili prokuraturę lub wezwali pogotowie, żeby gościom założyli, jeśli nie kajdanki, to przynajmniej kaftan bezpieczeństwa.

Płonie właśnie Pałac Euro, a w jednej stacji telewizyjnej kilku panów namawia nas, że powinniśmy jak najszybciej do niego wejść, bo to jest warunek "pozostawania w centrum zdarzeń" i "nieznalezienia się na peryferiach". Nikt nie wzywa ani prokuratora, ani karetki pogotowia,  a uczestniczący w rozmowie uczeni mężowie z powagą kiwają głowami.

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Szymon Hołownia w debacie TVP przeczył sam sobie
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Debaty, czyli nie chcą, ale muszą
Opinie polityczno - społeczne
Pytania, na które Karol Nawrocki powinien odpowiedzieć podczas debaty prezydenckiej
felietony
Marek A. Cichocki: 80 lat po wojnie Polska staje przed olbrzymią szansą
analizy
Włoski historyk Massimiliano Signifredi: Obiecujący początek papieża Leona XIV