Konflikt Jarka ze Zbyszkiem a globalne ocieplenie

Ziobrę, Kowala i Kaczyńskiego nie dzielą poglądy. Nie pokłócili się dlatego, że na serio przeszkadza im sposób sprawowania władzy w PiS

Publikacja: 28.04.2012 01:01

Michał Szułdrzyński

Michał Szułdrzyński

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Kto zyskał w zeszły weekend? Choć wydawałoby się oczywiste, że o. Tadeusz Rydzyk, który wyciągnął na ulice stolicy kilkadziesiąt tysięcy osób w obronie telewizji Trwam, mam wrażenie, że jednak politycznie na tym przedsięwzięciu stracił. Owszem pokazał, że murem stoją za nim liderzy prawicy, jednak prawica ta jest podzielona i zwaśniona. A zatem cel, jaki postawił sobie jakiś czas temu - by ją zjednoczyć - nie został osiągnięty.

Nie jest to już pierwszy raz, gdy terenem budowania lub klejenia sojuszu prawicowego jest Kościół. Wszystkie te próby jednak kończyły się niczym. Bo przywództwo polityczne polega na tym, że albo ktoś ma siłę lub charyzmę by innych sobie podporządkować, albo rachunek polityczny sprawia, że ugrupowania dochodzą do kompromisu i budują sojusze. Trudno kogoś namówić za piękny uśmiech do porozumienia.

A sprawa podziału na prawicy jest niezwykle symptomatyczna. Mam wrażenie, że nie ma ona charakteru w żadnej mierze ideowego, ani demokratycznego, lecz wyłącznie strukturalny. Ziobrę, Kowala i Kaczyńskiego nie dzielą poglądy. Nie pokłócili się dlatego, że na serio przeszkadza im sposób sprawowania władzy w PiS. Problem strukturalny polega na tym, że Kaczyński stracił możliwość skutecznego budowania jednolitego prawicowego bloku. Pod tym względem warto się przyjrzeć Platformie. Tusk w budowaniu partii jest nie bardziej demokratyczny od szefa PiS, raczej bardziej bezwzględny. Potrafi przeciwnika najpierw odizolować, a dopiero potem wyrzucić. Kaczyński pozwalał, by od Pi-Su odpadały kawałki. Tak było z Prawicą Rzeczpospolitej, tak było z Polską XXI (która w większości do PiS wróciła), z PJN i ziobrystami. Jedynym odosobnionym a potem porzuconym był Marcinkiewicz. Potem było tylko gorzej.

Wyrzuceni przez Tuska najczęściej wypadali z polityki. Frakcje, które odeszły od PiS w polityce zostają i odbierają mu choćby i kilkadziesiąt setnych procenta, lecz w efekcie nie pozwalają mu na razie dogonić Platformy. Sęk w tym, że ta słabość PiS-u jest największą siłą secesjonistów, a ściślej nie tych, którzy odeszli, lecz ci, którzy zostali wyrzuceni.

Jeśli Kaczyński dziś ugnie się i przyjmie na łono partii ziobrystów czy pejotenowców, straci mir we własnej partii, bo będzie musiał znieść ambicje innych liderów. Ale jeśli tego nie zrobi, prawdopodobnie nie wygra wyborów. To sytuacja bez wyjścia. I żadne "Zbyszku", ani "Jarku" tu nie pomogą.

•••

Gdy w czwartek prezydent Niemiec Joachim Gauck odwołał wizytę na Ukrainie, wydawało się, że to ładny, ale jednak tylko odosobniony gest federalnego prezydenta. Były NRD-owski opozycjonista, a później szef tamtejszego odpowiednika IPN nie chciał firmować swoim nazwiskiem władz, które w nieludzki sposób traktują byłą premier Julię Tymoszenko

W piątek jednak okazało się, że jest inaczej. W proteście przeciw niedemokratycznym działaniom władz Ukrainy z udziału w ceremonii otwarcia Euro 2012 zrezygnowała Viviane Reding, unijna komisarz ds. sprawiedliwości. Sęk w tym, że pierwszy gwizdek mistrzostw miał zabrzmieć nie w Kijowie, ale na Stadionie Narodowym w Warszawie. Oznacza to, że być może współorganizująca Euro z Ukrainą Polska straci z powodu postępków naszych wschodnich sąsiadów.

I tu zaczyna się poważny kłopot. Przypomnijmy, że w założeniu tych, którzy wymyślili wspólne mistrzostwa, impreza poświęcona piłce nożnej miała stać się tylko pretekstem do wciągania Ukrainy do Europy. Miała być projektem nie sportowym, ale cywilizacyjnym i politycznym, gestem wiązania się Polski z Ukrainą i pchania tego kraju na Wschód. Dziś widać wyraźnie, że z tych planów nie zostaje nic. Ba, impreza ta może okazać się niewypałem, bo Unia Europejska właśnie przypomniała sobie, że na Ukrainie łamane są standardy demokratyczne, ale przy okazji ukarzą z błędy Wiktora Janukowycza Polskę. Mam nadzieję, że się tak nie stanie. Niemniej jednak piątkowy zamach bombowy w Dniepropietrowsku nie napawa szczególnym optymizmem. Przeciwnie, istnieje ryzyko, że wywoła na Zachodzie histerię.

•••

A jeśli już o Europie mowa, warto przypomnieć niesławną rezolucję Parlamentu Europejskiego dotyczącą związku między ociepleniem klimatu a przemocą wobec kobiet. Naukowcy twierdzą, że klimat się zmienia. Eksperci z kolei zwracają uwagę, że w Afryce z powodu suszy cierpią głównie kobiety, na których spoczywa ciężar pracy, utrzymania domów, zaopatrzenia domów w wodę itp. To kobiety padają pierwsze ofiarą wojen i plemiennych bitew o dostęp do wodopoju.

Wszystko to prawda, ale Parlament Europejski skierował swą petycję do Komisji Europejskiej i Rady, które w pewnym sensie sprawują władzę w Europie, nie w Afryce. Rezolucja była skierowana nie do społeczności międzynarodowych, lecz do innych unijnych instytucji. I dowodziła, że sprawiedliwość klimatyczna nie zostanie osiągnięta bez sprawiedliwości płciowej (czy globalne ocieplenie zniknie, gdy kobiety będą miały lepsze życie?), że instytucje UE wszędzie gdzie mowa o ochronie klimatu powinny wprowadzać politykę antydyskryminacyjną (cóż emisja CO

2

w polskich elektrowniach ma wspólnego z przemocą wobec kobiet?), że powinno się wprowadzić kwoty płciowe na poziomie 40 proc (czy obecność 2/5 pań w polskim Sejmie sprawi, że cofną się globalne zmiany klimatyczne?) Obawiam się, że nie. Ale przy okazji w tekście rezolucji pada magiczne słowo "zdrowie reprodukcyjne", które w nowomowie unijnej lewicy oznacza oczywiście prawo do aborcji. A zatem przy okazji łączenia spraw klimatu z dyskryminacją kobiet, próbuje się po raz kolejny uchylić furtkę dla legalizacji aborcji. W ten właśnie sposób ważne problemy zostały utopione w feministycznej ideologii. Ze szkodą dla tych problemów.

Kto zyskał w zeszły weekend? Choć wydawałoby się oczywiste, że o. Tadeusz Rydzyk, który wyciągnął na ulice stolicy kilkadziesiąt tysięcy osób w obronie telewizji Trwam, mam wrażenie, że jednak politycznie na tym przedsięwzięciu stracił. Owszem pokazał, że murem stoją za nim liderzy prawicy, jednak prawica ta jest podzielona i zwaśniona. A zatem cel, jaki postawił sobie jakiś czas temu - by ją zjednoczyć - nie został osiągnięty.

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?