Prawo i Sprawiedliwość zapowiada wniosek o referendum w sprawie renegocjacji pakietu klimatycznego i zobowiązań państw unijnych dotyczących redukcji emisji CO2 do roku 2020. Partia Jarosława Kaczyńskiego chce przykryć inicjatywę Solidarnej Polski, która zapowiedziała zbieranie podpisów pod wnioskiem o ogólnoeuropejskie referendum w tej samej sprawie.
I oczywiście PiS, zgłaszając tę inicjatywę, chce dokuczyć rządowi.
Ale inicjatywa w sprawie referendum nie ma szans na sukces. Nawet gdyby przekonać do niej polski rząd, a także kilka rządów środkowoeuropejskich (na co są małe szanse), że warto spróbować, sprawa przepadłaby na pierwszym spotkaniu unijnym. Trzeba by trzęsienia ziemi, by zmienić zapisy pakietu. Podpisali go wszyscy – nastroje w państwach zachodnich są proklimatyczne. Nie było do tej pory przypadku zablokowania podobnych uzgodnień. Co więcej, lewica ma dziś w Unii większe wpływy niż kilka lat temu, więc okoliczności do forsowania zmian w pakiecie klimatycznym są teraz gorsze.
Osoby znające unijne procedury i polityczny układ sił przestrzegają wręcz, że otwarcie na nowo debaty na temat pakietu 2020 mogłoby się skończyć zmianą ustaleń na mniej korzystne dla Polski. Bardzo byśmy się przy takich negocjacjach osłabili, a przecież dziś trzeba walczyć o sprawy, które są – w tej samej dziedzinie – bardziej możliwe do osiągnięcia.
Oczywiście politycy PiS i Solidarnej Polski mają rację, że pakiet klimatyczny jest dla naszej gospodarki niekorzystny. Ceny energii będą musiały w pewnym momencie mocno pójść w górę, a to odbije się na kieszeniach milionów Polaków i na konkurencyjności polskiej gospodarki. W najbliższych latach jeszcze tego nie odczujemy, bo wynegocjowaliśmy i tak niezłe warunki przejściowe. To oczywiście za parę lat się skończy, ale polska energetyka ma czas na przystosowanie się do nowej sytuacji. Trzeba go dobrze wykorzystać, ale w tej sprawie mówimy i robimy stanowczo za mało. Przydałby się silny, merytoryczny nacisk opozycji.