Platofmie odbiło. Całkiem odbiło. W sondażach. Oto spełnił się sen Donalda Tuska, że po trudnych reformach Polacy wreszcie zaczną doceniać partię rządzącą. Po serii wpadek i kłopotów na fali uniesienia przed Euro, Polacy życzliwie mają zacząć się odnosić do partii rządzącej. Choć to odbicie widać dopiero w jedym sondażu (TNS Polska) i z wnioskami trzeba czekać na kolejne, wydaje się, że taktyka przyznawania się przez premiera do błędow działa najlepiej. Bo gdy rząd i premier bije się w piersi, że nie wszystko udało się przed Euro, to po cóż nam opozycja, która mówi to samo. To ten sam manewr, który Platforma zastosowała z hasłem Polska w budowie. Kampanię wyborczą spece PO od piaru zaczęli od czegoś w rodzju rachunku sumienia, czyli słynnej kampanii Polska w budowie, w której pokazywali jak wiele udało im się nie tyle zrobić, co rozpocząć. Premier i Platforma nie uciekali wówczas od bicia się w piersi, dodając jednak - zaufajcie nam, teraz nie możemy dopuścić do władzy tych psujów. Pozwólcie nam dokończyć naszą robotę. Dokładnie tę samą strategię zastosował Donald Tusk podczas przemówienia na piątkowej Radzie Krajowej PO - wciąż budujemy Polskę, i tylko my uchronimy nasz kraj od kryzysu i szaleńców z PiSu.
W piątkowym wystąpieniu premier wziął w obronę Stefana Niesiołowskiego i bez wątpienia to on jest kolejną osobą, która zyskała w tym tygodniu. Premier zacytował list Renaty Rudeckiej-Kalinowskiej, bardzo ekscentrycznej działaczki PO z Krakowa. Pisała do premiera tak: "Dzień, w którym zażądałeś od legendy polskiej opozycji prof. Stefana Niesiołowskiego przeproszenia znieważającej go i łamiącej prawo PiS-owskiej propagandystki, autorki socrealistycznych produkcyjniaków, może być dniem, w którym twoi wyborcy odwrócą się od ciebie, Donaldzie. Bo twoi wyborcy znoszą już zbyt długo zniewagi, lżenie, prowokacje, oszczerstwa, chamstwo, insynuacje i kłamstwa ludzi, wobec których ty wykazujesz zbyt wiele wyrozumiałości."
Piękny list. Okazuje się, że Platforma i jej wyborcy, choć stanowią większość, są większością najabrdziej lżoną, prześladowaną i dyskryminowaną. Premier jak Bóg miłosiernie podchodzi do wszystkich, ktorzy chamsko insynuują co najgorsze wyborcom Platformy, czego ci już, biedni, zniśc nie mogą.
Ale na serio. Premier nie odniósł się do listu, poza tym, że zacytował jego kolejny fragment, że Stefan Niesiołowski jest naszym bohaterem (oklaski). Owszem, karta Stefana Niesiołowskiego w PRL była piękna. Podobnie jak pięknie zachowywał się marszałek Bogdan Brousewicz. Czy to oznacza, że mają dziś zawsze rację, że mają immunitet na krytykę? Jakoś wyborcy PO nie szanują Antoniego Macierewicza, a bądź co bądź należał do założycieli KOR. Założyciele legendarnch Wolnych Związków Zawodowych Andrzej Gwiazda i Krzysztof Wyszkowski też muszą liczyć się dziś z niechęcią PO, mimo pięknych opozycyjnych kart. Nie chodzi więc o życiorysy.
O co więc chodzi? O to, że są swoi. Niesiołowski jest swój, więc Tusk - zdaniem platformerów - powinien go bronić, choćby Ewę Stankiewicz pobił. Macierewicz zaś nie jest swój, więc nie pomoże mu żadna przeszłość. To wróg i tyle. Polska polityka to po prostu walka plemienna. A w plemionach jedyną racją jest plemienna lojalność. Jakiekolwiek argumenty merytoryczne nie mają żadnej wagi. Premier - według działaczy jego partii - ma kierować się mentalnością plemienną, nie zaś ogólnymi zasadami kultury. Nie powinien Niesiołowskiego krytykować, lecz bronić za wszelką cenę. Przecież to dla Niesiołowskiego - jak wszyscy pamiętamy - przeznaczone były kule, które zabiły Marka Rosiaka. A że to nieprawda? Kto by się tym przejmował.