O plemieniu zwanym Platformą

Kto zyskał, kto stracił

Publikacja: 26.05.2012 01:41

Michał Szułdrzyński

Michał Szułdrzyński

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

W tym tygodniu po raz kolejny zyskał lider "Solidarności" Piotr Duda. Szczerze mówiąc zyskiwał każdego dnia.

W poniedziałek okazało się, że lider PiS Jarosław Kaczyński musi ogłosić wielki pokój na czas Euro. Oficjalnym powodem były rzekomo sondaże, które pokazywały, że Polacy nie życzą sobie protestów w czasie mistrzostw i w ogóle nie rozumieją zamieszania z bojkotem i politycznym uwikłaniem tego wydarzenia jak by nie było sportowego. Ale wydaje się, że tak naprawde chodziło o coś innego: Duda jako przywódca protestu przeciw podniesieniu wieku emerytalnego coraz bardziej staje się zagrożeniem dla samego Kaczyńskiego. Szef PiS nie miał więc żadnego powodu, by dołączając się do protestów "S" wzmacniać tym Dudę.

Ale na tym nie koniec. Gdy bowiem we środę Senat głosował nad ustawą emerytalną, marszałek Bogdan Borusewicz podjął decyzję o niewpuszczeniu Dudy do izby wyższej polskiego parlamentu. I tym samym tylko wzmocnił szefa "S", bo decyzja ta - choć poparta przez premiera Donalda Tuska - nie miała żadnego racjonalnego uzasadnienia. Nie kto inny jak szef związku zawodowego ma prawo przysłuchiwać się debacie senatorów na temat podniesienia wieku emerytalnego. Dzień później Dudę przyjął prezydent Bronisław Komorowski.

Akurat na tym ostatnim zyskał i szef "S", jak i głowa państwa. Po niewpuszczeniu do Sejmu i Senatu zaproszenie do pałacu prezydenckiego było ze strony Komorowskiego ciekawym gestem. Lider związku zaś, który zapraszany jest do prezydenta na dyskuję przed podpisaniem ważnej ustawy, wchodzi do absolutnie pierszej ligi osób w państwie. A najciekawsze jest w tym wszystkim to, że Piotr Duda wygrał wybory na szefa Solidarność po hasłem niewłączania się związku w politykę. Po roku od wyboru zaś wszyscy traktują go jak ważnego polityka.

***

Platofmie odbiło. Całkiem odbiło. W sondażach. Oto spełnił się sen Donalda Tuska, że po trudnych reformach Polacy wreszcie zaczną doceniać partię rządzącą. Po serii wpadek i kłopotów na fali uniesienia przed Euro, Polacy życzliwie mają zacząć się odnosić do partii rządzącej. Choć to odbicie widać dopiero w jedym sondażu (TNS Polska) i z wnioskami trzeba czekać na kolejne, wydaje się, że taktyka przyznawania się przez premiera do błędow działa najlepiej. Bo gdy rząd i premier bije się w piersi, że nie wszystko udało się przed Euro, to po cóż nam opozycja, która mówi to samo. To ten sam manewr, który Platforma zastosowała z hasłem Polska w budowie. Kampanię wyborczą spece PO od piaru zaczęli od czegoś w rodzju rachunku sumienia, czyli słynnej kampanii Polska w budowie, w której pokazywali jak wiele udało im się nie tyle zrobić, co rozpocząć. Premier i Platforma nie uciekali wówczas od bicia się w piersi, dodając jednak - zaufajcie nam, teraz nie możemy dopuścić do władzy tych psujów. Pozwólcie nam dokończyć naszą robotę. Dokładnie tę samą strategię zastosował Donald Tusk podczas przemówienia na piątkowej Radzie Krajowej PO - wciąż budujemy Polskę, i tylko my uchronimy nasz kraj od kryzysu i szaleńców z PiSu.

W piątkowym wystąpieniu premier wziął w obronę Stefana Niesiołowskiego i bez wątpienia to on jest kolejną osobą, która zyskała w tym tygodniu. Premier zacytował list Renaty Rudeckiej-Kalinowskiej, bardzo ekscentrycznej działaczki PO z Krakowa. Pisała do premiera tak: "Dzień, w którym zażądałeś od legendy polskiej opozycji prof. Stefana Niesiołowskiego przeproszenia znieważającej go i łamiącej prawo PiS-owskiej propagandystki, autorki socrealistycznych produkcyjniaków, może być dniem, w którym twoi wyborcy odwrócą się od ciebie, Donaldzie. Bo twoi wyborcy znoszą już zbyt długo zniewagi, lżenie, prowokacje, oszczerstwa, chamstwo, insynuacje i kłamstwa ludzi, wobec których ty wykazujesz zbyt wiele wyrozumiałości."

Piękny list. Okazuje się, że Platforma i jej wyborcy, choć stanowią większość, są większością najabrdziej lżoną, prześladowaną i dyskryminowaną. Premier jak Bóg miłosiernie podchodzi do wszystkich, ktorzy chamsko insynuują co najgorsze wyborcom Platformy, czego ci już, biedni, zniśc nie mogą.

Ale na serio. Premier nie odniósł się do listu, poza tym, że zacytował jego kolejny fragment, że Stefan Niesiołowski jest naszym bohaterem (oklaski). Owszem, karta Stefana Niesiołowskiego w PRL była piękna. Podobnie jak pięknie zachowywał się marszałek Bogdan Brousewicz. Czy to oznacza, że mają dziś zawsze rację, że mają immunitet na krytykę? Jakoś wyborcy PO nie szanują Antoniego Macierewicza, a bądź co bądź należał do założycieli KOR. Założyciele legendarnch Wolnych Związków Zawodowych Andrzej Gwiazda i Krzysztof Wyszkowski też muszą liczyć się dziś z niechęcią PO, mimo pięknych opozycyjnych kart. Nie chodzi więc o życiorysy.

O co więc chodzi? O to, że są swoi. Niesiołowski jest swój, więc Tusk - zdaniem platformerów - powinien go bronić, choćby Ewę Stankiewicz pobił. Macierewicz zaś nie jest swój, więc nie pomoże mu żadna przeszłość. To wróg i tyle. Polska polityka to po prostu walka plemienna. A w plemionach jedyną racją jest plemienna lojalność. Jakiekolwiek argumenty merytoryczne nie mają żadnej wagi. Premier - według działaczy jego partii - ma kierować się mentalnością plemienną, nie zaś ogólnymi zasadami kultury. Nie powinien Niesiołowskiego krytykować, lecz bronić za wszelką cenę. Przecież to dla Niesiołowskiego - jak wszyscy pamiętamy - przeznaczone były kule, które zabiły Marka Rosiaka. A że to nieprawda? Kto by się tym przejmował.

W tym tygodniu po raz kolejny zyskał lider "Solidarności" Piotr Duda. Szczerze mówiąc zyskiwał każdego dnia.

W poniedziałek okazało się, że lider PiS Jarosław Kaczyński musi ogłosić wielki pokój na czas Euro. Oficjalnym powodem były rzekomo sondaże, które pokazywały, że Polacy nie życzą sobie protestów w czasie mistrzostw i w ogóle nie rozumieją zamieszania z bojkotem i politycznym uwikłaniem tego wydarzenia jak by nie było sportowego. Ale wydaje się, że tak naprawde chodziło o coś innego: Duda jako przywódca protestu przeciw podniesieniu wieku emerytalnego coraz bardziej staje się zagrożeniem dla samego Kaczyńskiego. Szef PiS nie miał więc żadnego powodu, by dołączając się do protestów "S" wzmacniać tym Dudę.

Pozostało 86% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Jan Romanowski: PSL nie musiał poprzeć Hołowni. Trzecia Droga powinna wreszcie wziąć rozwód
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA