Zamach, którego nie było

Z okazji dwudziestej rocznicy obalenia rządu Jana Olszewskiego „GW" uznała za stosowne odgrzać naprawdę bardzo stare kotlety, czyli rzekomą próbę dokonania zamachu stanu, którą miało przeprowadzić polityczne otoczenie ówczesnego premiera

Publikacja: 03.06.2012 16:56

Piotr Skwieciński

Piotr Skwieciński

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Sprawa była w oczywisty sposób dęta; mające potwierdzać oskarżenia dokumenty zawierają w większości sformułowania typu „otrzymałem tę informację od mojego oficera, który przyjaźnił się z jednym z oficerów GROM-u" (tak gen. Edward Wejner, zdymisjonowany na krótko przed czerwcem '92 dowódca Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych MSW, mówił o „wiadomości" nt. rzekomo przygotowywanego zatrzymania Lecha Wałęsy).

„Zamach", informacje o którym intensywnie rozpowszechniali bezpośrednio po tej dacie polityczni wrogowie obalonego gabinetu i współdziałające z nimi media, był przedmiotem badań specjalnej komisji sejmowej i prokuratury wojskowej. Zakończyły się one na niczym. Co samo w sobie czegoś dowodzi, jeśli przypomnimy sobie ówczesną atmosferę w kraju.

Nie byłoby litości

Minister - szef URM - Jan Rokita mówił wtedy, że nie wolno dopuścić, aby środowiska skupione wokół Olszewskiego odegrały poważniejszą rolę w życiu publicznym, dlatego „należy je politycznie izolować". „Ich działalność bowiem staje się coraz częściej czynnikiem szkodzącym interesom państwa polskiego, grupy Olszewskiego działają już na granicy prawa. Jeżeli ją przekroczą, państwo ze swoją siłą powinno im się przeciwstawić". Pod pewnymi aspektami język ówczesnej nagonki na antywałęsowska prawicę potrafi zaszokować nawet dziś, w dobie wdeptywania w ziemię PiS-u. W jakimś stopniu odzwierciedlał on praktykę. Były to czasy działalności specjalnego UOP-owskiego zespołu Jana Lesiaka, inwigilującego owe „działające na granicy prawa" legalne ugrupowania i prowadzącego wobec nich działalność destrukcyjną. Czasy słynnej UOP-owskiej "Instrukcji 0015", zezwalającej służbom specjalnym na werbowanie konfidentów w legalnych partiach. Nienawiść wobec antywałęsowskiej prawicy łączyła wtedy potężny ośrodek prezydencki, większość koalicji tworzącej rząd Suchockiej z Unią Demokratyczną i Kongresem Liberalno-Demokratycznym na czele i chyba jeszcze bardziej przygniatającą większość mediów.

Przypominam to wszystko po to, by stwierdzić, że nikt kto dobrze pamięta tamte czasy nie może mieć wątpliwości co do tego, że gdyby władze zdobyły wówczas jakikolwiek dowód, czy bodaj poważniejszą poszlakę na rzecz tezy iż „olszewicy" planowali zamach stanu, to nikt by nie wahał się ani chwili przed wykorzystaniem owego dowodu czy poszlak. Byłby skandal, byłby proces. Skoro tego nie było, to świadczy to samo w sobie o tym, że żadnego „zamachu stanu" nie było – bo przecież nie dałoby się ukryć zaawansowanych przygotowań do takiej operacji.

Ci co dziś odgrzewają te nieświeże kotlety dobrze zdają sobie też sprawę z tego, że nie potrafią przedstawić poważnych faktów, które na rzecz tezy o zamachu mogłyby świadczyć. Wychodzą z tego tak: twierdzą że przygotowania do zamachu oczywiście były, ale tak nieudolnie prowadzone, że zostały sparaliżowane przez rzekomy bierny opór kilku oficerów średniego szczebla, którzy zwlekali z wykonaniem rozkazów, i dlatego – można się domyślać – zostało po tych działaniach tak mało śladów...

Jest to oczywista bzdura. Zamach stanu jest przedsięwzięciem specyficznym i nawet jeśli próbuje go dokonać ktoś klinicznie leniwy, bierny i rozlazły, to z chwilą podjęcia decyzji o jego realizacji proces nabiera dynamiki i ukryć takiej próby po prostu nie sposób.

Próba obrony?

Teza, jakoby 4 czerwca '92 miała miejsce próba zamachu stanu nie wytrzymuje więc krytyki, i trzeba ją jednoznacznie włożyć między polityczne bajki. Cóż więc wtedy działo się naprawdę? Bo przecież coś się działo, ośrodek rządowy naprawdę wydał polecenie zwiększenia ochrony kilku obiektów w Warszawie, m.in. gmachu telewizji. Naprawdę coś działo się w koszarach kilku warszawskich jednostek wojskowych.

Prawdopodobna i politycznie, i psychologicznie hipoteza brzmi, moim zdaniem, następująco: część ośrodka rządowego obawiała się, że „rozwiązania siłowego", czyli zamachu stanu spróbują siły dążące do obalenia gabinetu, na czele z powiązanym z generalicją i wojskowymi służbami specjalnymi Wałęsą. Pamiętając panującą wtedy atmosferę, łatwo można zrozumieć takie obawy.

A biorąc pod uwagę fakt, że ówczesnego prezydenta doprawdy trudno było uważać, ujmując rzecz eufemistycznie, za integralnie związanego z systemem demokratycznym, demokrację rozumiejącego i szczerze jej oddanego, trudno uznać owe obawy za nierealistyczne. Bo historia zna wiele przypadków obaw przed zagrożeniami, które ostatecznie nie nastąpiły, ale nie były niczyimi fantazjami – naprawdę mogły się ziścić.

I część ośrodka rządowego podjęła przygotowania do przeciwstawienia się możliwemu wałęsowskiemu przewrotowi. Do czego potem trudno było się jej przyznać. Bo wałęsowski przewrót nie nastąpił – więc przygotowania do obrony przed nim łatwo byłoby ośmieszyć, zwłaszcza mając zapewnione wsparcie większości mediów. A także dlatego, że politycy związani z Olszewskim od razu zaczęli być oskarżani o to, że to oni szykowali zamach. A w tej sytuacji pragmatyka polityczna i prawna nakazywała tworzyć jednoznaczny obraz sytuacji, totalnie zaprzeczać wszystkiemu. Mówienie, że coś tam się jednak dookoła wojska tuż przed 4 czerwca robiło, zakłócałoby tę narrację.

* * *

W 1993 roku Olszewski wraz z b.szefem UOP Piotrem Naimskim i b.ministrem spraw wewnętrznych Antonim Macierewiczem wydali poświęconą tej sprawie Białą Księgę, w której napisali między innymi: „Obalenia rządu Jana Olszewskiego dokonano gwałtownie, w nocy kilkanaście godzin po rozpoczęciu akcji lustracyjnej. Przeciwnicy rządu wiedzieli, że nic poza rozpoczętą lustracją nie usprawiedliwia pośpiechu ich działania. Wysunięto zatem oskarżenie o przygotowywaniu zamachu stanu". Trudno coś dodać do tych słów; nadal oddają one chyba najlepiej przyczyny rozpowszechniania tych niczym nie popartych tez.

Dziś sprawę odgrzewa się z jeszcze jednej przyczyny. Choć Jarosław Kaczyński czubił się wówczas mocno z Olszewskim, to w czasie samej rozgrywki o obalenie rządu stanął jednoznacznie za premierem, a część ówczesnych najbliższych współpracowników szefa rządu (jak Naimski i Macierewicz) to dziś ważni politycy PiS-u. W myśl zasad wojny totalnej samo w sobie uzasadnia to formułowanie najdzikszych oskarżeń, nawet jeśli dotyczą one sytuacji sprzed 20 lat. A może – zwłaszcza, jeśli dotyczą sytuacji sprzed 20 lat. To przecież tak dawno, kto to pamięta...

Można więc powiedzieć w zasadzie wszystko, a polityczne kibolstwo ( w tym momencie chodzi o kiboli strony antypisowskiej, w innym kontekście mogłoby być odwrotnie) i tak to kupi...

Sprawa była w oczywisty sposób dęta; mające potwierdzać oskarżenia dokumenty zawierają w większości sformułowania typu „otrzymałem tę informację od mojego oficera, który przyjaźnił się z jednym z oficerów GROM-u" (tak gen. Edward Wejner, zdymisjonowany na krótko przed czerwcem '92 dowódca Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych MSW, mówił o „wiadomości" nt. rzekomo przygotowywanego zatrzymania Lecha Wałęsy).

„Zamach", informacje o którym intensywnie rozpowszechniali bezpośrednio po tej dacie polityczni wrogowie obalonego gabinetu i współdziałające z nimi media, był przedmiotem badań specjalnej komisji sejmowej i prokuratury wojskowej. Zakończyły się one na niczym. Co samo w sobie czegoś dowodzi, jeśli przypomnimy sobie ówczesną atmosferę w kraju.

Pozostało 89% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?