Teraz żyjemy i będziemy żyć innymi obietnicami. Nie, że będzie lepiej. Obietnicami, że będzie nam z winy kryzysu tylko trochę gorzej. Chyba że władzę straci władza i będzie opozycją. To jednak sytuacja czysto hipotetyczna, co potwierdziła nam czwartkowa debata w Sejmie.
Od tego dnia wiemy, że władza niewiele może, bo sama nam to powiedziała. Nic nie może zrobić, gdy urzędy skarbowe pozwalają nie płacić podatków ewidentnemu hochsztaplerowi. I nic nie może zrobić, gdy wymiar sprawiedliwości zajmuje się sabotażem. Tu władza nic nie może. Za to doskonale potrafi trwać.
Nastroje w obozie władzy są dobre. Atak został odparty, trzeba teraz poczekać na sondaże i na ich podstawie podejmie się jakieś decyzje. Albo się nie podejmie, gdy władza wykalkuluje sobie, że to bardziej się opłaca. Są jednak rzeczy, które psują nastrój. Zdjęcie z panami w żółtych kurtkach trochę popsuło humory. Niedobrą też rzeczą jest informacja, że Marcin P. wystąpił o status świadka koronnego. Bo prokuratorzy, ostro krytykowani, że nic nie robili, zaczęli podnosić głowy, jakby chcieli udowodnić, że naprawdę są niezależni.
Za to po czwartku słabe nastroje są w opozycji. Jej co inteligentniejsi przedstawiciele poczuli się bohaterami powiedzenia, że psy szczekają, a karawana jedzie dalej. Będą płacili teraz za to, że ich mniej rozgarnięci koledzy - mocni w gębie, i tylko tam - całe godziny poświęcili na ostre, ale zupełnie nietrafione ataki. Jakby nie wiedzieli, że w polskiej polityce wyzwiska nie szkodzą, ale wzmacniają tego, w kogo są wymierzone. Możemy więc założyć, że czwartek przykryje niedzielę, czyli programowe wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego.
Ale komisja śledcza pewnie powstanie. To przyznają nawet ludzie z władzy. Jest prawdopodobne, że w następne dni opinia publiczna pozna kolejne rewelacje na temat afery. Będą nowe wnioski o powołanie komisji, coraz lepiej sformułowane, więc trudno będzie je odrzucać. Polacy, wbrew długoletniemu wysiłkowi niektórych kręgów, nie czują obrzydzenia do tej naturalnej w każdej prawdziwej demokracji instytucji.