Trudny czas dla europejskiej obronności

Państwa Grupy Wyszehradzkiej i Trójkąta Weimarskiego chcą zacieśniać współpracę w dziedzinie bezpieczeństwa i obrony po to, aby Europa mogła efektywniej reagować na pojawiające się w jej sąsiedztwie kryzysy - pisze analityk PISM

Aktualizacja: 14.03.2013 15:32 Publikacja: 14.03.2013 15:22

Red

Taki sygnał przesłał niedawny szczyt szefów rządów oraz ministrów obrony tych krajów.

To ważny głos, ponieważ europejska obronność znajduje się od kilku lat w kryzysie. Składają się nań cięcia w budżetach wojskowych niemal wszystkich państw Unii i brak woli politycznej do zwiększenia poziomu ambicji UE w dziedzinie polityki bezpieczeństwa.

Cięcia skutkują zmniejszaniem armii, ograniczaniem zakupów nowego uzbrojenia i – przede wszystkim – niechęcia do inwestowania we wspólne projekty, np. wielonarodowe jednostki wojskowe. Od chwili rozpoczęcia kryzysu ekonomicznego w 2008 r., państwa UE zredukowały swoje budżety obronne o ponad 20 mld euro, obniżając je tym samym –realnie – do poziomu z lat 2000/2001. Zainicjowana niedawno współpraca w postaci wspólnego rozwijania zasobów wojskowych i dzielenia się nimi (inicjatywy „pooling and sharing" UE oraz „smart defence" NATO) jest traktowane instrumentalnie jako sposób na usprawiedliwienie dalszych cięć a jednocześnie zyskanie dostępu do najdroższych zasobów, np. samolotów transportowych. Z kolei impas woli politycznej nie pozwala na dostosowanie polityki bezpieczeństwa i obrony UE do zmienionych uwarunkowań bezpieczeństwa w Europie i jej sąsiedztwie.

Rezultaty kryzysu są widoczne jak na dłoni. Jeszcze w 2008 r. UE uruchomiła dwie duże operacje, liczące ponad dwa tysiące personelu: cywilną misję w Kosowie, wspierającą budowę struktur wymiaru sprawiedliwości  tym kraju, oraz wojskowa operację w Czadzie, która ochraniała uchodźców z ogarniętego konfliktem Sudanu.

Jednak w ciągu ostatnich trzech lat UE utworzyła tylko kilka małych, liczących przeważnie kilkadziesiąt osób, wąsko wyspecjalizowanych misji szkoleniowo-doradczych w Rogu Afryki i Sahelu. Wspierając lokalne siły bezpieczeństwa, odgrywają one tylko pomocniczą rolę w stabilizacji goszczących je krajów – jak w Mali, gdzie unijna operacja zajmuje się szkoleniem malijskiej armii, podczas gdy z rebeliantami walczą siły francuskie oraz krajów afrykańskich z organizacji ECOWAS.

To nie wszystko. Rozpada się stworzony dziesięć lat temu system grup bojowych Unii – wielonarodowych jednostek wojskowych, mających pozwolić UE na szybkie reagowanie na najpoważniejsze kryzysy. Państwa Unii nigdy nie użyły żadnej z grup i nie chcą tworzyć nowych. Nie są także skłonne podjąć debaty nad nową Europejską Strategią Bezpieczeństwa, choć poprzednią przyjęto dziesięć lat temu natomiast uaktualniono w 2008 r., a więc w innych niż obecne warunkach bezpieczeństwa.

Jeśli ten trend będzie się utrzymywał, Unia, dawniej aspirująca do odgrywania ważnej roli w świecie, straci swoją wiarygodność jako gracz zdolny do skutecznego zaangażowania w rozwiązywanie problemów bezpieczeństwa.

Polska ma szczególną pozycję i interes, aby wzywać do zwiększenia skuteczności polityki bezpieczeństwa i obrony Unii. Jako jeden z niewielu krajów europejskich zwiększa budżet obronny i modernizuje armię (w 2013 r. wyda na obronność 7% więcej niż w roku poprzednim, przyjęła też plan zakupów nowego uzbrojenia do 2022 r., warty ok. 130 mld zł ).

Polska brała udział w najważniejszych misjach UE oraz NATO w ostatnich latach. Inaczej niż wiele państw UE, zauważa wyzwania dla bezpieczeństwa Europy nie tylko w wymiarze ekonomicznym lub społecznym, lecz także wojskowym. Biorąc udział w misji w Mali, już trzeciej operacji afrykańskiej UE z polskim kontyngentem wojskowym w składzie, a także będąc liderem kolejnej grupy bojowej UE (tym razem budowanej z partnerami wyszehradzkimi, ma ona być gotowa w 2016 r.) potwierdza swoje przywiązanie do obronności europejskiej.

Deklaracja ze szczytu z 6 marca nie jest przełomem a jedynie kolejnym krokiem w promowaniu polskiej agendy wzmacniania polityki bezpieczeństwa Unii, rozpoczętego w okresie polskiej prezydencji w UE w drugiej połowie 2011 r. Już wtedy bowiem uwidoczniły się przeszkody na drodze do realizacji polskich propozycji, wymagające ich stopniowego przezwyciężania.

Wiele państw UE nie ukrywa bowiem chęci ograniczania ambicji Unii w sferze bezpieczeństwa i obrony. Blokują one m.in. propozycje debaty nad zmianą mechanizmu finansowania misji unijnych, w tym ewentualnego użycia grup bojowych. Obecnie im większy kontyngent wysyła państwo do udziału w unijnej misji, tym większe koszty ponosi – w dobie kryzysu ekonomicznego zniechęca to do organizowania dużych operacji. Kraje te są też niechętne usprawnieniom systemu dowodzenia misjami. Tymczasem Unia nie ma centralnego dowództwa, odpowiedzialnego za planowanie, przygotowanie i dowodzenie operacjami wojskowymi i musi w tym zakresie polegać na zasobach państw członkowskich.

Czekając na sprzyjające uwarunkowania polityczne i ekonomiczne, Polska powinna stale działać na rzecz wzmacniania polityki bezpieczeństwa UE, wskazując że leży to w interesie wszystkich państw członkowskich. Tylko skuteczna UE, zdolna do szybkiego organizowania operacji większych i bardziej skomplikowanych niż małe misje szkoleniowe i doradcze, może stać się rzeczywistym, drugim filarem bezpieczeństwa europejskiego. Filarem uzupełniającym funkcje pełnione przez NATO i dającym dodatkowe możliwości odpowiedzi na kryzysy, a więc – w konsekwencji – wzmacniającym bezpieczeństwo Europy.

I odwrotnie, Unia pomijana, której państwa członkowskie chcą prowadzić politykę bezpieczeństwa w ramach tworzonych ad-hoc koalicji, forów współpracy subregionalnej lub też całkowicie samodzielnie, nie będzie przynosiła wartości dodanej dla bezpieczeństwa Europy i jej sąsiedztwa. Słabość Unii będzie – wręcz przeciwnie – podważała spoistość polityczną i efektywność NATO, dodatkowo obniżając bezpieczeństwo Europy, w której sąsiedztwie tli się jeszcze wiele zarzewi przyszłych konfliktów. Dlatego Polska, jako jeden z niewielu krajów, które próbują budować koalicję na rzecz wzmocnienia polityki bezpieczeństwa UE, ma dużą rolę do odegrania. Powodzenie tych wysiłków przełoży się na bezpieczeństwo nie tylko Polski ale i całej Europy.

Marcin Terlikowski jest analitykiem Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych w programie bezpieczeństwo międzynarodowe.

Taki sygnał przesłał niedawny szczyt szefów rządów oraz ministrów obrony tych krajów.

To ważny głos, ponieważ europejska obronność znajduje się od kilku lat w kryzysie. Składają się nań cięcia w budżetach wojskowych niemal wszystkich państw Unii i brak woli politycznej do zwiększenia poziomu ambicji UE w dziedzinie polityki bezpieczeństwa.

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?