Możemy różnić się sympatiami w wyborze stron w tym sporze, ale nie powinniśmy, jak mi się zdaje, wykluczać konkurentów na zasadzie wyboru między „niebem" (my) a „piekłem" (oni). To chyba inna sfera, którą na pewno Ojciec Zięba lepiej niż ja potrafi opisać.
Jeśli Ojciec Zięba zarzuca mi, że odmówiłem wszelkiego patriotyzmu premierowi Mazowieckiemu, to chciałem i jego, i Tadeusza Mazowieckiego bardzo przeprosić. Jednak nigdzie takiego zarzutu nie postawiłem. Spieramy się natomiast o typ patriotyzmu. I to chyba wolno. Mnie najbliższy jest ten, który przywołałem nawiązując do wyrastającej z romantycznego ducha miłości Karola Wojtyły do ojczyzny. Nie o „podszywanie" się pod autorytet Jana Pawła II tu chodzi, ale o wskazanie tego właśnie, romantycznego tropu, który tak wyraźnie odnajdujemy m.in. w „Pamięci i tożsamości". Premier Mazowiecki reprezentuje jednak inną chyba tradycję, tę, którą można by nazwać nie anty-polską, ale anty-romantyczną. Może o to się Ojciec, ani też premier Mazowiecki, nie obrażą. To jest – w mojej ocenie – tradycja pewnego rodzaju realizmu. Dyktującego potrzebę podporządkowania się dominującej sile. Nie wiem czy stąd wynikał akces do PAX-u, w najgorszych, stalinowskich latach, albo rzeczywiście przykre słowa krytyki pod adresem prześladowanych wówczas hierarchów (biskupa Kaczmarka), ani czy stąd wynikało tak starannie ukrywane w ostatnich dekadach szyderstwo młodego Tadeusza Mazowieckiego z żołnierzy antykomunistycznego podziemia. Mogę natomiast zaryzykować twierdzenie, że z tego typu realizmu wynikało manifestacyjne uznanie dla geopolitycznej zwierzchności ZSRR nad Polską w artykułach publikowanych w „Więzi" na początku lat 1960-ych. To realizm, pod którym może podpisali by się pół wieku wcześniej Erazm Piltz czy Roman Dmowski. Czy ktoś odmawia im patriotyzmu? Można się jednak z tym typem patriotyzmu spierać. Na przykład wtedy, gdy Tadeusz Mazowiecki, natychmiast po swojej nominacji na urząd premiera polskiego rządu, zgodził się przyjąć jako pierwszego gościa zagranicznego – szefa KGB, Władimira Kriuczkowa. Generał Jaruzelski uwypuklił konkretne zalety nowego premiera, których nie posiadali w wystarczającym stopniu inni kandydaci: „człowiek poważny, odpowiedzialny, rozważny [...] miał doświadczenie z Sejmu PRL. Znał mechanizmy władzy." Mnie to wtedy, w 1989 roku raziło. I razi nadal To na pewno inny typ patriotyzmu. Który jest mądrzejszy, lepszy? Czy możemy wybierać, nie skazując się na piekło?
Przypomnę na koniec relację świadka historii, współwięzionego z Tadeuszem Mazowieckim w 1981-1982 roku w walce o wspólną sprawę polskiej wolności. Tak wspomina on pewien moment, kiedy oglądali wspólnie jeden z dzienników telewizyjnych stanu wojennego: „Któregoś dnia jakiś zaproszony do studia działacz zaczął tłumaczyć, że wprowadzenie stanu wojennego było koniecznością, ponieważ trzeba było przerwać 'polskie, potępieńcze swary' i zakończyć 'polskie piekło'. Powiedziałem Mazowieckiemu, że obawiam się, iż takie argumenty mogą znajdować zrozumienie u ludzi zmęczonych nastrojami wiecznej rywalizacji i wrogości w niekończących się kolejkach po jakikolwiek towar. Pamiętam powagę, z jaką Mazowiecki powiedział mi, że to twierdzenie jest nieprawdziwe, że Polacy na epitet „polskie piekło" nie zasługują, tak jak nie są winni stereotypowi 'polnische wirtschaft'. Bardzo mu byłem za to objaśnienie wdzięczny. Później spotykałem się z twierdzeniem, że autorem określenia jest Gałczyński, ale jest to opinia błędna, jako że tytuł z 'Cyrulika Warszawskiego' brzmiał 'Piekło polskie', co było aluzją do Dantego. Krążyła też wieść, jakoby wśród Żydów w czasach Zagłady miało krążyć samooskarżenie o 'żydowskim piekle'. Jednak już zawsze pamiętałem wskazanie redaktora naczelnego 'Więzi', że pojęcie ma pochodzenie stalinowskie i że oskarżanie Polaków o brak solidarności i wzajemnej życzliwości ma źródło w działaniach dezintegracyjnych ze strony władz PRL".
Też takie mam skojarzenia z hasłem „polskie piekło". Takie, jakie podkreśla również najczęściej używana encyklopedia elektroniczna, opisując „polskie piekło" w swojej definicji jako „popularne polskie określenie dotyczące najbardziej negatywnych cech charakterologicznych i społecznych kojarzących się z Polakami".
Pozwalam sobie prosić Ojca Ziębę o modlitwę za mnie i za wszystkich Polaków – żebyśmy wzajemnie lepiej mogli rozumieć swoje racje, bez obelg. I żeby udawało nam się wybierać lepsze – dla Polski.
Andrzej Nowak, profesor historii, Uniwersytet Jagielloński