Korzystając z serwisów społecznościowych, darmowych kont pocztowych, itp. – często ujawniamy wszystkie informacje na swój temat. Szczególnie niebezpieczne jest to, że zaniedbujemy sprawy związane z bezpieczeństwem naszych bliskich. Nie uczymy dzieci, jak bezpiecznie korzystać z Internetu. Wierzymy w moc przepisów i zakazów, wierzymy w szkołę, a nawet najlepsze regulacje prawne i najlepsza szkoła, choć ważne i mogą nam pomóc, to na pewno nas, rodziców, nie wyręczą.
Nasze ślady
Czy kiedykolwiek istniała prywatność w sieci? Nigdy. Faktem jest też i to, że przepisy chroniące użytkowników Internetu nie przystają do obecnych czasów. Część aktów prawnych dotyczących Internetu obowiązuje od dawna. Ich zmiana idzie opornie. Komisja Europejska pracuje od półtora roku i końca działań nie widać, choć debata na ten temat trwa, także w Polsce.
Ale to nie jest problem tylko naszego kontynentu. W Stanach Zjednoczonych na początku zeszłego roku przedstawiono „Kartę Praw Prywatności Konsumenta”, czyli zbiór przepisów, które mają chronić użytkowników Internetu. Nie tylko obywateli USA, ale wszystkich korzystających z serwisów stworzonych przez amerykańskie korporacje. I tu, podobnie jak w Europie, pomysły zmian napotykają na ogromny opór ze strony biznesu. Informacje o nas są bowiem wyjątkowo cenne dla biznesu.
Tymczasem dane zostawiamy wszędzie. Korzystając z darmowej poczty gmail, zgadzamy się na to, aby wysyłane i otrzymywane wiadomości były czytane przez specjalne programy i w związku z ich treścią jest nam podsuwana reklama. Facebook wie nie tylko to, co lubimy, czytamy i oglądamy, ale otrzymuje od nas także informacje o naszych przyjaciołach. A do tego oddajemy mu za darmo wykonane przez nas zdjęcia i filmy oraz prawa autorskie do wpisanych treści.
Internetowe sklepy nie tylko pamiętają, jakie zakupy zrobiliśmy, ale na podstawie zostawionych informacji sugerują, co warto kupić. W sieci staliśmy się wszyscy podmiotem obrotu rynkowego. Firmy zbierają nasze dane i chcą na tym zarobić. Ale tylko od nas zależy, czy skorzystamy ze słynnego darmowego programu do prostej obróbki zdjęć czy zapłacimy kilka dolarów za jego komercyjny odpowiednik, który nie chce od nas praw autorskich do obrabianych fotek i nie zbiera informacji o swoich klientach.