Pracodawca ostatniej instancji

Politykę osiągania pełnego zatrudnienia można pogodzić ze stabilizacją cen. Nie zawsze wymaga ona utrzymywania, dyscyplinującej rynek pracy, stopy bezrobocia hamującej tempo inflacji – pisze ekonomista

Publikacja: 19.08.2013 20:33

Pikieta NSZZ „Solidarność” przeciwko bezrobociu, Łódź, 25.05.2011 r.

Pikieta NSZZ „Solidarność” przeciwko bezrobociu, Łódź, 25.05.2011 r.

Foto: Fotorzepa, Marta Zubrzycka Marta Zubrzycka

Red

Z perspektywy drugiej dekady XXI wieku widać, jak bardzo współczesna teoria ekonomii oderwała się od historii. Marazm ekonomiczny i niemoc obecnych elit rządzących są w dużym stopniu rezultatem historycznej amnezji i ignorancji doświadczeń okresu wielkiej depresji lat 30. XX wieku.

Krytycy szkoły monetarnej upatrują źródeł obecnego kryzysu finansowego w wydarzeniach, jakie miały miejsce na rynkach finansowych po odejściu od systemu Bretton Woods. Ich zewnętrznym przejawem stała się rosnąca częstotliwość i skala gwałtownych, nieoczekiwanych zmian w zachowaniach dużej liczby inwestorów międzynarodowych, instytucji finansowych i wielkich korporacji globalnych. Są to zachowania stojące w sprzeczności z funkcją społeczną rynków finansowych, polegającą na rozpraszaniu ryzyka, optymalnej alokacji zasobów, zapewnianiu informacji promującej wzrost zatrudnienia i PKB.

Zakładnik ideologii

Nasuwa się więc pytanie: jak należałoby skorygować dotychczasowe nastawienie polityki rządów, realizującej projekt liberalny, aby odwrócić obecny kierunek przepływów kapitału, niegwarantujących ani efektywnej alokacji, ani stabilnego, zrównoważonego rozwoju ekonomicznego krajów w XXI wieku.

Nauki ekonomiczne były zawsze nierozerwalnie związane z panującą ideologią danego okresu. Parafrazując słowa Karola Marksa, należy stwierdzić, że obowiązująca ideologia okresu jest również ideologią rządzącej elity (klasy). W odróżnieniu od nauk ścisłych i przyrodniczych zatem ekonomia faktycznie staje się zakładnikiem ideologii. Inaczej biorąc, nauki ekonomiczne z góry zakładają określony system polityczny i nie mogą być rozwijane w izolacji od polityki. A zatem aktualnie jesteśmy w sytuacji, w której możliwe są raczej tylko krótkookresowe, prowizoryczne i tymczasowe środki antykryzysowe i sanacyjne. Przy braku postkapitalistycznej alternatywy należałoby przyjąć założenie, że dalsza ewentualna transformacja kapitalizmu nastąpi samorzutnie. Przewodnią ideą takiej transformacji mogłoby być rozległe uspołecznienie inwestycji i „eutanazja” klasy rentierów.

Nauki ekonomiczne z góry zakładają określony system polityczny i nie mogą się rozwijać w izolacji od polityki

Następstwem tego musiałaby być jednak ponowna regulacja i nacjonalizacja systemu finansowego połączona ze znaczną skalą interwencjonizmu państwowego w sferze gospodarki realnej. Działania takie musiałyby równocześnie doprowadzić do odrzucenia, dominującego do tej pory, porządku neoliberalnego i ustanowienia ustrojowego mechanizmu interwencji państwowych wraz z rosnącymi formami indykatywnego planowania dla utrzymania zrównoważonego wzrostu gospodarczego.

Interesy rentierów

Kamieniem węgielnym skutecznej polityki makroekonomicznej w okresie głębokiego kryzysu finansowego są walka z bezrobociem i przywrócenie pełnego zatrudnienia, prowadzącego do odwrócenia spadkowego trendu PKB. W tej kwestii na przypomnienie zasługują niezwykle wnikliwe spostrzeżenia Michała Kaleckiego, sformułowane jeszcze w 1943 roku w artykule polemizującym z monetarną koncepcją akumulacji finansowej, według której gromadzone środki finansowe zapewniają zawsze realizację wystarczających inwestycji dla rozwoju gospodarki. Jak przewidywał wówczas ten znany polski ekonomista, opozycja skierowana przeciw polityce pełnego zatrudnienia – jakoby z założenia destabilizującej poziom płac i cen – stanowiła rezultat odradzających się sił nowej elity społecznej, obejmującej grupy menedżerów sprawujących władzę w biznesie i promujących interesy rentierów.

W ówczesnej ocenie Kaleckiego ideologiczne przesłanki sprzeciwu wobec głównego postulatu utrzymania pełnego zatrudnienia wynikały co najmniej z trzech kluczowych powodów: po pierwsze – niechęci sprawujących rządy polityków do mieszania się w realne konflikty pracodawców (właścicieli) z wypadającymi z rynku pracy pracownikami oraz związkami zawodowymi, po drugie – kwestionowania celowości preferowania wydatków rządowych i kierowania ich głównie na inwestycje publiczne i subsydiowanie konsumpcji, po trzecie – niechęci do zmian politycznych i społecznych wynikających z potrzeby utrzymania stanu pełnego zatrudnienia.

Projekt liberalny w polityce rządów umocnił się wraz z silnym osłabieniem koniunktury gospodarczej i nadejściem stagflacji (zarówno wzrostu cen, jak i spadkiem produkcji) w latach 1970–1980 jako rezultatu cenowych szoków naftowych. Instytucje finansowe i korporacje przemysłowe zaczęły używać teorii monetarystycznych w roli ideologicznego narzędzia ukazującego widmo inflacji i recesji. Ustawiały się w opozycji do polityki wzrostu zatrudnienia i płac oraz obniżenia udziału zysków w dochodzie krajowym. Utrzymywanie stanu pełnego zatrudnienia w istocie pozbawiało rosnącą w siłę klasę akcjonariuszy i menedżerów głównego środka obronnego, jakim jest rezerwowa armia pracy umożliwiająca redukcję płac i zatrudnienia. Przywoływanie widma inflacji było zatem wystarczającym argumentem za narzuceniem mechanizmu ograniczającego poziom wynagrodzeń pracowników i wzrost zatrudnienia.

Skutki globalnej depresji

W środowisku wpływowych polityków rozpowszechniano poglądy, że interwencje rządu na rynku pracy z reguły prowadzą do podważenia społecznego zaufania do biznesu. Argument ten formułowano także, aby przeciwstawić się trendowi rosnących wydatków publicznych, które przyczyniły się do wzrostu deficytu budżetowego, a ponadto miały powodować wypychanie z rynków inwestycji prywatnych. Deficyty budżetowe, które w największym stopniu były efektem interwencji rządowych, traktowane były jako szczególnie niebezpieczne. W rezultacie w głównych kręgach opiniotwórczych lansowano doktrynę zdrowych finansów (sound finance), których społeczna funkcja spełniała się w uzależnieniu wzrostu zatrudnienia od stanu zaufania biznesu do koniunktury gospodarczej danego okresu.

Pojawienie się globalnej depresji skłoniło jednak rządy większości krajów rozwiniętych do rewizji prowadzonej dotychczas polityki makroekonomicznej opartej na stabilności cen i bezwzględnej dyscyplinie budżetowej. Ratunek zaczęto dostrzegać w powrocie do keynesowskiej koncepcji polityki finansowania wydatków publicznych z deficytu budżetowego. Zwrot w kierunku konwencjonalnej polityki keynesowskiej jest najpoważniejszym oskarżeniem szkoły neoliberalnej i monetarystycznej w obecnym czasie. Uporczywy nacisk na bezwzględne cięcia wydatków z budżetu finansów publicznych musiałby bowiem być równoznaczny z wywołaniem nowego, jeszcze głębszego kryzysu finansowego.

Ale w celu osiągnięcia pełnej równowagi budżetowej, realizacji takiej właśnie dyrektywy polityki makroekonomicznej domagają się rządy najważniejszych krajów OECD w perspektywie najbliższych kilku lat. Ekonomiści znajdujący się w ideologicznej opozycji wobec teorii monetarystycznych i neoklasycznych utrzymywali, że aby osiągnąć zarówno stabilny poziom cen, jak i pełne zatrudnienie, konieczne staje się powołanie przez kraje dotknięte rosnącym bezrobociem specjalnej instytucji działającej na podobieństwo mechanizmu kredytodawcy ostatniej instancji (creditor of last resort) w systemie bankowym. Poprzez tę instytucję rządy narodowe mogłyby sprawować bezpośrednią, efektywną kontrolę na rynku pracy jako pracodawca ostatniej instancji (employer of last resort).

W tym przypadku rządy ustalałyby minimalne płace na poziomie, przy którym poszukujący pracy znajdowaliby zatrudnienie w możliwie krótkim okresie. Umożliwiając w ten sposób zatrudnienie, rządy działałyby jak mechanizm funduszu buforowego regulujący także cenę pracy (zgodnie z koncepcją Wesleya Mitchella). Instytucja pracodawcy ostatniej instancji funkcjonująca jako buforowy fundusz pracy, która dokonywałaby wydatków publicznych skierowanych na tworzenie nowych miejsc pracy, nie tylko zwiększałaby efektywny popyt krajowy, ale zapobiegałaby staczaniu się gospodarki w kierunku recesji. Wzrost gospodarczy i PKB mógłby w rezultacie utrzymywać się na skutek osiągnięcia i utrzymywania stanu pełnego zatrudnienia.

Co jest jednak najważniejsze, działania buforowego funduszu pracy powstrzymywałyby tendencję wzrostu cen, a zwłaszcza zapobiegałyby rozwinięciu spirali wzrostu płac i cen. Przy uwzględnieniu działania impulsów monetarnych możliwe byłoby utrzymywanie stabilnego poziomu cen, który w długim okresie zapewnia wzrost gospodarczy. Buforowy regulator zatrudnienia mógłby powstrzymywać równocześnie rozwój trendu deflacyjnego, łagodząc defetystyczne nastroje i zachowania akcjonariuszy i menedżerów w związku ze słabnącym zaufaniem sektora biznesu do klimatu gospodarczego na rynkach towarowych i finansowych.

Mechanizm dostosowawczy

Politykę osiągania pełnego zatrudnienia można by zatem pogodzić ze stabilizacją cen, ponieważ nie wymagałaby w tym przypadku utrzymywania, dyscyplinującej rynek pracy, stopy bezrobocia hamującej tempo inflacji. Buforowy fundusz zatrudnienia funkcjonowałby jak mechanizm dostosowawczy, zapobiegający „przestrzeleniu” ceny pracy, jakie groziłoby przy skokowym wzroście lub spadku bezrobocia wskutek dezorientacji przedsiębiorców co do przyszłej koniunktury rynkowej. Regulując przy tym dolną granicę płac, uniemożliwiałby jednocześnie spontaniczny, trwały spadek cen rynkowych, grożący postępującą deflacją. Gdyby jednak zatrudnienie w sektorze prywatnym zaczęło szybko wzrastać, powstawałyby warunki do podnoszenia płac w tym sektorze w stosunku do płac zagwarantowanych z funduszu buforowego. Napływ pracowników do sektora prywatnego z kolei działałby korygująco i stabilizująco na wzrostowy trend płac w całej gospodarce.

Niewątpliwie gospodarce, która utrzymywałaby w dłuższym okresie stan pełnego zatrudnienia, mogłaby w końcu zagrażać spirala wzrostu płac i cen, gdyby całkowicie zignorowała gotowość użycia środków polityki antycyklicznej. Wówczas nawet silne zacieśnianie polityki fiskalnej (cięcia budżetowe, wzrost podatków) mogłoby nie przynieść pożądanego efektu. Niekontrolowany odpływ pracowników zatrudnionych w ramach środków z funduszu buforowego do sektora prywatnego mógłby pobudzić siły inflacyjne i rozwój spirali płacowo-inflacyjnej. Dlatego ustalenie obligatoryjnych, minimalnych płac, obejmujących zatrudnionych w całej gospodarce narodowej wydaje się bardziej skutecznym środkiem polityki antycyklicznej.

Autor jest ekonomistą, emerytowanym profesorem Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, wykładowcą w Poznańskiej Wyższej Szkole Biznesu

Z perspektywy drugiej dekady XXI wieku widać, jak bardzo współczesna teoria ekonomii oderwała się od historii. Marazm ekonomiczny i niemoc obecnych elit rządzących są w dużym stopniu rezultatem historycznej amnezji i ignorancji doświadczeń okresu wielkiej depresji lat 30. XX wieku.

Krytycy szkoły monetarnej upatrują źródeł obecnego kryzysu finansowego w wydarzeniach, jakie miały miejsce na rynkach finansowych po odejściu od systemu Bretton Woods. Ich zewnętrznym przejawem stała się rosnąca częstotliwość i skala gwałtownych, nieoczekiwanych zmian w zachowaniach dużej liczby inwestorów międzynarodowych, instytucji finansowych i wielkich korporacji globalnych. Są to zachowania stojące w sprzeczności z funkcją społeczną rynków finansowych, polegającą na rozpraszaniu ryzyka, optymalnej alokacji zasobów, zapewnianiu informacji promującej wzrost zatrudnienia i PKB.

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Rząd Donalda Tuska może być słusznie krytykowany za tempo i zakres rozliczeń