Coraz częściej słychać opinie, że poziom konfliktu w Polsce przeszkadza w reformach i modernizowaniu państwa, a obok „dobrej i pożądanej aktywności obywatelskiej” istnieje mobilizacja „zła” („narodowa”, „radiomaryjna”, „związkowa” lub „smoleńska”), która przeszkadza w dobrym rządzeniu. Opinie te prowokują do sformułowania hipotezy odwrotnej: cały czas poziom i zakres protestów oraz mobilizacji społecznej w Polsce jest niski, marsz rodzin Radia Maryja jest tak samo „dobry” jak Parada Schumana, w interesie dobrego rządzenia zaś byłoby mniej spokoju społecznego.
Nowe źródła niepewności
Jako punkt wyjścia do przedstawienia takiego argumentu wykorzystałbym zamieszczony ostatnio w „Rzeczpospolitej” wywiad Elizy Olczyk z Jackiem Kucharczykiem na temat reform i dialogu społecznego w Polsce („RZ”, 27–28 lipca 2013). Jego przesłanie streścić można w następujący sposób: rząd potrzebuje spokoju społecznego, by reformować kraj, zaś nieodpowiedzialni partnerzy społeczni nie chcą mu tego zapewnić.
Dyrektor Instytutu Spraw Publicznych zgadza się wprawdzie, że rząd PO i PSL nie ma wizji i woli politycznej, by konsekwentnie prowadzić dialog społeczny, ale – sugeruje – rząd znalazłby w sobie niechybnie tę motywację, gdyby tylko otrzymał odpowiednie wsparcie od związków zawodowych i organizacji pracodawców. Premier Tusk nie prowadzi co prawda porządnych konsultacji, ale dzieje się tak dlatego, że „nie czuje wsparcia ani po stronie związków, ani pracodawców”, a partnerzy społeczni „lokują swoje priorytety nie tam gdzie trzeba”.
Ruchy społeczne – niezależnie od tego, czy to „mobilizacja smoleńska", „feministyczna", „Ratujmy maluchy", marsz 11 listopada, parada równości czy „obrońcy krzyża" – budzą rząd z uśpienia
Rząd zniechęcony postawą organizacji społecznych nie tylko zaniedbuje konsultacje, ale również porzuca wręcz swoje cele polityczne, gdyby bowiem – twierdzi Kucharczyk – pracodawcy realnie wsparli rząd, ten na przykład wprowadziłby euro. No cóż, wbrew mocnej krytyce skierowanej w stronę partnerów społecznych taką opinię dyrektora ISP odczytać można przede wszystkim jako wyraz całkowitej niewiary w Platformę, jej wolę polityczną i siłę sprawczą. Pozostawmy to jednak na boku i spróbujmy sformułować bardziej generalne pytania: gdzie leżą obecnie główne źródła niepewności? Oraz: ile spokoju potrzebuje rząd, by dobrze rządzić?