Trudno wyjaśnić, skąd się to bierze, ale Jarosława Gowina, polityka z Krakowa, łączy jakaś tajemnicza więź z działaczami Platformy z Łodzi. Tam ma najwierniejszych kibiców (do dzisiaj John Godson) i najbardziej zaciętych wrogów (reszta).
Znany z chrześcijańskiego miłosierdzia wobec przeciwników Stefan Niesiołowski w wywiadzie dla Polskiego Radia grzmiał, że Gowin jest wrogiem własnej partii i że jego postępowaniem kieruje nienawiść do Donalda Tuska, a przecież „na nienawiści nic nie da się zbudować". Czy w tej konkluzji miał na myśli również siebie, pozostanie jego słodką tajemnicą. Ale jeszcze dalej poszedł poseł Andrzej Biernat, który w ostatnich miesiącach chce najwyraźniej zagrozić pozycji Niesiołowskiego i zostać największym politycznym zakapiorem w rodzinnym mieście. Łódzki działacz rozdaje razy z wdziękiem młockarni, a ze szczególnym upodobaniem okłada właśnie Gowina. Jego usunięcia z Platformy domagał się już przed wewnętrznymi wyborami, a powstrzymał go tylko Donald Tusk. Jakby tego było mało, Biernat ujawnił „Gazecie Wyborczej", że Gowin szykuje się do startu w wyborach prezydenckich w 2015 roku przeciwko Bronisławowi Komorowskiemu. To nowość, bo do tej pory mówiło się o starcie polityka Platformy na prezydenta Krakowa, a sam zainteresowany twierdził, że taki scenariusz rozważa. W tym przypadku sprawę przytomnie skomentował Tomasz Nałęcz, zauważając, że poseł Biernat w roli rzecznika Gowina nie jest szczególnie wiarygodny, a ten ostatni ma na tyle „kompetencji politycznych i intelektualnych", że nie ma powodu sądzić, by „przypisywanie mu takich planów miało sens".
I jest to zapewne prawda, bo każdy, kto dziś snułby daleko idące plany dotyczące wyborów prezydenckich 2015, wykazałby się brakiem przytomności umysłu. Widać bowiem wyraźnie, że wkrótce czeka nas kolejne polityczne przesilenie, którego efektów nie sposób dziś przewidzieć. Ale jedno można powiedzieć prawie na pewno. Jakąś rolę w tym procesie odegra Jarosław Gowin.
Spektakl musi trwać
Jaka jest dziś sytuacja, widać choćby w sondażu „Rz" z wtorku, w którym przewaga PiS nad Platformą znowu się powiększyła i wynosi już 11 procent (33 do 22). Przy czym PO wciąż spada w rankingach (tym razem o 4 punkty w skali kilku tygodni), a jego największy konkurent na razie się zatrzymał. Tyle że gdyby liczyć wyłącznie ludzi zdecydowanych, by pójść na wybory, przewaga partii Kaczyńskiego byłaby jeszcze większa – tak duża, że PiS byłby bliski samodzielnych rządów.
A to chyba jeszcze nie koniec złych wiadomości dla partii premiera Tuska, której fatalna passa (kolejne przegrywane wybory, ostatnio w Elblągu, i spadki w sondażach) trwa od wiosny. Wkrótce czeka nas referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz i nie ma wielu takich, którzy byliby na 100 procent przekonani, że wynik tzw. bitwy warszawskiej będzie korzystny dla obecnej prezydent stolicy. No i już w tym tygodniu początek spektaklu pod tytułem „Wyrzucanie Gowina". Wniosek o zawieszenie na trzy miesiące w prawach członka Klubu PO już gotowy. Zamierza go złożyć Iwona Śledzińska-Katarasińska (z Łodzi, podobnie jak Niesiołowski i Biernat), a powodem ma być złamanie dyscypliny w głosowaniu nad nowelizacją ustawy budżetowej. Razem z Gowinem ukarany pewnie zostanie poseł Żalek (Godson odeszdł z klubu PO), który również nie chciał poprzeć zawieszenia 50-procentowego progu ostrożnościowego. Słusznie zauważając, że to prowadzi do dalszego zadłużania kraju.