Niemcy okazały się także państwem bezradnym wobec tureckich imigrantów. I meczetów będzie tam coraz więcej, a nie mniej. Czy jest sens wspólnie pić uwarzone przez Niemców piwo, które musi eksplodować? Rywalizować o pracę z Turkami możemy przecież już dzisiaj.
O wiele bardziej opłacałoby się nam ożenienie niewydolnej pod względem społecznym, brzydkiej panny Niemcy z Francją. Pozbawianie tej pary pierwszeństwa w realizacji nowoczesnych, europejskich projektów byłoby ksenofobią, a może nawet faszyzmem polskim. Myślę, że seria odczytów uświadamiających Francuzom opłacalność przyłączenia do siebie Niemiec wygłoszona przez Lecha Wałęsę jako laureata nagrody Nobla i człowieka, który zburzył Niemcom mur, byłaby skutecznym zaczynem projektu globalizacji, którą błędnie chce on zacząć od Polaków. Przyjaźń francusko – niemiecka nie skończyła się chyba tylko dlatego, że heroicznie wyganiał ich z ojczyzny u boku aliantów generał de Gaulle z garstką rodaków? Samych, naszych Powstańców Warszawskich było kilka razy więcej od całej armii zwycięskiego generała. Jeszcze długo więc nie nabędziemy moralnego prawa do zaszczytu przyłączenia Niemców do Polski przed Francją.
Tuż po wojnie Francję z Niemcami połączyła ponownie Wspólnota Węgla i Stali. Przyjaźń jak najbardziej postępowa i nowoczesna na kształt ody „O radości , iskro Bogów, kwiecie elizejskich pól" – jak opiewa niemiecki hymn naszej Unii. Spore państwo Europa zamiast Francji, czy tym bardziej Niemiec, na które część ciemnych Polaków zawsze będzie reagować alergicznie - to byłoby coś na miarę ambicji Wałęsy. Wierzę, że komu jak komu, ale Lechowi udałoby się namówić Francję do przyłączenia Niemiec. Moment mamy ku temu dogodny, bo choćby na fali wdzięczności za dostarczenie do tych krajów kaganka oświaty w postaci filmu o obalaniu. A panu Wajdzie, to już we Francji nie ośmieliliby się odmówić, przynajmniej przez szacunek dla siwych włosów. We wspólnym państwie o nazwie Europa Francuz z Niemcem ryczeliby sobie wspólnie ze śmiechu na Oktoberfest, prześcigając się w wicach o Alzacji i Lotaryngii, o które tak niepotrzebnie czubią się od początku świata. Można by im podrzucić nawet tę skoczną piosenkę „Bo Francja i Niemcy to jedna rodzina tru tutututu chłopak i dziewczyna". Polaka rozpierałaby duma na widok obywateli państwa Europa ze znaczkami w klapie z panem Lek Walesa wystylizowanym na gołąbka pokoju.
To więc nie Polska, a Francja powinna Niemcy brać w ciemno. Ostatecznie, reflektowałabym najwyżej na Bawarię. Zawsze to katolicki kraj, mniej postępowy. Po jakichś stu latach, gdy państwo Europa będzie dobrze hulało a scalone większości narodowe tureckie obu krajów uporałyby się z tubylcami, zastanowimy się nad propozycją przyłączenia tej niezbyt kuszącej całości do siebie. Nazwa – Sarmacja - byłaby jednak jeszcze lepsza niż Europa, na dźwięk której skręcają się z odrazy i ciemnoty moje polskie kiszki. Sarmacja – to nazwa szacowna i starożytna - obstaję. Z tym, że najpierw jedna, wielka, szczęśliwa, europejska rodzina złożona z Francji i Niemiec musiałaby być przykładem i zachętą. Obowiązkowo.
Wprawdzie stworzenie jej teraz mogłoby być lekkim świństwem w stosunku do Europy Plus czyli byłego ruchu różowych gadżetów, ale tu są dwa wyjścia. Po pierwsze, i tak pewnie znowu nic z Europy Plus nie wyjdzie. A jak Wałęsa zdąży do dziesiątego października sprawę nowego państwa Europa we Francji obalyć, przepraszam, obgadać, to Palikotowi się powie : Trudno, kto pierwszy, ten lepszy.
Polakom zaś wystarczy dosłownie mikroskopijna szczypta globalizacji, gdy Wałęsa wzorem silnych ekonomicznie Niemiec, przytuli do swojej działki paru, słabszych ekonomicznie, kolegów ze stoczni. Takie symboliczne gesty najmocniej działają na wyobraźnię ludzi. Poglądowa lekcja ekonomii w postaci szczęśliwego związku podmiotu silnego ekonomicznie z podmiotem ekonomicznie słabszym byłaby dla narodu jak uniwersytet. Warto byłoby też dobrać do projektu paru Turków. Za sto lat globalizacja nie miałaby dla nas tajemnic. Na już, można by skołować porządną robotę paru dzieciakom tych kolegów w jakiejś polskiej stoczni. Bylibyśmy wdzięczni - My, Naród.