Róg stołecznych ulic Rohnidynskiej i Szoty Rustawelego dobrze oddaje stan kraju. Na jednym rogu salon Ferrari, na drugim Ministerstwo Spraw Socjalnych. Na jednym przybytek dla paru procent społeczeństwa, które stać właściwie na wszystko, na drugim urząd, który nie ma do zaoferowania przytłaczającej masie narodu w zasadzie nic.
Wszechobecna korupcja
W chwili ogłoszenia niepodległości w 1991 roku na Ukrainie powstała instytucjonalna pustka. Państwo było tak słabe, że nie zdołało zapobiec przejęciu niemal całego, poza ziemią, majątku przez garstkę ludzi. Niektórzy zawdzięczali fortunę sprytowi i przedsiębiorczości, ale zdecydowana większość ustawiła się na pokolenia dzięki przynależności do elity nomenklatury komunistycznej lub do kryminalnej mafii. To wówczas powstały bajeczne fortuny Rinata Achmetowa, Wiktora Pinczuka czy Ihora Kołomojskiego.
Oligarchowie przejęli jednak kontrolę nie tylko nad wielkim biznesem, ale niemal nad każdym aspektem działania państwa. Większość deputowanych, ministrów, sędziów, prokuratorów czy szefów milicji to ludzie zależni od magnatów i pozostający na ich usługach.
Szczególnym tego objawem jest wszechobecna na Ukrainie korupcja. Drogi są w tragicznym stanie, bo przetargi wygrywają przedsiębiorcy powiązani z władzą, którzy zapłacone łapówki muszą sobie odbić, oszczędzając na prowadzonych robotach. Urzędy skarbowe łupią przedsiębiorców, którzy chcieliby założyć konkurencyjny dla oligarchów biznes. Milicja przymyka oko na poczynania tych, którzy kontrolują aparat państwa, ale stosuje bezwzględne, często nieuczciwe metody wobec tych, którzy takich możliwości nie mają.
Oligarchiczny system władzy rozstrzygnął także o geografii politycznej Ukrainy. Przed rozpadem Związku Radzieckiego przemysł koncentrował się zasadniczo w dwóch ośrodkach: Doniecku i Dniepropietrowsku. Nic dziwnego, że właśnie tu powstały po 1991 roku największe fortuny. Achmetow uwłaszczył się na węglu i hutach, Pinczuk, zięć byłego prezydenta Leonida Kuczmy, na przemyśle maszynowym. Nawet wielkie pieniądze, jakich dorobiła się Julia Tymoszenko na kontraktach na import rosyjskiego gazu, były także związane z Donieckiem i Dniepropietrowskiem, bo tu znajdowali się główni odbiorcy taniego paliwa.