W ostatnim numerze „Plusa Minusa" („Rzeczpospolita" z 18–19 lutego 2014 r.) pan Dawid Wildstein w skądinąd ciekawym artykule postawił kilka tez dotyczących Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Nie sposób tego nie skomentować.
Pisze on bowiem (posiłkując się przemyśleniami Magdaleny Gawin z „Teologii Politycznej"), że w Polsce brakuje środowisk naukowych i publicystycznych, które zajmowałyby się Polakami ratującymi Żydów, gdyż temat ten ani ciekawy, ani przynoszący zaszczyty i nagrody. Ciekawszym zdaje się opowieść o szmalcownikach i udziale Polaków w Holokauście, który aczkolwiek z prawdą historyczną ma niewiele wspólnego, za to jest na nią tzw. zapotrzebowanie – szczególnie lubiącego pouczać innych Zachodu.
Ładna to teza, aczkolwiek obrażająca kolejne pokolenia Polaków, w tym świadków II wojny światowej i historyków, którzy nieprzerwanie próbują przebić się do opinii publicznej z przekazem o niezwykłych losach polskich w latach II wojny światowej.
Odpór kłamstwu
Wiele z tych publikacji powstawało od lat 60. XX wieku na Zachodzie i w USA – żeby przypomnieć jedynie prace płk. Kazimierza Iranka-Osmeckiego, Stefana Korbońskiego czy dr. Wacława Zajączkowskiego – a ich celem była próba natychmiastowego przeciwdziałania kłamstwom wypływającym czy to ze środowisk amerykańskich Żydów, czy będących dziełem popkultury produkującej filmy fabularne i pseudodokumentalne. Jednakże siła rażenia tych niedoróbek intelektualnych (jak filmu „Szoah") była dużo większa niż świadectwa nikomu wówczas nieznanych w szerokiej opinii publicznej działaczy Polskiego Państwa Podziemnego i przedstawicieli rządu RP na uchodźstwie.
Mimo iż nie mieliśmy własnego państwa, które zadbałoby o polskie interesy historyczne, w tym samym czasie powstało w kraju wiele pozycji książkowych, a także działało wiele osób – instytucji, które pozytywnie wpisały się w dzieło upamiętnienia prawdy o Polakach ratujących Żydów.