Poligon prezesa

Wybory europejskie dla Kaczyńskiego będą testem politycznych ?możliwości PiS. Odpowiedzą na pytanie, czy da się zwyciężać, nie będąc zakładnikiem ojca Rydzyka – pisze publicysta.

Publikacja: 24.04.2014 01:59

Szef Radia Maryja nie jest politycznym samobójcą. Wielokrotnie udowodnił, że posiada instynkt przetr

Szef Radia Maryja nie jest politycznym samobójcą. Wielokrotnie udowodnił, że posiada instynkt przetrwania

Foto: Fotorzepa

Przyglądając się kampanii europejskiej Jarosława Kaczyńskiego i PiS, można odnieść wrażenie, że największa partia opozycyjna chce przegrać wybory na własne życzenie. To teza, którą forsują zgodnie publicyści z dwóch stron politycznej barykady. Jacek Żakowski z „Polityki" odnotował: „Dwa miesiące temu wszystko wskazywało na to, że Jarosław Kaczyński ma zwycięstwo wyborcze w kieszeni. Teraz wiele wskazuje na to, że już się z nim pożegnał". I nucący tę samą melodię Rafał Ziemkiewicz z tygodnika „Do Rzeczy": „PiS staje na głowie, by przekonać społeczeństwo, że nie zna się na gospodarce ani usługach publicznych, nie jest tymi sprawami zainteresowane i nie ma w nich niczego specjalnego do zaoferowania".

Quasi-religijny przesąd

Sprawa nie wydaje się tak prosta. Bo Kaczyński tym, którzy dziwią się jego strategii, może odpowiedzieć: „Moje drogi nie są waszymi drogami, a moje myśli waszymi myślami". A może tak powiedzieć, gdyż prezes PiS nie jest szefem zwyczajnej partii, ale przywódcą karnej formacji wyznawców. Nie jest liderem, ale wręcz guru wspólnoty, która jest gotowa iść za nim na zatracenie. W tej logice świata nie osądza polityczny rozum, ale quasi-religijny przesąd.

Dla prezesa nie tyle liczą się fakty, ile mity. A one, jak wiemy, nie tyle opisują rzeczywistość, ile ją konstruują. Dlatego tak często w retoryce prezesa pojawia się słowo „alternatywa" mające pokazać, że nie tyle PiS jest alternatywą polityczną, ile PiS stwarza „alternatywną rzeczywistość". Na stwierdzenie zaś, że rzeczywistość jest inna, Kaczyński za Heglem może odpowiedzieć: „Tym gorzej dla rzeczywistości".

Jakie więc znaczenie w politycznym planie mają dla Kaczyńskiego wybory europejskie? Po pierwsze, dla prezesa Europa nie jest ważna. Dlatego sądzi, że może te wybory przegrać. Nie musi się bowiem martwić jak lider każdej „normalnej" partii politycznej o utrzymanie przywództwa, gdyż jego liderowanie nie jest przez nikogo podważane. I to nawet w sytuacji, gdyby PiS poniosło siódmą z rzędu porażkę.

Każda kolejna przegrana nie jest źródłem refleksji, że coś z partią jest nie tak, ale wyzwala zgoła inne przeświadczenie – przeświadczenie o „moralnym zwycięstwie". Stąd wciąż powtarzane przez Kaczyńskiego słowa, że „jeszcze przyjdzie taki dzień, gdy wygramy...". Nadzieja, także w polityce – jak wiemy – umiera ostatnia.

Ponadto Kaczyński żywi przekonanie, że europarlament to klub nierobów. Ten sąd utrwalili w jego oczach również jego dotychczasowi europosłowie, którzy – jak choćby Zbigniew Ziobro czy Marek Migalski – zdradzili partię. Albo odeszli do innych partyjek, albo założyli swoje. Europosłowie w oczach prezesa to „polityczna klasa próżniacza", której przewraca się w głowie, gdy napiją się w Brukseli odrobiny czerwonego wina.

Kaczyński nie powtórzy więc błędu, jaki popełnił, stawiając przed pięcioma laty na ludzi nielojalnych. Dlatego PiS postawiło na polityków, którzy w Brukseli nie tyle mają się bić o nasze interesy i pozycję Polski w Unii, ile mają praktykować i ćwiczyć się w lojalności wobec partii.

Krótko: Kaczyński testuje, czy w wyborach – a myśli już o wyborach o najwyższą stawkę, czyli parlamentarnych w 2015 r. – wystarczy jego imprimatur na „czole kandydata", że jest oto wybrańcem prezesa, by Polacy chcieli na niego głosować. Jeślizaś ta strategia nie przyniosłaby pożądanych efektów wyborczych, Kaczyński będzie musiał iść na kompromisy z politykami bardziej rozpoznawalnymi i mającymi polityczny potencjał na prawicy, jak choćby zdradzający jeden z boskich przymiotów, nieomylny lider Polski Razem.

Osłabić o. Rydzyka

Po drugie, Kaczyński ma też już dość panoszenia się dyrektora Radia Maryja. Nie chce być dłużej jego politycznym zakładnikiem. Dlatego na listach PiS na kluczowych miejscach nie znaleźli się politycy, którzy są oddani księdzu Rydzykowi i wobec niego bardziej lojalni niż wobec Kaczyńskiego. Prezes chce przez to dać jasny sygnał swoim akolitom, że nie można służyć dwóm „bogom" i nadszedł czas wyboru: albo Rydzyk, albo Kaczyński. Przez taki manewr prezes testuje również, czy da się wygrywać wybory bez jednoznacznego poparcia politycznego Radia Maryja.

Jeśli PiS przegra wybory, Kaczyński namaści Macierewicza na nowego prezesa partii, by ten stał się kustoszem pamięci smoleńskiej

Co więcej, nawet jeśli dziś o. Rydzyk stawia na partię Ziobry, nawet jeśli cieszy się z rajdu antygenderowego po Polsce posłanki Beaty Kempy, to ostatecznie nie jest politycznym samobójcą. Ten instynkt politycznego przetrwania udowodnił po wielokroć. A przejawia się to w tym, że o. Rydzyk idzie ramię w ramię z tymi politykami, którzy mają choć cień szansy na realną władzę, a nie z tymi, którzy lądują za burtą.

Jeśli więc się okaże, że Solidarna Polska osiągnie słaby wynik w eurowyborach, dyrektor Radia Maryja i tak wróci pod skrzydła Kaczyńskiego w wyborach parlamentarnych. Tyle że będzie na dużo słabszej pozycji politycznej i przetargowej niż jest teraz. I na to właśnie liczy Kaczyński, chcąc upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: pokazać, że na prawicy niepodzielnie rządzi PiS i że to on, Kaczyński, a nie Rydzyk dyktuje warunki politycznej gry.

Złoża smoleńskiego paliwa

Po trzecie, radykalny zwrot Kaczyńskiego na „kurs smoleński" i podtrzymywanie tezy o wybuchu w prezydenckim samolocie to również efekt czystej kalkulacji politycznej. Dlatego tak uroczyście PiS obchodziło czwartą rocznicę wypadku TU-154. I stąd właśnie kolejna wersja raportu Antoniego Macierewicza, który tym razem przekonuje, że bomba wybuchła w salonce prezydenckiej.

Dlatego też Kaczyński na Krakowskim Przedmieściu mówił, że – cytując Ewangelię według św. Jana – tylko „prawda nas wyzwoli". Oczywiście jest to „prawda", którą zaakceptuje prezes. Kaczyński testował więc, na ile katastrofa smoleńska to dla Polaków wciąż politycznie nośny i mobilizujący społeczeństwo temat. Wydaje się, że „paliwo smoleńskie" nie przekłada się już na tak wielkie poparcie społeczne, na jakie liczyło PiS, ale są go wystarczająco duże złoża, by nie pozwolić sobie na luksus rezygnacji z nich przy okazji kolejnych wyborów.

Co więcej, wszystkie znaki na niebie pokazują, że Kaczyński traktuje europejskie starcie niczym wyborczy poligon, by przegrupować partyjne szeregi i przygotować swoją formację na naprawdę ważny bój – wybory parlamentarne. A te, odbywające się już w 2015 roku, będą rozstrzygające. Dla Kaczyńskiego będzie to ostatnia szansa, by wrócić na premierowski fotel. I ostatnia szansa, by osądzić tych, których on arbitralnie uzna za winnych katastrofy smoleńskiej.

A jaki los czeka PiS, gdyby jednak i w 2015 roku Kaczyński nie wygrał? Otóż obecny „kurs smoleński" jest przygrywką do uformowania nowego-starego oblicza partii. Dziś Kaczyński wie, że jedynym gwarantem, by PiS nie odrzuciło „smoleńskiej religii", gdy on, prezes, odda władzę, jest osoba Antoniego Macierewicza. To nie przypadek, że Kaczyński zrobił go pierwszym wiceprzewodniczącym partii. To nie przypadek, że jedynym politykiem, oprócz Kaczyńskiego, który cieszy się wśród „ludu smoleńskiego" niekwestionowanym autorytetem i którego imię jest skandowane na wiecach, jest właśnie Macierewicz.

W opozycyjnych ławach

Tak więc rok 2015 będzie czasem, w którym Polki i Polacy zdecydują o losie PiS. Jeśli wygra partia Kaczyńskiego, PiS zamiast rządzić przerodzi się w „partię zemsty". Jeśli przegra, Kaczyński namaści Antoniego Macierewicza na nowego prezesa, by ten stał się kustoszem pamięci smoleńskiej.

Smoleńsk więc, czy to nam się podoba, czy nie, będzie jeszcze przez długie lata trwałym elementem naszego sporu politycznego. A tylko Macierewicz jest dla Kaczyńskiego stuprocentowym gwarantem podtrzymania temperatury tego sporu. Nawet za cenę tego, by PiS dalej tkwiło w opozycyjnych ławach.

Autor jest filozofem i publicystą, ?szefem Instytutu Obywatelskiego, ?think tanku Platformy Obywatelskiej

Przyglądając się kampanii europejskiej Jarosława Kaczyńskiego i PiS, można odnieść wrażenie, że największa partia opozycyjna chce przegrać wybory na własne życzenie. To teza, którą forsują zgodnie publicyści z dwóch stron politycznej barykady. Jacek Żakowski z „Polityki" odnotował: „Dwa miesiące temu wszystko wskazywało na to, że Jarosław Kaczyński ma zwycięstwo wyborcze w kieszeni. Teraz wiele wskazuje na to, że już się z nim pożegnał". I nucący tę samą melodię Rafał Ziemkiewicz z tygodnika „Do Rzeczy": „PiS staje na głowie, by przekonać społeczeństwo, że nie zna się na gospodarce ani usługach publicznych, nie jest tymi sprawami zainteresowane i nie ma w nich niczego specjalnego do zaoferowania".

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?