Można zrozumieć intencję poety: Polska niepodległa znalazła się wtedy między Sowietami, głoszącymi ideologię światowej rewolucji, tymczasem zaś wyniszczającymi Ukrainę Hołodomorem a Niemcami Hitlera opętanego wizją ujarzmienia Europy.
Ale Piłsudski, mistrz polskiego słowa, nigdy by tak nie powiedział. (Jego najlepiej znane teksty, takie jak mowa do żołnierzy I Brygady Legionów z 6 sierpnia 1914 r. lub bogate retorycznie przemówienie w Sali Malinowej warszawskiego Bristolu albo mowa przed złożeniem na Wawelu zwłok Juliusza Słowackiego były improwizowane, nie odczytywane. Spisane ze stenogramów, nie wymagały żadnych poprawek).
A zatem Marszałek nigdy by tak nie powiedział, bo nie był deterministą tak jak jego główny przeciwnik ideowy Roman Dmowski. Dmowski był przyrodnikiem; patrzył na ludzi jak na okazy gatunku, na narody jak na zbiory takich okazów kierowane wspólnym instynktem. Piłsudskiego fascynowała historia – i wiedział, że ludzie i całe ich zbiorowości dokonują świadomie zaskakujących wyborów.
„Żołnierze!... Spotkał was ten zaszczyt niezmierny, że pierwsi pójdziecie do Królestwa i przestąpicie granicę rosyjskiego zaboru jako czołowa kolumna wojska polskiego idącego walczyć za oswobodzenie ojczyzny" – mówił 6 sierpnia 1914 r. do żołnierzy kompanii kadrowej I Brygady Legionów.
Ta grupa młodych ludzi, pochodzących z bardzo różnych sfer i z różnych stron podzielonej rozbiorami Polski, dokonała wyboru – wcale nie oczywistego. A ponieważ wybrali cel trudny, przez pokolenia niedościgły, „sen o Niepodległej", doznają teraz zaszczytu uczestniczenia w wielkiej sprawie.