Franciszkańskie wyzwanie papieża

Polscy decydenci mogą, wobec treści zawartych w encyklice „Laudato si", nadal chować głowę w piasek. Tyle że teraz wyraźnie już widać, że dla Polski będzie to oznaczało ustawienie się „po złej stronie historii" – pisze działacz Greenpeace.

Publikacja: 22.06.2015 19:38

Papież Franciszek

Papież Franciszek

Foto: AFP

Kiedy w 2011 roku dowiedziałem się, że Jorge Mario Bergoglio wybrał sobie imię Franciszek, byłem zaskoczony. Od tego czasu z niecierpliwością czekałem na coś, co autentycznie i z mocą pokazałoby, dlaczego zdecydował się na ten wybór. Encyklika opublikowana w ubiegły czwartek jest wydarzeniem bez precedensu – Jan Paweł II i Benedykt XVI podnosili w swoich wypowiedziach kwestie ekologiczne, ale żaden z nich nie poświęcił całej encykliki wyłącznie powiązaniom pomiędzy ubóstwem, ekonomią i zniszczeniem środowiska naturalnego. Encyklika „Laudato si" („Pochwalony bądź") stanowi wyzwanie przede wszystkim dla katolików i polityków, ponieważ jej treść nie pozostawia złudzeń w dwóch podstawowych kwestiach.

Moralny obowiązek

Po pierwsze, papież w niedwuznacznych słowach mówi o tym, co jest największym zagrożeniem dla przyrody i naszej przyszłości – jest nim eksploatacja przyrody będąca pochodną obecnego modelu rozwoju. Bez owijania w bawełnę stwierdza, że „to, co jest kruche, jak środowisko, pozostaje bezbronne wobec interesów ubóstwianego rynku, stających się absolutną regułą". Szczególną uwagę poświęca zmianom klimatu i jej przyczynom, jasno stwierdzając, że „technologia oparta na spalaniu silnie zanieczyszczających paliw kopalnych, zwłaszcza węgla, ale także ropy naftowej, a w mniejszym stopniu gazu, powinna być stopniowo i bezzwłocznie zastąpiona".

Po drugie, Franciszek jasno stwierdza, że powstrzymanie zmian klimatu i gwałtownie rosnących nierówności społecznych wymaga rewolucji etycznej i gospodarczej – ochrona i odnowa przyrody oraz likwidacja nierówności społecznych są według niego związane z etycznym imperatywem działania. W ten prosty sposób papież nadaje działaniom idącym w tym kierunku rangę moralnego obowiązku – o czym wspomniał arcybiskup Joseph Kurtz, przewodniczący Konferencji Episkopatu USA.

Wydaje się, że ambicje Franciszka w tej sprawie wykraczają poza teren Kościoła katolickiego. Częścią papieskiej strategii nakierowanej na szybkie rozpowszechnienie idei symbolizowanych przez Franciszka z Asyżu jest ekumenizm. Już w kwietniu tego roku w Watykanie odbyła się konferencja poświęcona tematom zawartym w encyklice, w której wzięli udział liderzy innych religii. W prezentacji samego tekstu oprócz katolika wzięli udział ateista oraz osoba wyznania prawosławnego. 28 czerwca w Rzymie ma się odbyć międzyreligijny Marsz dla Klimatu „Jedna Ziemia – jedna ludzka rodzina", podczas którego papież przemówi do jego uczestników z Bazyliki św. Piotra. To wszystko dowodzi, że Franciszek – rozumiejąc pilność chwili – buduje w kwestii ochrony przyrody szeroki sojusz. Czytając encyklikę, widać też, że niezależnie od tego, czy mowa o genetycznie modyfikowanej żywności czy wyczerpywaniu zasobów wody pitnej, papież uważnie śledzi narrację nauki związanej z podstawami naszej egzystencji. W rezultacie możemy dziś mówić o nauce i religii bliskich sobie w kwestii modelu rozwoju opartego na eksploatacji przyrody, jak gdyby Ziemia nie miała granic – model ten musi odejść w przeszłość i to jak najszybciej.

Sprawiedliwość społeczna

Z mojego punktu widzenia dodatkowym plusem jest uwaga poświęcona roli obecnego modelu gospodarczego oraz najbiedniejszym, którzy najczęściej stają się ofiarami niszczenia środowiska i zmian klimatu. Encyklika nie pozostawia wątpliwości, że zwiększanie zysków najbogatszych wiąże się z zanieczyszczaniem powietrza rakotwórczymi substancjami czy porzucaniem swojej ziemi przez tysiące ludzi w wyniku suszy i zachłanności korporacji agrochemicznych. „Prawdziwe podejście ekologiczne zawsze (...) musi włączyć sprawiedliwość w dyskusje o środowisku, aby usłyszeć zarówno wołanie ziemi, jak i krzyk biednych". Trudno o jaśniejsze podkreślenie tego, że ekologia nierozerwalnie wiąże się ze sprawiedliwością społeczną.

Encyklika jest drugim co do ważności dokumentem, który może opublikować papież. Klarowność języka i stanowiska Franciszka nie pozwala na rozwadnianie treści, dlatego ci politycy w Polsce, których postawa i działania stoją obecnie w jawnej sprzeczności z nauczaniem zawartym w encyklice, starają się na razie siedzieć cicho i ignorować ten przekaz. Problem polega na tym, że ta strategia – podobnie jest wcześniejsze związane ze stosunkiem kolejnych rządów Polski do zmian klimatu i polityki energetycznej – ma bardzo krótkie nogi. Publikacja encykliki nie jest bowiem końcem, lecz początkiem papieskiej ofensywy w sprawach ekologii klimatu. Franciszek ma na przykład zamiar udać się we wrześniu do Nowego Jorku na Zgromadzenie Ogólne ONZ i otwarcie chce wywrzeć wpływ na decydentów przed paryskim szczytem klimatycznym w grudniu.

Polscy czołowi politycy, którzy wciąż znajdują przyjemność w podkreślaniu swych zasług w obronie polskiego węgla i modelu rozwoju opartego na wielkim przemyśle rodem z XX wieku, są w coraz trudniejszej sytuacji. Nawet jeśli nadal chcą opóźniać to, do czego wzywa papież, to w ostatnim roku stracili możliwość użycia tradycyjnych wymówek – „a przecież Chiny" oraz „drogie źródła odnawialne". W 2014 roku emisja gazów cieplarnianych w Chinach po raz pierwszy spadła, a tempo wzrostu inwestycji w energię odnawialną pokazuje, że scentralizowana produkcja energii z węgla czy gazu przestaje mieć ekonomiczne uzasadnienie w coraz większej liczbie krajów. Polscy decydenci mogą nadal chować głowę w piasek, nawet w obliczu papieskiego wyzwania, tyle że teraz wyraźnie już widać, że dla Polski będzie to oznaczało ustawienie się „po złej stronie historii".

Kończąc pierwszą, pobieżną lekturę encykliki, miałem odczucie ulgi. Greenpeace walczy o sprawy drogie papieżowi od 43 lat, a kampanię związaną z klimatem i energią prowadzi od 25 lat. W pierwszych latach istnienia Greenpeace w Polsce często czułem się jak – używając biblijnego sformułowania – wołający na puszczy. W ostatnich latach widać jednak, że coś się zaczyna zmieniać, że rośnie liczba ludzi widzących absurd kurczowego trzymania się tego, co szkodzi nam i przyrodzie, że dotychczasowa wizja przyszłości przestaje się sprzedawać. Trzeba czasu, by te zmiany doprowadziły do masy krytycznej, której politycy nie mogą zignorować, ale zdeterminowany sojusznik w Watykanie na pewno Polsce nie zaszkodzi.

Przeszkody i drogowskazy

Obserwując postawę Franciszka, nie spodziewałbym się ekskomuniki tych, którzy nadal kwestionują ludzki wpływ na zmiany klimatu czy swoimi decyzjami opóźniają zmiany w systemie produkcji energii czy produkcji żywności. Jednak tym, którzy myślą, że przecież „papież nie posiada dywizji" i w związku z tym jego apel można zignorować, mogę tylko przypomnieć, że akurat polska historia pokazała błąd takiego założenia. Papież, który nawet na Twitterze ma 6,3 mln sympatyków, może – jeśli tego będzie chciał – znacząco przyspieszyć konieczne zmiany, zwłaszcza w takim kraju jak Polska.

Walcząc nad Wisłą o prawo zapewniające możliwość produkcji energii odnawialnej przez gminy i zwykłych ludzi, o powstrzymanie budowy gigantycznej kopalni odkrywkowej, o produkcję żywności, która nie niszczy naszego zdrowia i pszczół – niezależnie od tego, czy robimy to, debatując w Sejmie, stawiając ule, instalując panele słoneczne w szkołach, wieszając transparenty czy publikując raporty – będziemy teraz pamiętać, że nasze działania nie tylko mają ekologiczny sens, ale także w Watykanie spotkałyby się z poparciem, a może nawet wezwaniem do naśladowania. Będziemy też pamiętać, że sam papież rozumie, że zmiany nie pojawią się tylko dlatego, że o nie ładnie prosi.

W encyklice znajdujemy fragment mówiący o tym, że ze strony polityków „można by oczekiwać jedynie kilku powierzchownych wezwań, pojedynczych działań filantropijnych, a nawet wysiłków, aby okazać wrażliwość na środowisko, podczas gdy w rzeczywistości wszelkie próby organizacji społecznych, by zmienić stan rzeczy, będą postrzegane jako niepokoje wzniecane przez romantycznych marzycieli lub jako przeszkoda, którą trzeba ominąć". I dlatego tak ważne jest, aby owe przeszkody oraz drogowskazy wskazujące ścieżkę, która służy przyrodzie i nam samym, były tak duże i widoczne, by nie dało się ich ominąć.

Autor jest liderem kampanii Greenpeace „Klimat i energia" w Europie, byłym dyrektorem Greenpeace w Polsce

Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę